Strony

wtorek, 13 września 2016

ROZDZIAŁ 250

- Myślę, że coś tu jest nie tak.- powiedziałam patrząc jak mój mąż składa łóżeczko Felixa.
Chłopiec siedział mi na kolanach i też patrzył na to z niepewnością. Obok mnie Lili na leżała, a Nastka bawiła się na jej brzuchu. Łapała ją za nos i wargi.
- Roza, spokojnie. Zostaw to mężczyźnie.- wstał i zaczął podziwiać swoje dzieło.
Dopóki się nie rozpadło. Synek zaśmiał się, a nasza córka też popatrzyła, zaciekawiona. Gdy tylko spojrzała na tatę i resztki z łóżka, również się zaśmiała.
- Cholera.- zdenerwował się.
- Wyrażaj się. Tu są dzieci.- upomniałam go.- I gdzie się podziała twoja anielska cierpliwość?
- Najwidoczniej nie ma jej, kiedy jest potrzebna. No dobra, to jeszcze raz.
- Może chcesz instrukcję?- spytałam.
- Dam sobie radę.
- To samo mówiłeś wcześniej.
Jednak mnie nie posłuchał i znowu mebel upadł.
- Daj tą instrukcję.- warknął zdenerwowany.
Podałam mu plik kartek z wyższością. Po pięciu minutach Felix mógł leżeć w nowym łóżeczku.
- Mówiłem, że dam sobie radę.
- mój ukochany był z siebie dumny.- No, a teraz łóżeczko dla naszej księżniczki.
Podszedł i połaskotał dziewczynkę, na co się zaśmiała. To dziwne, bo Felix też zaczął się śmiać. Razem ze strażnikiem i moją siostrą spojrzeliśmy zdziwieni po sobie.
- Wiesz Roza. Podejrzewam, że nasze dzieci są wyjątkowe.- usiadł koło nas i objął mnie ramieniem.
- Ciekawe jak na to wpadłeś?- spytałam z sarkazmem.
- Chyba łączy ich więź.
- Więź? Pocałunek Cienia?- zdziwiłam się.
- Nie. Myślę, że coś innego. Na przykład, rano gdy Anastazję bolały ząbki, to Felixa też. Już wtedy coś podejrzewałem.
Dziewczynka sturlała się z cioci i poturlała się do taty.
- O co chodzi księżniczko?- spytał, podnosząc ją i sadzając na swoich kolanach. Mała tylko uśmiechnęła się słodko.
Przytuliła się do taty, a on ją pocałował w pulchne policzki.
Jej brat bawił się moimi włosami. Podniosłam go do góry i przechyliłam się do tyłu, upadając na miękką pościel. Chłopiec wylądował brzuszkiem na mojej klatce piersiowej. Dymitr zrobił to samo z Nastką. Dzieci patrzyli to na nas, to na siebie i się śmiały. Zwróciłam wzrok na Lili. Patrzyła nie obecnie w sufit.
- O czym tak myślisz?- zagadnęłam.
- O tym chłopaku.- powiedziała.
- Jak ma na imię?
- John. Ale nie wiem, czy to jest to.- podniosła się do siadu.- Wcześniej mi się nie podobał. I o wiele lepiej dogaduję się z Pawką. Ale z nim nie będę mogła mieć dzieci i nie będę szczęśliwa.
Zastanowiłam się nad jej słowami.
- Miłość do dziwna sprawa. Nie zawsze od razu czujesz, że to ona. Zmienia się w ciągu lat, tak samo jak my. Poszukujemy czegoś, co myślimy, że da nam szczęście.- również usiadłam.- Kiedyś Dymitr miał do wyboru, swoją przyjaciółkę, która go kochała i mogła dać mu dziecko lub mnie, swoją uczennicę, z którą, mimo że kochał, nie mógł być i która nie mogła mu dać tego, co tak bardzo pragnął. Ale miłość daje więcej szczęścia niż cokolwiek innego.
- I wiem, że była to dobra decyzja.- mój mąż poszedł w nasze ślady i złapał mnie za rękę.
Uśmiechnęłam się do niego z miłością. Dzieci które do tej pory patrzyły na to zaciekawione, zaśmiały się. Podniosłam synka i go przytuliłam.
- Tak. Was też mamusia bardzo kocha. No i tatuś też.- spojrzałam na strażnika.
On przyglądał się nam rozczulony.
- Wiec najważniejsze Lili,- zwróciłam się do siostry.- żebyś kierowała się sercem. Ale masz czas na miłość. Tak jak mówiłam, ona się zmienia, póki nie dojrzejesz do niej, ale jedno się nie zmienia. Przyjaźń. Teraz na tym się skup. Związki się rozpadają, dobrze pielęgnowana przyjaźń zostaje na zawsze.
- Dziękuję Rose.- uścisnęła mnie, uważając na chłopca.
- No dobra, koniec tych czułości. Czas zrobić księżniczce łoże.- Rosjanin wstał i oddał córeczkę Lili.
- Skarbie, nie zapomniałeś o czymś?- spojrzał na mnie zdziwiony.- Instalacja.
Mąż zrobił krzywą minę, ale zabrał ode mnie papiery.

- Gotowe.- widać, że Dymitr był dumny ze swojej roboty.
- Piękne.- podeszłam i dałam mu buziaka w policzek.
- Tylko tyle Roza?- szepnął mi zmysłowo do ucha.
- Tak, bo dzieci patrzą.- minęłam go i poszłam do maluchów. Leżały na kocyku i bawiły się z Lili w zabawy, takie jak sroczka ważyła kaszkę i inne gry paluszkowe. Mąż szedł za mną.
- Chodźcie teraz do mamy i taty, bo musimy zrobić sobie mały trening, a wy pooglądacie nas w akcji.- podniosłam Nastkę, a Bielikow Felixa.
Po przebraniu i nakarmieniu, włożyliśmy je do nosidełek i poszliśmy do lasu. Na początek zrobiłam z Lili rozgrzewkę. Trochę wyszłam z wprawy, ale kondycja nie była krytyczna. Nawet dobra, jak na ponad pół roku przerwy. Gorzej jak po ćwiczeniach Lili, przyszła kolej na mój sparing z ukochanym. Bardzo szybko wylądowałam na ziemi.
- Au! Mogliśmy wziąć ze sobą matę.- zauważyłam masując tył głowy.
- Podczas walki ze strzygą, nie będziesz mieć materaca.- mentor podał mi dłoń, na której się dźwignęłam.
- Podczas walki ze strzygą już bym nie żyła.
Rozmasowałam ramię i rzuciłam się na męża. Podciął mnie, ale szybko się podniosłam. Chciałam kopnąć go w brzuch, jednak on złapał moją nogę i pociągnął, przez co poleciałam na najbliższe drzewo. Odbiłam się od niego i udało mi się go kopnąć. Niestety, tylko zachwiał się do tyłu, a po chwili zaatakował mnie. Wymienialiśmy ciosy, póki znowu nie leżałam. Po kilku godzinach, skończyliśmy. Byłam cała mokra i ciężko dyszałam, ale cieszyłam się. Czułam pozytywne zmęczenie i ból w mięśniach.
- Jutro pewnie nie ruszę się z łóżka.- wyciągnęłam z torby bidon i upiłam duży łyk wody.
- Ale dobrze się spisałaś.- Dymitr wyrwał mi picie i sam zaspokoił pragnienie.
Ucieszyły mnie jego słowa. Bardzo ważna jest dla mnie jego opinia.
- Ale wy jesteście świetni. To była najlepsza walka jaką widziałam.- zachwycała się młoda dampirzyca.
- Ty też kiedyś będziesz tak umiała.- zapewniłam ją.
Zabraliśmy dzieci i wróciliśmy do domu.
- Nasze maluchy są na etapie rozwoju trzy miesięcznych dzieci, a mają dopiero miesiąc.- zauważyłam.
- To prawda.- zamyślił się strażnik.- Czytałem, że teraz dobrze, żeby przebywały z nami i trzeba dużo do nich mówić.
- To co teraz robimy?- spytałam.
- Najpierw każdy z nas weźmie prysznic, a później zrobię coś na obiad.
- Dobrze.