- Dymitr, pamiętasz, że za tydzień Lili ma urodziny?- spytałam męża, wieczorem.
Dzieci leżały już gotowe do spania, a my kończyliśmy się szykować w łazience.
- Wiem. Myślałem o jakimś przyjęciu w ogrodzie. Zaprosimy jej znajomych.
- To dobry pomysł. A co jej kupimy?
- Myślałem, że ty coś wymyślisz.- zdziwił się.
- To jakoś ją wypytam, a później coś znajdziemy w centrum handlowym.
- Dobrze.
Podnieśliśmy maluchy z poduszek na podłodze, gdzie się bawiły. Miały tak grzechotki i inne zabawki. Córcia uporczywie trzymała maskotkę w kształcie liska. Nakarmiłam je jeszcze na noc, żeby się nie budziły i w czwórkę położyliśmy się do łóżka. Przytuliłam Felixa, a Dymitr Nastkę.
- To co dzieciaki, idziemy spać?-zapytałam.
- A może poczytać wam książeczkę?- zagadnął ukochany.
Wstałam, a dzieci obserwowały mój każdy ruch. Felix wyciągnął do mnie rączki, a ja go tylko w nie połaskotałam i poszłam do ich pokoju. Na półce znalazłam jakąś bajkę i wróciłam. Położyłam się koło dzieci i męża, całując ich w czółka i podałam książkę strażnikowi. Dzisiaj jego kolej. Maluchy lubią, gdy im się czyta, dlatego robimy to codziennie. Byłam wymęczona dzisiejszym treningiem i szybko zasnęłam, uśpiona monotonnym i łagodnym głosem Rosjanina. Czułam spokój, tuląc do siebie delikatne ciało syna.
DYMITR
Skończyłem czytać, gdy zobaczyłem, że moje skarby śpią. I to wszystkie. Roza bardzo się zmęczyła treningiem, ale dobrze jej szło. Nie oszczędzała mnie, mimo że się kochamy. Na czas walki staliśmy się wrogami i tak mnie traktowała. Nigdy nie zapomnę, jak mnie po raz pierwszy pokonała na dziedzińcu. Byłem z niej bardzo dumny. Pokazała wszystkim, co potrafi i że poprzednie niepowodzenia nic nie znaczą. Do tego, bliskość jej ciała sprawiła, że nie chciałem się już powstrzymywać. Gdy odchodziłem ze strażnikami, widziałem w jej oczach to samo pragnienie i pożądanie, które ja czułem. I udało nam się zaspokoić potrzeby oraz dopełnić naszą miłość. To co czułem, upewniło mnie, że to z nią chcę spędzić resztę życia i zrobię wszystko, aby to osiągnąć. W takim razie, czemu o tym zapomniałem po odmienieniu? Czemu odrzucałem miłość Rozy, raniąc siebie i ją. A mimo wszystko, podczas ucieczki pomogła mi i mnie wspierała, a później jakoś samo wyszło i wyznałem jej miłość. Jedyne czego najbardziej żałuję, to tego, że przebaczyłem sobie dopiero, gdy Natasza ją postrzeliła. Jak ja mogłem przyjaźnić się z tą kobietą? Jak mogłem rozważać zostawienie kobiety swojego życia, dla tej szmaty? Niby po zabiciu Doru już odpuściła, ale i tak boję się o Rozę. Myślałem, że ją znam, ale to...
Odsunąłem od siebie źle myśli. Popatrzyłem na moją rodzinę. Brakuje tylko Lili. Nasza mała księżniczka wtuliła się w moje ramię. Moja córeczka. Coś tak silnego jak nasza miłość stworzyło dwie tak kruche istotki. Tak bezbronne i zdane na nas. Jak można zostawić takie maleństwo same sobie, w wielkim i okrutnym świecie? Nie rozumiem strażników, którzy nie na to decydują. Przecież nie można nie zakochać się w swoim dziecku, a jeśli się kogoś kocha, nie pozbywa się go. Nie chodzi mi tylko o Janine. Podejrzewam, że ona po prostu bała się tej odpowiedzialności. Nie miała nikogo, kim ja jestem dla Rozy. Pomyśleć, że moja Różyczka była kiedyś tak mała jak nasza córeczka. Musiała słodko wyglądać. Ciekawe czy ma jakieś zdjęcia z dzieciństwa. Zapytał ją jutro. Rozważałem też możliwość dłuższego urlopu, ale wiem, jaki stosunek ma do tego Roza. Nie mówiąc o tym, że ma rację. Reprezentujemy sobą pary dampirów i nie wolno nam popełnić najmniejszego błędu. To duża odpowiedzialność i z każdym miesiącem coraz ciężej ją udźwignąć. Pragnę być z Rozą cały czas, ale póki dzieci będą małe, nawet służbę będziemy musieli mieć na przemian.
Moje rozmyślania przerwał cichutki głosik.
- Rose?- spytała szeptem Lili.
- Śpi. Ale czemu ty nie?- zapytałem z troską.
Dziewczynka zgasiła na przedpokoju światło i zamknęła drzwi. Podeszła ze swoim tygryskiem do łóżka.
- Miałam zły sen.- powiedziała, a jej oczy zaszkliły się.
Było w nich widać strach. Myślałem, że lada chwila się rozpłacze. Popchnąłem żonę leciutko, a ona sama posunęła się do tyłu, ciągnąć za sobą Felixa. Zawsze tak reaguje przez sen. Delikatnie złapałem małą księżniczkę i obróciłem się z nią na bok, przybliżając się do synka i ukochanej. Odsłoniłem kołdrę, pod którą wślizgnęła się młoda dampirzyca, przytulając siostrzenicę. Cmoknąłem ją w czoło i przytuliłem. Zależało mi na tym, aby czuła się bezpieczna. Aby wszystkim zapewnić bezpieczeństwo. To jest dla mnie najważniejsze.
- A ty czemu nie spisz?- spytała szeptem moja szwagierka.
- Zamyśliłem się i nie zauważyłem, która godzina. Ale teraz idźmy spać.
- Dobranoc Dymitr.
- Dobranoc Lili.
Przytuliłem do siebie obie dziewczynki i zasnąłem.
Usłyszałem krzyk, a następnie płacz. Szybko wstałem i zobaczyłem ciężko dyszącą Rozę. Przysunąłem się, ale ona odskoczyła
- Nie dotykaj mnie!- krzyknęła, co mnie zdziwiło, ale i zabolało.
Jej wzrok był lekko nie obecny. I rozmazany przez łzy.
- Roza...
- Dymitr?!- zdziwiła się. Po chwili znalazła się w moich ramionach.- Tak bardzo Cię przepraszam. Po prostu to był sen i...
- Ciii... Już wszystko dobrze, jestem przy tobie.
Podniosłem się z nią w objęciach.
Pokazałem, żeby zajęła się dziećmi. Pokiwała głową, a my wyszliśmy. Zaniosłem Rozę do pokoju z kominkiem i usiadłem z nią na poduszkach. Objąłem ją mocno i czekałem aż się uspokoi.
- Co się stało kochanie?
- To było... sen Lissy. I mój. Nasz. Nie wiem. Boję się.
- Spokojnie skarbie. Ochronę cię przed nawet całym światem, jeśli trzeba będzie.
- Wciąż mam słowa z listu Jewy w głowie.
Wiedziałem, że to przez to. Od jej śmierci Rose ma koszmary, związane z naszą śmiercią. To mnie bardzo martwi.
- Dziękuję.- powiedziała cicho.- Za to, że masz rację, że mnie wspierasz i słuchasz. Ale już jest dobrze. Wracajmy do dzieci.
- Jesteś pewna?- chciałem się upewnić.
Pokiwała głową, więc zdałem ją na ręce i Zaniosłem do pokoju. Udawaliśmy wesołych, bo jest to zalecane przy dzieciach.
Jednaj nie byłem w środku taki nie byłem. Tak samo jak Roza bałem się o najbliższych. Szybko wszyscy zasnęliśmy na nowo. Oczywiście maluchy wykorzystały, że mama jest na nogach i domagały się karmienia, ale i tak szybko odpłynęły w naszych ramionach.