Strony

poniedziałek, 3 października 2016

ROZDZIAŁ 276

Kiedy na nowo wbiegłam do kościoła, rozmowy ucichły. Wszystkie pary oczu zwróciły się w moją stronę. Podbiegłam do męża, dając znać panu młodemu, aby się nie martwił. W tedy ludzie się ożywił i zaczęli szeptać.
- Dymitr... Lissa ma taką dość nietypową prośbę....- powiedziałam, tak żeby tylko on mnie usłyszał.
- O co chodź?- spytał mnie na ucho.
- Chciałaby, abyś... em... poprowadził ją do ołtarza. Nie ma ojca, a ty jesteś jej najbliższym, który może to zrobić. Ona potrzebuje wsparcia.- zaczęłam tłumaczyć.
Strażnik pokiwał głową, uciszając mnie gestem dłoni. Poprosiłam rodziców, aby chwilę zajęli się wnukami. Mój ukochany wybiegł z kościoła, a ja podeszłam do ołtarza i wzięłam mikrofon.
- Proszę wszystkich o uwagę.- powiedziałam. Po chwili na sali zrobiło się zupełnie cicho.- Dziękuję. Mamy małe problemy techniczne, ale wszystko już jest gotowe. Za chwilę zacznie się ceremonia.
Odłożyłam urządzenie i podbiegłam w ślad za Rosjaninem. Czekał na mnie w połowie drogi do pałacu, z dala od tłumu przed świątynią. Później biegliśmy razem. Jednak Bielikow miał lepsze do tego buty.
- Zwolnij towarzyszy. W szpilkach nie tak łatwo biec.- zawołałam za nim.
Nim się obejrzałam, był przy mnie i wziął mnie na ręce. Zaczęłam się śmiać. Gdy tylko wrota pałacu zamknęły się za nami, postawił mnie przy ścianie i przygwoździł do niej, całując namiętnie. Trochę zaskoczona, bez wahania oddałam pieszczotę. Oderwał się ode mnie po kilku dobrych minutach.
- Nie mogłem się powstrzymać. Pięknie wyglądasz Roza. Tylko co zrobiłaś z włosami.- dotknął z żalem moich jasnych końcówek.
- Potrzebowałam jakiejś zmiany.
- I tak wyglądasz wspaniale.- cieszyłam się, że mimo wszystko mu się podoba.
- Ty też niczego sobie.- położyłam dłonie na jego torsie i wpatrywałam się w nie. Następnie podniosłam wzrok na twarz strażnika.- Bosko.
Oboje się uśmiechaliśmy. Wygładziłam sobie sukienkę, a on marynarkę. Złączyliśmy swoje dłonie i ruszyliśmy do komnaty królowej. Na straży wciąż stali Carl Enerds i Liam Dorke. Wpuścili nas, kiwając z szacunkiem głowami. Lissa była już gotowa.
- Pięknie.- pochwaliłam.- Gotowa przyszła Lady Ozera?
- Uff... mam nadzieję.- westchnęła ciężko.
- Dasz radę.- przytuliłam ją.- A teraz lecę dalej. Ale dzisiaj zabiegana jestem.- wszyscy się zaśmiali.- I bez wykrętów mi. Pamiętaj mam was na oku.
Pokazałam palcami, że ich obserwuję i wyszłam. Wróciłam do kościoła i stanęłam na swoim miejscu. Weszłam do głowy przyjaciółki.
- Czuję cię.- oznajmiła.
- Ostrzegałam.- odpowiedziałam.
- Ty tak na serio?- udała zniecierpliwienie.
- Tak. A teraz rusz tą bezową pupkę i już widzę cię na tym dywanie.
Królowa westchnęła zrezygnowana. Popatrzyła na mojego męża i go przytuliła.
- Dziękuję Dymitr, że się zgodziłeś.
- To dla mnie zaszczyt.- odwzajemnił uścisk.
Szczęśliwa wróciłam do siebie. Po następnych minutach na nowo rozbrzmiał marsz weselny, a widownia ucichła, zwracając wzrok na postacie, idące środkiem kościoła. Pierwsze szły dziewczynki, sypiąc błękitne płatki kwiatów, na czele z Lili w pięknej sukieneczce, wyróżniającej od reszty. Byłam z niej bardzo dumna. Za nimi szedł mój mąż prowadząc pannę młodą. Welon zasłaniał jej twarz. Druhny niosły ciągnący się za nią tren. Gdy błękitna procesja doszła do ołtarza, Dymitr oddał dłoń Lissy Christianowi. Moja przyjaciółka patrzyła swojemu ukochanemu w oczy. Bała się, że będzie na nią zły, za to, co zrobiła. W jej wspomnieniach wychwyciłam, że ostatnio zwierzała mu się ze swoich obaw. Moroj odebrał od strażnika jej dłoń i ucałował z wielką miłością, nie spuszczając z narzeczonej wzroku. Ta od razu się odprężyła i również dotarła do niej radość tego wydarzenia. W końcu zaraz złoży przysięgę wiecznej miłość swojemu ukochanemu.
Ceremonia przebiegła sprawnie i bez komplikacji. Młoda para wybiegła z kościoła w chórze oklasków i posypywani ryżem. Następnie wszyscy w procesji ruszyliśmy do sali bazowej numer 1. Największej. My, razem z dziećmi, jako strażnicy królewscy szliśmy zaraz po świeżej parze. Przed wrotami pałacu panna młoda rzucała bukiet i oczywiście złapała ją Sydney. Moja matka miała już obietnicę ślubu od Mii, dlatego nie brała już udziału w zabawie. Wesele zaczęło się od przekrojenia tortu. W pewnym momencie przyszedł czas na toasty. Jako świadek zaczęłam pierwsza.
- Nasza młoda para naprawdę jest młoda, a mimo to wiele przeżyli. Mieli swoje wzloty, upadki i kryzysy. Ale którą para ich nie ma. Oboje ich czeka przyszłość pełna odpowiedzialności. W końcu nie każdy zostaje władcami pradawnej rasy wampirów w wieku osiemnastu lat. Ale wierzę, że sobie poradzą, mimo nieudolności Ozery.- po sali poniósł się cichy chichot.
- Dzięki Hathaway.- odkrzyknął pan młody z udawaną obrazą. Mimo to sam się uśmiechnął.
- Do usług. Tak jak mówiła, wierzę w nich, bo mają siebie. Każda miłość jest wyjątkowa na swój sposób. Lissa od zawsze była dla mnie jak siostra i bardzo cieszy mnie, że odnalazła swoje szczęście. Christian na początku nie wydawał mi się najlepszym kandydatem dla niej. Przyznaję się, źle go oceniłam. Pomógł mojej przyjaciółce odnaleźć siebie. Teraz nie wyobrażam sobie jej z nikim innym. Ale i sam się zmienił, dzięki swojej żonie. W takim razie nikogo nie zdziwi, że życzę wam, aby ta miłość nigdy się nie skończyła i była na wieczność.
- Na wieczność.- krzyknęli wszyscy, unosząc kieliszki z alkoholem.
Wyjątkami były kobiety w ciąży, karmiące piersią i dzieci.
- Tylko pamiętaj, że jeśli ją skrzywdzisz, ja skrzywdzę ciebie.- ostrzegam na całą salę.
Po chwili zaczęła się prawdziwa impreza. Co jakiś czas widziała Parę młodą wirującą na parkiecie, zapatrzoną w siebie lub córeczkę w pięknej sukieneczce i tiarze. Dymitr podniósł Natkę, też w pięknej kreacji.
- I kto mi powie, że nie jesteś naszą księżniczką?- podniósł ją i przytulił. Dziewczynka zaśmiała się. Spojrzałam na synka, który nie był z tego zadowolony.
- Choć tu przystojniaczku.- podniosłam go.- Zatańczysz z mamusią?
Chłopiec za gaworzył wesoło co chyba miało znaczyć tak. Poszłam z nim na parkiet i zaczęłam się kołysać i wirować w rytm muzyki. Dampir co jakiś czas odwracał główkę za falującymi sukienkami pań. Po chwili obok mnie znalazł się mój mąż z naszą córeczką. Śmiała się i mocno tuliła tatusia. Gdzieniegdzie biegła Lili z dziewczynkami wygłupiały się wśród tańczących par.
- Odbijany.- poczułam, jak ojciec zabiera mi Felixa.
To samo zrobiła moja matka ze swoją wnuczką. Po chwili już wirowałam w rytm wolnej piosenki, razem z ukochanym. Zarzuciłam mu ręce na ramiona, gdy jego dłonie odnalazły moją talię. Straciłam kompletnie poczucie rzeczywistości, patrząc mu głęboko w oczy. Gdy zaczął się szybszy kawałek, tańczyliśmy normalnie, a Bielikow co jakiś czas obracał mnie wokół osi i na dalej kontynuował taniec. To była świetna zabawa.

Sukienka Dziewczynek z kwiatami

  
Sukienka Lili
 Sukienka Rosalie
 Tiara Rosalie
 Sukienka Anastazji

Diadem Anastazji

Garnitur Felixa






ROZDZIAŁ 275

Czas leciał, a dzieci szybko rosły. Mają już trzy miesiące i umieją siadać. Są bardzo rozkoszne. Już wszystko chwytają i trzeba pilnować, co biorą do rąk. Ich motto to co do rączek, to do buzi. Do tego, od kilku dni zaczęły ząbkowanie tak na serio. Nie wiemy co to było dwa miesiące temu, ale teraz co rusz trzeba dawać im schłodzone gryzaki, a na noc smarujemy im dziąsełka specjalną maścią. Ale jeszcze karmię je piersią. Dymitr ciągle pracuje, a Lili ma szkołę, więc przez całe dni jestem sama. Jednak dzieci i pies zajmują mi wolny czas. Często jeździłam na Dwór, spotkać się z przyjaciółkami. Z Lissą ciągle ćwiczymy "wychodzenie" z głowy i idzie jej bardzo dobrze. A miesiąc temu urodziła piękną dziewczynkę i tak jak mówiła, nazwała ją Rosalie. Jest zdrowa i podobna do ojca. Po królowej ma tylko oczy i włosy. Zostałam jej chrzestną, a Dymitr chrzestnym. W między czasie Lissa złączyła nasze królestwo z królestwem moonersów. Lili i Bianka bardzo się zaprzyjaźniły. Suczka ani na krok nie zostawia jej samej. Mała nauczyła ją aportować. Nasz ogród już ma trawę, rozłożony plac zabaw i basen. Ze sklepu przywieźli nam rzeczy po tygodniu. Z Lili zasadziłyśmy kwiaty tam, gdzie planowałam. Dymitr już zaczął budowę stajni, a ja mu w tym pomagam. A dzisiaj jest ślub pary królewskiej. Zjechali się wszystkie ważne osobistości naszego świata.
Właśnie siedziałyśmy przed lustrami, a stylistyki zajmowały się naszymi włosami. To był ten czas na podcięcie końcówek i zażyczyłam sobie umbrę. Obie mamy rozpuszczone, lekko pofalowane włosy. Gdy byłam gotowa, poczułam jak moja głowa jest lekka. Z nami były jej druhny. Są to Jill, Sydney, Mia i Sonia. Okazało się, że ta ostatnia również jest w ciąży. Dziewczyny mają piękne, niebieskie sukienki, w tali przywiązane wstęgą z kokardą po prawej stronie. W górnym lewym rogu przyczepione mają cekiny. Światkami będziemy ja i Mason. Na tą okazję wybrałam sobie turkusową sukienkę, na górze z koronką. Wolałam ubrać dość skromną, jak ma mnie, bo to święto Lissy. Ona wyglądała olśniewająco. Miała rozszerzają białą suknię, z tiulem opadającym lekką falą. Mimo pozornej skromności dawała wspaniały efekt. We włosach widziała piękna, srebrna tiara z szafirami.
- Denerwuję się Rose.- wyznała moja przyjaciółka.
- Spokojnie Lissa, to tylko kilka kroków po biało-niebieskim dywanie i wypowiedzenie przysięgi. Nic w tym strasznego. Poradzisz sobie.
- Mam nadzieję.
Przytuliłam ją dla otuchy.
- Dobra, ja muszę iść. Widzimy się przy ołtarzu.
Wyszłam i poszłam do kościoła. Stanęłam koło Masona i Christiana. W pierwszym rzędzie wychwyciłam spojrzenie męża. Wyglądał cudownie w błękitnym garniturze. W górnej kieszeni miał białą róże. Mu także podcięto przydługie włosy. Wyglądał jak młody bóg. Mój prywatny bóg. Gdyby nie ci wszyscy ludzie, rzuciłabym się na niego i zdarła te dopasowane ciuszki. Był taki pociągający. Sam mi się przyglądał z podziwem i pożądaniem. Musiał zauważyć, że również rozbieram go wzrokiem i uśmiechnął się. Odwzajemniłam gest. Po chwili ukochany zajrzał do dzieci, a ja w tym czasie rozejrzałam się po sali. W kolorach dominowała biel i delikatnie rzucający się w oczy błękit. Wszędzie na kolumnach były przyczepione białe bukieciki, a od jednego do drugiego prowadziła błękitna wstęgą. W białych ławkach zasiadły tłumy ludzi, ubranych w różne odcienie niebieskiego. Taki był motyw przewodni. Męska część publiki miała niebieskie garnitury lub koszule, z białymi dodatkami. Zazwyczaj są to wystające z kieszeni, złożone chusteczki. I z nich wszystkich wyróżnia się Christian w białym garniturze, z błękitną muchą, mankietami i koszulą. Głowę zdobiła mu złota korona. Ludzi było mnóstwo. Kościół pękał w szwach, a jestem pewna, że przynajmniej drugie tyle osób stoi przed kościołem i patrzy na telebimy. Każdy chciałby zobaczyć ślub samej królowej. Z zazdrością zauważyłam morojki, przyglądające się mojemu mężowi z uwielbieniem i pragnące, aby choć spojrzał na nie. Już ich nie lubię. Z rozmyślenia wyrwały mnie pierwsze dźwięki marsza weselnego. Patrzyłam w miejsce, gdzie powinna być Lissa. Ale jej nie było. Wśród gości zrobiło się zamieszanie. Muzyka ucichła.
- Wiedziałem, że tak będzie.- warknął pod nosem Ozera.
- Przyprowadzę ją.- obiecałam i wybiegłam z kościoła.
Za sobą słyszałam echo moich obcasów, szukających o marmur. Wybiegłam do pałacu, gdzie panowała kompletna cisza. Przy komnacie królowej stali strażnicy.
- Gdzie królowa?- spytałam.
- Siedzi tam i mówi, że nigdzie nie pójdzie.
Nie mam siły do tej kobiety. Weszłam do pokoju. Na łóżku pochlipywała wielka biała beza. Podeszłam do niej z chustką podniosłam twarz i zaczęłam wycierać rozmazany makijaż. Gdy zauważyła, że to ja, rzuciła mi się w ramiona.
- Rose, ja tak bardzo się boję, nie dam rady. To dla mnie za dużo. Jestem za młoda.
Przytuliłam ją mocno do siebie.
- Ciii... spokojnie, pamiętaj, że nie jesteś sama. Masz mnie, Christiana, który tam na ciebie czeka i Jill. Wiele osób, na które możesz liczyć. Nie bój się, bo nie ma czego.
- Tobie łatwo powiedzieć. Jesteś odważniejsza, niż ja.
- I mówi to dziewczyna, która głodziła się dla mojego dobra, walczyła z dampirem, choć nie miała o tym pojęcia, przebiła serce strzygi, przeszła wszystkie próby na królową i jeszcze nią została? Masz w sobie więcej siły niż myślisz. Pochodzisz od Dragomirów, najlepszego z rodów i masz imię po wielu wielkich kobietach naszego świata, które ostaną zapamiętane na zawsze. Ty również. A jeśli boisz się całej odpowiedzialności jaki żona Christiana, przypomnij sobie wszystkie wasze wspólnie chwile, za które go kochasz. Lepiej?
- Tak.- pociągnęła nosem.
- To nie jest odpowiedź królowej.
- Tak!- powtórzyła pewniej. Po chwili ma jej twarzy pojawił się uśmiech.- Dziękuję Rose. Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
- Jest jeszcze taki mały...
- O co chodzi?- spytałam troskliwie.
- Zawsze chciałam, aby ojciec poprowadził mnie do ślubu.- przyznała smutno.
- Wiem, że ci ciężko. Mi też by brakowało moich...
- Rose, czy Dymitr mógłby poprowadzić mnie pod ołtarz?- spytała z nadzieją.
Nie powiem, zaskoczyła mnie jej próba. Gdy zobaczyła moją minę, spuściła głowę zaskoczona. Ale mi ten pomysł pasował. A nie powinien wzbudzać większej sensacji, jako że Bielikow jest jej strażnikiem. Uniosłam jej głowę do góry. Morojka unikała mojego wzroku.
- Myślę, że to byłby dla niego zaszczyt. Spytam go. A ty teraz marsz do tych swoich kosmetyczek i zrób się na bóstwo. Gdy wrócę, chcę widzieć silną, piękną, niezależną, odważną królową, a nie rozpłakaną beze.- zaśmiał się na moje słowa.
- Dziękuję Rose. Jesteś najlepsza.- przytuliła mnie.
Sukienki Druhen
Sukienka Rose

Suknia Lissy
Tiara Lissy
 
 Korona Christiana