Strony

sobota, 10 września 2016

ROZDZIAŁ 245

- No dobra lenie.- odezwał się mój ukochany.- Wstawać, szykować się i idziemy na miasto.
Lili nie trzeba było powtarzać. Marzyła o pobycie we Francji, a tym bardziej Paryżu. Dlatego też umiała miejscowy język, tak samo dobrze, jak angielski. Niekiedy nawet jej się myliły, ale to żako. Po wyszukiwaniu się, nakarmiłam dzieci, spakowałam ich rzeczy do torby i oboje wsadziłam do wózka. Wszyscy razem wyszliśmy z windy. Postanowiliśmy zjeść na mieście, bardziej regionalne potrawy. Na śniadanie udaliśmy się do naleśnikarni po drugiej stronie ulicy. Niektóre wybory mnie zaskoczyły. Zwłaszcza naleśniki wytrawne. Ja jednak wolałam zjeść coś słodkiego. Moja siostra też. Zamówiłam naleśniki z serem i truskawkami, a ona z czekoladą. Dymitr wybrał naleśniki z mięsem mielonym i sosem pomidorowym. Do tego wzięliśmy dzbanek soku z pomarańczy. Było wyśmienite. Mąż podzielił się ze mną swoją potrawą i muszę przyznać, że była dobra. Ale i tak wolałam zostać przy swoim. Na początku zdziwiłam się, że mam się najeść takim małym plackiem, a jednak był bardzo syty. Sok dawał przyjemne orzeźwienie. Był początek maja i zaczynało robić się ciepło. Dzieci powoli siadały pociągając się brzegu wózka, z czego byliśmy dumni. Po zapłaceniu, ruszyliśmy na podbój miasta, jak to ja nazwała. Byliśmy nad Tamizą, znowu na wieży Eiffla, aby teraz pooglądać miasto w dzień. Poszliśmy jeszcze na lody i pospacerowaliśmy po całym mieście. Odwiedziliśmy kilka zabytków i muzea, między innymi Luwr oraz popłynęliśmy Sekwoją. Obiad też zjedliśmy na mieście. Wybraliśmy się do pizzerii. Ja ze strażnikiem wzięliśmy na pół mega pizzę z szynką, pepperoni i oliwkami, a Lili zdecydowała się na małą z kurczakiem i warzywami. Po jakże dużym posiłku wróciliśmy do hotelu. Moja siostra bardzo chciała iść do Aquaparku, więc kupiliśmy sobie stroje kąpielowe i poszliśmy tam. Nasze maluchy zostawiłam w punkcie opieki z potrzebnymi rzeczami. Bawiliśmy się cztery godziny, zjeżdżając z każdej zjeżdżalni i korzystając z wszystkich atrakcji. Był basen, robiący morskie fale, inny tworzący własny prąd, który ułatwiał pływanie. Zrobiliśmy też kilka długości na zwykłym, chcą poczuć przyjemność z wysiłku fizycznego. Bardzo brakowało mi tego uczucia. Stęskniłam się za codziennymi treningami. Cieszyłam się, że od środy będę mogła ćwiczyć z Rosjaninem. Może to nie będzie to samo, co w akademii, ale i tak się cieszę. Po wysiłku, postanowiliśmy odpocząć w jacuzzi. Normalnie nie lubię bezczynności, ale moje mieście aż prosiły się o odpoczynek. Młoda miała jeszcze energię, więc pozwoliliśmy jej się dalej bawić, ale miała na siebie uważać. W między czasie poznała inne dzieciaki. Trochę z Francji, trochę z Ameryki, ale i innych krajów. Po jakimś czasie wyszłam z wody i położyłam się na leżaku. Wszystko było na otwartym terenie, więc liczyłam, że moja skóra chwycił trochę słońca. Usłyszałam, że ktoś przesuwa jeden leżak koło mojego. Otworzyłam jedno oko i widząc Dymitra, wróciłam do relaksu.
- Idę po jakieś picie dla nas Roza.- oznajmił i już go nie było.
Po chwili ktoś znowu zajął miejsce obok mnie. Zdziwiłam się, że tak szybko wrócił. Otworzyłam oczy i zobaczyłam kogoś, kogo się w ogóle nie spodziewałam.
- To smutne, że tak piękna kobieta, leży tu zupełnie sama.- powiedział znany mi głos. Chyba mnie nie poznał.
- Tylko nie jestem tu sama Denis.- jego mina była bezcenna, gdy zorientował się z kim rozmawia.
- Rose?!- zdziwił się.
- Tak i radzę ci zejść z tego leżaka, zanim wróci tu jego właściciel.
Chłopak pospiesznie wykonał polecenie, a ja usiadłam.
- Co tu robisz?- spytałam.
- To samo, co jak się ostatnio widzieliśmy. Ale raczej to ja powinienem się o to zapytać. Wszyscy pomyśleli, że nie żyjesz, gdy do nas nie wróciłaś.
- Nie braliście udziału w ataku na siedzibę strzyg jesienią w Nowosybirsku?- zdziwiłam się.
Pokręcił głową.
- Po wakacjach dostaliśmy propozycję wyjazdu do Paryża i teraz tu stacjonujemy. Trochę się pozmieniało. Jest tu tak jakby zamknięta grupa dampirów. Prowadzą ją strażnicy odeszli od służby. Woleli jak my atakować strzygi, a nie tylko się bronić. Trenują nas i uczą najlepszych form walki.
W tej chwili wrócił Rosjanin. Podał mi sok i zwrócił się do dampira.
- Kto to Roza?- odezwał się, mierząc mojego znajomego.
Gdy Denis rozpoznał go, otworzył szeroko oczy.
- Dymitr Bielikow?!- spytał z niedowierzaniem.- Przecież... ty.. to znaczy pan... to znaczy strażnik...- zaczął się plątać.
- Spokojnie.- przerwałam mu męczarnie.- Skarbie to Denis. Pomagał mi, ze swoimi przyjaciółmi, znaleźć cię w Rosji. Byli jedną z niezależnych grup zabijających strzygi. Denis to mój mąż. Obecna królowa znalazła sposób na odmienienie strzygi w tego, kim była wcześniej.
- Niesamowite.- odezwał się chłopak.- To dla mnie wielki zaszczyt.- skinął z szacunkiem strażnikowi.
- Dal mnie również. Stanowiliście postrach wśród strzyg w Rosji.- podał mu rękę, która dampir uścisnął.
- Jesteś tu z resztą?- spytałam, gdy już usiedli.
- Tak ogólnie to tak, ale w Aquaparku sam, bo reszcie się nie chciało. W sumie to jesteśmy winni ci wdzięczność. Gdyby nie twoje rady i nauki dawno już ktoś z nas zginął. Tak jak poprzedni.
- O tym właśnie mówiłam. Robicie sobie samowolkę i nikomu tym nie pomaganie. Gdybyście przeszli szkolenie i wtedy zrezygnowali, byłoby wszystko w porządku. I nie chodzi mi tylko o wasz zespół, tylko też inne na całym świecie.
- Stąd twój pomysł jesienią.
- A właśnie, bo Rose coś wspomniała o jakimś ataku. Co nas ominęło
Wyjaśniliśmy mu, o akcji napadu na strzygi. W końcu Dymitr powiedział, że musimy się zbierać, bo zaplanował dla nas niespodziankę. Znaleźliśmy Lili, która z trudem dała się namówić na powrót i odebraliśmy dzieci. Razem weszliśmy do naszego apartamentu. Po szybkich prysznicach i przygotowaniu dzieci, poszliśmy spać. Pozwoliliśmy mojej siostrze z nami, bo źle się czuła sama w tak wielkim łóżku i wszystko wyglądało trochę strasznie po ciemku. Po wymianie pożegnań i krótkich pocałunków zasnęliśmy