Szybko wzięłam prysznic z myciem głowy, po czym ubrałam szlafrok. Wysuszyłam włosy oraz lekko je podkręciłam. Jeszcze tylko spryskałam się perfumami i wyszłam z łazienki. Mój mąż leżał na łóżku, czytając jakąś książkę.
- No nareszcie.- odłożył western i zbliżył się do mnie.- A co pani ma pod tym szlafroczkiem?- spytał wkładając dłoń pod materiał.
Odsunęłam się od niego, zanim przekonał się, że nic.
- Aby się tego dowiedzieć musi pan być czysty.- musnęłam jego wargi.- I gładziutki.
Minęłam go, klepiąc w tyłek. Rosjanin mruknął i zniknął w łazience. W czasie, gdy tam był, ja zakluczyłam drzwi, przyciemniłam światło, zmieniłam jego kolor na czerwony, naciągnęłam zasłony na okna i poszłam do garderoby. Wybrałam najbardziej seksowny komplet bielizny jaki miałam, czyli czerwona koronka, zasłaniająca tylko sutki i takie same figi. Do tego założyłam czarne podkolanówki, szpilki i czerwoną, prześwitującą koszulę. Usłyszałam, że mój ukochany kończy się golić, więc włożyłam szlafrok i położyłam się na łóżku w seksownej pozie. Po kilku minutach otworzyły się drzwi i wyszedł w nich Dymitr w samych bokserkach, z ociekającymi wodą włosami. Zatrzymał się pół kroku, rozglądając się po pokoju. Przestał, gdy tylko mnie zauważył. Zgasł światło i zamknął drzwi za sobą, a ja podniosłam się i podeszłam do niego zmysłowym krokiem. Poczułam jego dłonie na biodrach.
- Teraz jesteś już tylko moja Rozzzzza.- szepnął gardłowym głosem, podgryzając płatek mojego ucha.
Mruknęłam z zadowolenia, gdy przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Ukochany najpierw delikatnie musnął wargami moje usta, jakby mnie smakował. Delikatnie zsunęłam z siebie szlafrok.
- Ile ty masz tego na sobie?- strażnik udał niezadowolone, jednak oczy go zdradziły.
Gdy tylko zobaczył co mam na sobie, wzrok mu pociemniał pożądaniem.
- Czym dłużej się czeka, tym lepiej smakuje.- zaczęłam się o niego opierać, aż jęknął.
- Ale ja już się dość naczekałem.- szybko pozbył się ze mnie koszuli i popchnął mnie na łóżko.
Jednak poddał się chwili i przez długą chwilę przyglądał mi się z uwielbieniem i głodem w oczach. Coś mi mówiło, że to będzie bardzo długa noc. Grę wstępną zaczął od ściągania mi szpilek i pończoch. Na każdym centymetrze nóg składał mokre pocałunki, co było bardzo przyjemne. Następnie pochylił się centralnie nade mną. Wbił się mocno w moje usta, jeżdżąc dłońmi po moim wpół gołym ciele. Wciąż pogrążony w żarliwości pocałunków, odnalazł zapięcie biustonosza, jeśli można to tak nazwać. I je odpiął.
- Niby nic nie zasłania, ale i tak mi przeszkadza.- wyspał w przerwach między pocałunkami, odrzucając go na bok. Ułatwiło mu to, że był bez ramiączek.
Zszedł ustami na moją szyję. Jęczałam, gdy lekko ją podgryzał. Doskonale wie, jak to na mnie działa. Następnie zszedł na moje piersi. Zdziwił się lekko, gdy wyleciało z nich mleko. Zaśmiałam się, ale on szybko je zlizał, a ja na zaczęłam mruczeć. Bielikow schodził pocałunkami dalej w dół. Podskoczyłam i jęknęłam, gdy włożył we mnie palec. Po chwili dodał drugi, a jeszcze później trzeci. Gdy byłam blisko, wyciągnął je ze mnie i na moich oczach je oblizał. Kiedy trochę ochłonęłam, włożył we mnie język i znowu prawie doprowadził do spełnienia. Było mi tak bardzo dobrze, że nieświadomie ciągnęłam go za włosy. Ale chyba mu to nie przeszkadzało, a nawet wręcz przeciwnie. Gdy skończył, zdjął bokserki i wyraźnie było widać, że jego przyjaciel jest gotowy. Jednak ja też chciałam najpierw się z nim pobawić.
Przyciągnęłam męża do siebie i odwróciłam na plecy.
- Teraz a pokażę ci niebo.- szepnęłam mu zmysłowo.
Zauważyłam, jak rozszerzyły mu się źrenice. Chyba bardziej podniecić się go nie da. A jeśli tak, to ja tego dokonam. Schodził pocałunkami od jego ust po dumę, bardzo wolno, tak żeby mógł się tym nacieszyć. Gdy wreszcie dotarłam do celu, bez wahania wzięłam go do ust. Ssałam, podgryzałam i leżałam, póki nie poczułam w ustach cieczy. Połknęłam wszystko i zwróciłam wzrok na ukochanego. Patrzył na mnie przymrużonymi oczami. Po chwili się na mnie rzucił i ledwo znalazłam się pod nim, a wszedł we mnie mocno i gwałtownie. Poruszał się szybko. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Podobała mi się ta dzika wersja Dymitra. Nawet sobie nie wyobrażałam, że sex może być przyjemniejszy, niż do tej pory. Ale dzisiaj pobił wszelkie granice. Po długiej chwili doszliśmy jednocześnie, krzycząc swoje imiona. Kilka minut odpoczynku i znowu poczułam na sobie ciężar ciała ukochanego.
- Jeszcze ci mało?- zapytałam zalotnie.- No widzę, że celibat ci służy tygrysie. To co następny na dwa miesiące?
- Nawet mi się nie waż. Ledwo ten miesiąc wytrzymałem.
Chciał coś jeszcze odpowiedzieć, ale wtedy we mnie wszedł. I tak kilka rund, póki się nie zmęczyliśmy.
- Ja tiebia liubliu Roza.- szepnął, przytulny do mnie po ostatnim spełnieniu.
- Ja tiebia toże liubliu tovarishch.- odpowiedziałam.- Masz szczęście, że dostałeś jeszcze tydzień urlopu.
Dalej się trzęsłam od tego, co przed chwilą robiliśmy.
- Po prostu jesteś wspaniała Roza.- mruknął, podgryzając płatek mojego ucha.
- Nic z tego Towarzyszu. Jesteśmy zmęczeni, a myślę, że dzieciaki długo nie dadzą nam pospać. A już jest piąta.
- Aż tak zabalowaliśmy? No to masz rację, skarbie. Słodkich snów.
- Myślę, że po takiej nocy będą cudowne. Dobranoc towarzyszu.
- I spodobało mi się jak mnie wcześniej nazwałaś.
- Domyślam się tigr(tygrysie).- mruknęłam, wtulając się mocniej w ciepły i pachnący jego naturalnym zapachem tors, co ułatwiło mi zaśnięcie.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Strony
▼
sobota, 17 września 2016
ROZDZIAŁ 253
Po powrocie nakarmiłam dzieci i z ukochanym je przebraliśmy. Wykorzystaliśmy nasze ostatnie zakupy. Oboje pięknie wyglądali. To był dobry wybór. Następnie poszliśmy na trening. Z każdym następnym, szło mi coraz lepiej. Już nie tak łatwo było mnie powalić, jednak Bielikow nadal zostawał po za zasięgiem ziemi.
- W końcu przytulisz się do tej trawy, towarzyszu.- obiecałam, gdy wracaliśmy.
- Wolę przytulać ciebie.- powiedział, obejmując mnie w pasie ramieniem.
Po prostu nie da się na niego gniewać. Jednak ja postanowiłam udawać.
- Będziesz mnie błagał o litość.- kontynuowałam.
- Tak jak ty na naszym pierwszym treningu.
- O nic cię nie błagałam!-żachnęłam się.
- W ogóle.- zaśmiał się.
- No właśnie nie.- stałam przy swoim.
- Ani trochę.
- Ani.
- Wcale.
- Nie.
- A ja jednak pamiętam, że tak.- uśmiech nie schodził mu z ust.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
Dzieci chyna bardzo bawiła ta wymiana zdań, ponieważ śmiały się i gaworzyły. Słodziaki.
- Czemu nie odpuścisz. Przecież oboje wiemy jak było.
- Bo ja nie odpuszczam. I wiem, że nie narzekałam.
- Na każdym treningu, zaraz po tym jak się spóźniłaś, prosiłaś bym ci darował, zrobił lżejszą naukę.
- Oj bez przesady. To była tylko taka luźna propozycja.
- Skoro tak mówisz.- poddał się.
- Ha! Mówiłam, że moje musi być na wierzchu.- ucieszyłam się.
- Oj Roza przegięłaś. W domu ci pokażę, czyje jest na wierzchu.- uśmiechnął się cwanie, a ja poczułam ciepło w dole brzucha.
Jak on na mnie wpływa. Jedno zdanie i pożerające spojrzenie, a ja cała płonę. On jest taki inny. Tajemniczy, a jednak dla mnie nie ma żadnych tajemnic. Chyba przełożymy rozmowę o jego ojcu na kiedy indziej. Dzisiaj i tak nie będziemy mieli czasu. Mamy wiele do nadrobienia.
Gdy posprzątaliśmy po obiedzie, Lili poszła się szykować do spania, a my zajęliśmy się maluchami. Oczywiście nie miały zamiaru nam ułatwiać zadania. Przy przebieraniu strasznie się wierciły, a później nie miały zamiaru zasnąć, choć robiliśmy co w naszej mocy. Przeczytaliśmy im dwie książki, na zmianę, kołysaliśmy na rękach, nucąc kołysanki i powiesiliśmy pozytywkę z zabawkami. Nic. Bliźniaki tylko patrzyły na nas swoimi wielkimi oczkami i uśmiechały się rozkosznie. Szkoda, że nam nie było do śmiechu. Daliśmy im przerwę, żegnając się z Lili. Ona w odróżnieniu od urwisów szybko odpłynęła. A ja wpadłam na pomysł.
- Dymitr, idź jeszcze spróbuj uśpić dzieci.- poleciłam strażnikowi, gdy cicho zamknęliśmy drzwi od pokoju dampirzycy.
- A ty Roza?- spytał.
- Ja mam pomysł. Ale jeśli ci się uda, powiedz mi przez nianię elektroniczną. Wtedy przybiegnę najszybciej jak można towarzyszu.- , złapałam go za koszulę i ostatni me zdanie wymruczałam po rosyjsku, mu prosto do ucha.
W jego oczach zauważyłam pożądanie. Ale zanim zdążył choć coś powiedzieć, wbiłam się w jego usta. Całowałam go namiętnie i z pasją, ale krótko, aby dać ukochanemu posmak dzisiejszej nocy. Gdy się odezwałam od Rosjanina, poszłam w kierunku schodów.
- Roza.- usłyszałam i odwróciłam się do męża. Jego oczy błyszczały pożądaniem i byłam z tego bardzo dumna.- Mam nadzieję, że dzieci szybko zasną.- mruknął i z uśmiechem poszedł do sypialni.
Sama się uśmiechnęłam i zeszłam na dół. W kuchni nalałam do dwóch butelek mleka i je podgrzałam. Gdy było gotowe, sprawdziłam, czy nie jest za ciepłe i dołączyłam do ukochanego. Przez elektroniczną niańkę słyszałam, że wciąż wysila się nad dziećmi i tak było, kiedy weszłam do pokoiku. Pochylał się nad kołyską córki i prawie mnie nie zauważył.
- Księżniczko, proszę. Idź już spać. Roza to niemożliwe, żeby tak małe istoty miały tyle energii. Ile już je tak usypiamy?- spytał z desperacją, której jeszcze nigdy u niego nie słyszałam.
- Od 64 minut i 24 sekund.- powiedziałam, patrząc na zegarek.- Nie możliwe, małe dzieci sprawiły, że wytrwały i anielsko cierpliwy strażnik Bielikow czuje rezygnację. Weź to i daj Nastce.-podałam mu jedną butelkę.
- Przecież już jadły.- zdziwił się, ale ją wziął i podniósł córkę.
Ja zrobiłam to z Felixem. Nakarmiliśmy dzieci, które o dziwo wszystko wypiły. Jeszcze trochę pogaworzyły i zaczęły im się kleić. Przeczytaliśmy im jeszcze jedną bajkę i już spały.
- Roza, jak ty tego dokonałaś?- spytał strażnik, zamykając drzwi pokoiku.- Myślałem, że nigdy nie zasną.
- Kobieta, u której się wychowywałam, dawała mi ciepłe mleko z miodem na sen. Im wolałam dać tylko to pierwsze, ale i tak zadziałało.
Ukochany podszedł i złapał mnie za biodra.
- To teraz mamy czas tylko dla siebie.- pocałował mnie czule i z lekką natarczywością.
- O nie, nie, nie, skarbie.- odsunęłam go od siebie.- Tak łatwo nie ma. Najpierw idziemy się kąpać. Osobno.- dodałam, gdy zaświeciły mu się oczy.
Zanim zdążył mnie na nowo przyciągnąć do siebie, uciekam do łazienki. Mogłam sobie wyobrazić, jak wzdycha zrezygnowany.
- W końcu przytulisz się do tej trawy, towarzyszu.- obiecałam, gdy wracaliśmy.
- Wolę przytulać ciebie.- powiedział, obejmując mnie w pasie ramieniem.
Po prostu nie da się na niego gniewać. Jednak ja postanowiłam udawać.
- Będziesz mnie błagał o litość.- kontynuowałam.
- Tak jak ty na naszym pierwszym treningu.
- O nic cię nie błagałam!-żachnęłam się.
- W ogóle.- zaśmiał się.
- No właśnie nie.- stałam przy swoim.
- Ani trochę.
- Ani.
- Wcale.
- Nie.
- A ja jednak pamiętam, że tak.- uśmiech nie schodził mu z ust.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
Dzieci chyna bardzo bawiła ta wymiana zdań, ponieważ śmiały się i gaworzyły. Słodziaki.
- Czemu nie odpuścisz. Przecież oboje wiemy jak było.
- Bo ja nie odpuszczam. I wiem, że nie narzekałam.
- Na każdym treningu, zaraz po tym jak się spóźniłaś, prosiłaś bym ci darował, zrobił lżejszą naukę.
- Oj bez przesady. To była tylko taka luźna propozycja.
- Skoro tak mówisz.- poddał się.
- Ha! Mówiłam, że moje musi być na wierzchu.- ucieszyłam się.
- Oj Roza przegięłaś. W domu ci pokażę, czyje jest na wierzchu.- uśmiechnął się cwanie, a ja poczułam ciepło w dole brzucha.
Jak on na mnie wpływa. Jedno zdanie i pożerające spojrzenie, a ja cała płonę. On jest taki inny. Tajemniczy, a jednak dla mnie nie ma żadnych tajemnic. Chyba przełożymy rozmowę o jego ojcu na kiedy indziej. Dzisiaj i tak nie będziemy mieli czasu. Mamy wiele do nadrobienia.
Gdy posprzątaliśmy po obiedzie, Lili poszła się szykować do spania, a my zajęliśmy się maluchami. Oczywiście nie miały zamiaru nam ułatwiać zadania. Przy przebieraniu strasznie się wierciły, a później nie miały zamiaru zasnąć, choć robiliśmy co w naszej mocy. Przeczytaliśmy im dwie książki, na zmianę, kołysaliśmy na rękach, nucąc kołysanki i powiesiliśmy pozytywkę z zabawkami. Nic. Bliźniaki tylko patrzyły na nas swoimi wielkimi oczkami i uśmiechały się rozkosznie. Szkoda, że nam nie było do śmiechu. Daliśmy im przerwę, żegnając się z Lili. Ona w odróżnieniu od urwisów szybko odpłynęła. A ja wpadłam na pomysł.
- Dymitr, idź jeszcze spróbuj uśpić dzieci.- poleciłam strażnikowi, gdy cicho zamknęliśmy drzwi od pokoju dampirzycy.
- A ty Roza?- spytał.
- Ja mam pomysł. Ale jeśli ci się uda, powiedz mi przez nianię elektroniczną. Wtedy przybiegnę najszybciej jak można towarzyszu.- , złapałam go za koszulę i ostatni me zdanie wymruczałam po rosyjsku, mu prosto do ucha.
W jego oczach zauważyłam pożądanie. Ale zanim zdążył choć coś powiedzieć, wbiłam się w jego usta. Całowałam go namiętnie i z pasją, ale krótko, aby dać ukochanemu posmak dzisiejszej nocy. Gdy się odezwałam od Rosjanina, poszłam w kierunku schodów.
- Roza.- usłyszałam i odwróciłam się do męża. Jego oczy błyszczały pożądaniem i byłam z tego bardzo dumna.- Mam nadzieję, że dzieci szybko zasną.- mruknął i z uśmiechem poszedł do sypialni.
Sama się uśmiechnęłam i zeszłam na dół. W kuchni nalałam do dwóch butelek mleka i je podgrzałam. Gdy było gotowe, sprawdziłam, czy nie jest za ciepłe i dołączyłam do ukochanego. Przez elektroniczną niańkę słyszałam, że wciąż wysila się nad dziećmi i tak było, kiedy weszłam do pokoiku. Pochylał się nad kołyską córki i prawie mnie nie zauważył.
- Księżniczko, proszę. Idź już spać. Roza to niemożliwe, żeby tak małe istoty miały tyle energii. Ile już je tak usypiamy?- spytał z desperacją, której jeszcze nigdy u niego nie słyszałam.
- Od 64 minut i 24 sekund.- powiedziałam, patrząc na zegarek.- Nie możliwe, małe dzieci sprawiły, że wytrwały i anielsko cierpliwy strażnik Bielikow czuje rezygnację. Weź to i daj Nastce.-podałam mu jedną butelkę.
- Przecież już jadły.- zdziwił się, ale ją wziął i podniósł córkę.
Ja zrobiłam to z Felixem. Nakarmiliśmy dzieci, które o dziwo wszystko wypiły. Jeszcze trochę pogaworzyły i zaczęły im się kleić. Przeczytaliśmy im jeszcze jedną bajkę i już spały.
- Roza, jak ty tego dokonałaś?- spytał strażnik, zamykając drzwi pokoiku.- Myślałem, że nigdy nie zasną.
- Kobieta, u której się wychowywałam, dawała mi ciepłe mleko z miodem na sen. Im wolałam dać tylko to pierwsze, ale i tak zadziałało.
Ukochany podszedł i złapał mnie za biodra.
- To teraz mamy czas tylko dla siebie.- pocałował mnie czule i z lekką natarczywością.
- O nie, nie, nie, skarbie.- odsunęłam go od siebie.- Tak łatwo nie ma. Najpierw idziemy się kąpać. Osobno.- dodałam, gdy zaświeciły mu się oczy.
Zanim zdążył mnie na nowo przyciągnąć do siebie, uciekam do łazienki. Mogłam sobie wyobrazić, jak wzdycha zrezygnowany.