Strony

niedziela, 31 lipca 2016

ROZDZIAŁ 209

- Teraz skręca na lewo.- pokierowałam męża. 
- Ale tam się jedzie na autostradę.- zdziwił się, ale wykonał moje polecenie.
- Tak, ale przed wjazdem jest polna droga. Będziemy jechać nią dziesięć minut... O! To ta. Tak, dobrze. A przed lasem skręć w prawo, a później wyjedziemy na normalną ulicę.
Jedziemy tak od jakiś dwudziestu minut. Oczywiście Lili została w szkole, tak więc będą po nią przyjeżdżać rodzice koleżanki, bo mają po drodze.
- Teraz skręć.- poinformowałam.
- Opowiedz mi coś, co najlepiej wspominasz z tych miesięcy. Jeden dzień od A do Z. Albo coś czego nie pamiętam, a powinienem. Bo wczoraj opowiedziałaś mi wszystko w większym skrócie.
Zastanowiłam się chwilę. Dużo było takich chwil i naszych rozmów. Wreszcie postanowiłam opowiedzieć mu o rocznicy naszego spotkania.
- Było to w na naszym miesiącu miodowym. Dokładnie czwartego października.
- Wtedy moje życie na zawsze się zmieniło. Złapałem ciebie i Wasylisse. Dziękuję, że pojawiłaś się w moim życiu.- położył mi na kolanie swoją dłoń.
Uśmiechnęłam się w jego stronę. On na chwilę również się odwrócił i uśmiechnął. Lecz zaraz musiał wracać do pilnowania drogi.
- Obudziłam się sama w łóżku. Szybko znalazłam liścik od ciebie ze wskazówkami. Najpierw kazałeś mi iść do łazienki się wypindrzyć. Dałeś mi cudowną czerwoną sukienkę. Następnie kazałeś zjeść śniadanie, ale od takiego kucharza to za wiele zachęty nie potrzeba.- strażnik uśmiechnął się na mój komentarz.- Teraz jedz tą drogą na drugą stronę lasu. I skręć w następną drogę po lewej. Na jej końcu będzie nasz dom. Przy jedzeniu była kolejna kartka. Nawet mam je gdzieś schowane, to ci pokaże, jak będziemy na miejscu. Pisałeś, że mam iść za różami i je zbierać. Pierwsza była przywiązana wstążką do klamki. I tak zbierałam bukiet, idąc przez wszystkie pomieszczenia w jakich spędziliśmy ostatnie tygodnie. Różany szlak zaprowadził mnie na plażę, przed czerwony dywan, a naokoło wyspany był biały piasek. Zaczęłam iść po materiale, aż zatrzymałam się przed białym namiotem. Wtedy podszedłeś do mnie od tyłu i założyłeś ten medalik.- dotknęłam biżuterii na szyi, którą ściągałam jedynie do spania, jak obrączkę i pierścionek zaręczynowy.- później pokażę Ci zdjęcie w środku. W namiocie... Ehem... podziękowałeś mi za cały rok. Następnie zrobiłam ci lekcję, a raczej sprawdzian z ubierania mnie.- zarumieniłam się.
- Nigdy nie sądziłem, że zobaczę cię zarumienioną. A ostatnio czerwony to najczęstszy kolor twojej twarzy. Czemu tak cię to zawstydza. Trochę się zmieniłaś.
- Bardzo dużo przez ten czas się zmieniło.- na chwilę zapadła cisza.- Po prostu, ty pamiętasz tylko nasz pierwszy raz. Trochę trudno rozmawiać o takich rzeczach.- nagle pomyślałam o drugiej opcji.- To był nasz pierwszy raz.
Rosjanin zmarszczył czoło. Lili spała z tyłu, więc mogliśmy sobie pozwolić na takie tematy.
- Wiem, że to był nasz pierwszy raz.- nie zrozumiał.
- Nie o to m chodzi.- wzięłam głęboki oddech.- Ty Dymitrze Bielikow zrobiłeś ze mnie kobietę.- wyznałam.
Na początku dalej nie rozumiał. Jednak w chwili, gdy dotarło do niego znaczenie moich słów, stracił panowanie nad kierownicą i wjechał na sąsiedni pas. Cieszyłam się, że dla ludzi to środek nocy i jeździ mało samochodów. Wyrównał pojazd i zatrzymał się na poboczu.
- Byłaś dziewicą?!- szepnął, nie dowierzając.
- Tak.
- I ja...?!- patrzył na mnie wyczekująco. Pokiwałam głową.
- Tak.
- Ni...nie mogę uwierzyć. Jestem takim szczęściarzem. I tak ci się za to odwdzięczyłem.- zaczął się denerwować.
- Jesteś moją pierwszą i jedyną miłością towarzyszu. I nie chcę nikogo innego. To nie byłeś ty. Ty nigdy byś mnie nie skrzywdził. Po za tym sama na to pozwalała.
- Jakbyś miała większy wybór.- zakupił.
Moje serce łamał się na dźwięk bólu i rozpaczy w jego głosie.
Odpięłam nasze pasy i usiadłam na kolanach męża, zarzucając mu ręce za kark. Brzuch trochę mi przeszkadzał, ale nie przejmowałam się tym. Najważniejsze, żeby on poczuł się lepiej.
- Kochanie popatrz na mnie.- zażądałam.
- Nie zasługuję, by tak do mnie mówić.- odparł cicho wciąż patrząc w bok.
- W takim razie, masz szczęście, że jestem innego zdania.- podniosłam mu głowę, bo sam nie raczył tego robić.- Posłuchaj mnie teraz uważnie. Nieważne co powiesz, zrobisz, czy co tam jeszcze można. Nie ważne w jak wielkie gówna się wkopiesz. Zawsze będę z tobą i dla ciebie. Nigdy cię nie zostawię i nie zwątpię w ciebie, tak jak ty nigdy tego nie zrobiłeś względem mnie. Będę za tobą stała murem, choćby i przeciw całemu światu. Bo cię kocham i to nigdy się nie zmieni. Kocham mojego Dymitra jakikolwiek nie jest. Bo wiem, że zawsze tam jest.- położyłam dłoń w miejscu gdzie powinno być jego serce.
Oczy mojego ukochanego zaszkliły się.
- Pamiętasz.
- Miałam dobrego nauczyciela. Ale nie wiem czy go znasz.- zachichotał cicho.- Może o nim słyszałeś, ale osobiście marzenie. Bosko seksowny Rosjanin, z boskim akcentem, który bosko walczy i jest bosko dobry w łóżku.- zamruczałam przeciągle.
Widziałam jak jego oczy ciemnieją z pożądania.
- Tęsknisz za tym?- spytał.
- Może trochę, ale nie chce niczego na tobie wymuszać. Kocham cię i bez tego.
- Według mnie robisz wszystko, żeby to się stało tu i teraz.
- No dobra. Skoro nie chcesz mogę zejść.- zaczęłam się gramolić na swoje miejsce.
Gdy je zajęłam, zapięłam pasy. Jednak auto nie ruszyło. Strażnik pochylił się w moją stronę i złapał jeden z moich kosmyków. Okręcił go sobie na palcu, a później rozpuszczał go i od nowa zaplatał.
- Tylko ty umiesz tak szybko poprawić mi humor.- przyznał, patrząc mi w oczy. Z taką intensywnością i miłością, które były zarezerwowane tylko dla mnie.
- Uwierz mi, to działa w dwie strony.
Dotknęłam dłońmi torsu męża i zbliżyłam swoją twarz do jego. Źrenice rozszerzyły mu się, gdy zrozumiał co zamierzam. Puścił moje włosy i objął mnie w pasie. Nasze usta dzieliły już milimetry, a atmosfera wokół coraz bardziej gęstniała. Nie wytrzymałam napięcia i przyciągnęłam go dłońmi za kark, łącząc nasze wargi w słodkim, pełnym miłości i tęsknoty pocałunku. Jakbyśmy chcieli zapewnić siebie o naszym uczuciu. Po długich minutach odsunęliśmy się od siebie, ciężko łapiąc oddech. Mimo, że było ciemno, w blasku księżyca mogłam dostrzec iskierki radości w oczach Bielikowa. Pewnie z trudem,  wrócił na stoję miejsce i zapiął pasy. Po chwili na nowo odpalił samochód i jechał za moimi wskazówkami.
- To ta droga.- wychrypiałam, po czym odchrząknęłam, aby odzyskać normalny głos.
- To jak mi poszło z tym ubieraniem?- spytał Dymitr, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Byłeś z siebie dumny jak paw.- droczyłam się z nim.

ROZDZIAŁ 208

Obiad nie trwał długo. Przez kilka godzin Wspominaliśmy stare czasy, rozmawialiśmy o sprawach królestwa i takie tam. Nagle moją uwagę przykuł błysk. Zaczęłam się rozglądać za jego źródłem. Nie uszło to uwadze mojego męża.
- Co się dzieje, Roza?- spytał cicho.
Poczułam falę ciepła, jak zawsze, gdy używa Rosyjskiej wersji mojego imienia. Już chciałam powiedzieć, że nic tak, ale zauważyłam coś bardzo interesującego. Zaczęłam się uśmiechać jak głupia do sera. Sydney zauważyła to i na migi rozkazała mi milczeć. Jednak ja nie lubię słuchać innych.
- Bardzo przepraszam...- zaczęłam, ale ktoś mi przerwał.
- Ty?!- zadrwił Christian, za co dostał kuksańca od narzeczonej.
-.... że wam przerwę,- kontynuowałam, nie zwracając uwagi na tego idiotę.- Ale mam silne wrażenie, że Adrian i Sydney mają nam coś ciekawego do powiedzenia.
Wszyscy patrzyli ba nietypową parę. Alchemiczka zabijała mnie wzrokiem. Jednak jej uwagę zwrócił Iwaszkow, chwytając ją za dłoń.
- Skoro już nas nakryłaś mała dampirzyco, nie zostało nam nic innego i się przyznać.- westchnął ciężko, udając smutek.
Sydney nagrała powietrza.
- Adrian mi się oświadczył.- powiedziała.
Przy stole zaczął się charmideł. Siedziałam dumna z siebie, gdy reszta dziewczyn już pędziła im gratulować. Za to chłopakom opadły kopary. Jednak zanim którakolwiek się podniosła, Adrian powstrzymał się.
- Jeśli już się przyznajemy, to dajcie nam się przyznać do wszystkiego.- powiedział i zrobił przerwę.
Zdziwiona, przyglądałam się im ze zmarszczonym czołem. Co mogą chcieć nam powiedzieć? Sydney nagle zrobiła się czerwona i spuściła wzrok. Iwaszkow kontynuował swoją przemowę
- Otóż, kilka dni temu dowiedziałem się, że... będę ojcem.
Na kilka sekund zapadła głucha cisza. A po niej wszystko się zaczęło. Wszyscy doskoczyli do przyszłych rodziców i zaczęli im gratulować i ściskać. Para wstała i odeszła trochę od stołu, aby zrobić miejsce.
- No chłopie, to żeś się wpakował.- poklepałam moroja po plecach, gdy przyszła moja kolej.- Teraz musisz dbać o rodzinę, koniec imprez, alkoholu i papierosów.
- Teraz mam coś o wiele cenniejszego.- powiedział i pocałował narzeczoną w rękę, patrząc na nią z miłością. Cieszę się, że znalazł prawdziwą miłość. Odruchowo złapałem za dłoń ukochanego.- Doskonale wiesz, że mogłaś to być ty.- szepnął, gdy go przytulałam.
- Iwaszkow nie przeginaj. Rozmawialiśmy o tym.- upomniałam go. Następnie przytuliłam Sydney.- Gratuluję. Pilnuj go.
- Spokojnie. Już ja zadbam by nawet nie myślał o innych dziewczynach.
- No Eddy już tylko na was czekamy.- powiedziałam, gdy wszyscy wrócili na swoje miejsca.
- Tylko mi się z dziećmi nie spieszyć.- Lissa z udawaną groźbą pokiwała palcem, a reszta zaczęła się śmiać.
- Dajcie im się nacieszyć wolnością. Mają czas na wesele.- Mason stanął w ich obronie, ale pierwszym zdaniem naraził się na gniewną minę żony.- Po za tym Jill jest jeszcze niepełnoletnia.- użył innego argumentu, przytulając ukochaną.
Po pół godzinie wszyscy zaczęli się zbierać.
- Rose, Dymirt, mogę was prosić jeszcze do komnaty gościnnej?- spytała królowa.
- Oczywiście.- odpowiedziałam chcieliśmy już iść, ale zatrzymał nas mój ojciec.
- Jeszcze mam takie pytanie, bo chyba Bielikow nie pamięta naszej rozmowy na polowaniu.- uśmiechnął się cwanie.
O nie! Nie pozwolę, żeby znowu mi go zabrali.
- Nie ma takiej potrzeby. Dymirt już kilka rzeczy sobie przypomniał.- zapewniłam zanim mój ukochany zdążył się odezwać.
- Czy aby na pewno?- Abe podniósł jedną brew.
- Tak panie Mazur.- potwierdził strażnik, gdy go szturchnęłam.
- No cóż. Ale jakbyś znowu zapomniał, to ja na powtórkę zawsze chętny.- mój ojciec wyglądał na trochę rozczarowanego.
Pożegnaliśmy się za wszystkimi i poszliśmy do Lissy. W komnacie usiadłam, jak zawsze koło przyjaciółki. Rosjanin chyba nie do końca wiedział, gdzie się podziać, więc poklepałam miejsce obok, żeby je zajął. Gdy to zrobił wtuliłam się w jego ramię. Spiął się, ale po chwili się odprężył i objął mnie. Zaskoczył mnie tym. Najwidoczniej chciał mi sprawić przyjemność. Tak bardzo go kocham. Para królewska siedziała tak samo.
- Więc o co chodzi?- zaczęłam.
- Najważniejsze sprawy.- odpowiedziała Lissa.- Hans wróci dopiero za tydzień, bo był w ramach szpiegowania tych, co obserwowali Dwór. Stracił kontakt ze szpiegami i sam musiał jechać. Okazało się to podpuchą. To wszystko było sprawką strzyg. Skoro jest po ataku, wszystko wraca do normy. Dymitr odzyskuje urlop i możecie wrócić do domu.
- Hans przekazał nam jeszcze kilka informacji.- wtrącił Ozera- Mówił, że to dla ciebie Rose. Nie wiem, o co chodzi, ale Kirowa się zgodziła,- ucieszyłam się w środku.- ale tylko ze względu na Bielikowa.
- Co za krowa!- wtrąciłam, czym zasłużyłam na karcące spojrzenie męża.
Ale nic sobie z tego nie zrobiłam. Nienawidzę tej kobiety. Wykorzysta każdą okazję, żeby wytrącić mnie z równowagi. Christian nie wzruszony, kontynuował.
- A w śród strażników przeprowadzono testy i dowództwo zgodziło się z twoim pomysłem. Też nie mam pojęcia co to znaczy.
- Chodzi o to, ze ja i Dymitr jesteśmy niepokonani razem, bo chcemy chronić siebie nawzajem.- tłumaczyłam.- Ale to jest powód czemu nie możemy wspólnie chronić morojów. Dlatego podsunęłam Hansowi pomysł, żeby pary ustawiać z dala od morojów. Wtedy ochrona będzie skuteczniejsza.
- No nawet ja muszę przyznać, że nieźle.
- Jeśli usłyszałam pochwałę z ust Christiana, to znaczy, że to jest coś.- przyznała i razem z przyjaciółką zaczęłyśmy się śmiać.
- Wracając.- Lissa się trochę uspokoiła.- Chciała bym, abyście sprawdzili ten mój dom, i ocenili czy się nadaje. Mogłabym posłać kogoś innego, ale ufam wam. Potrzebuję wykresu co się nadaje, a co kupić. Ja się w ogóle nie znam nad tym, co potrzeba małym dampirom.
- Spokojnie. Wszystkim się zajmiemy.- zapewniłam.- Ale pamiętasz, że za miesiąc lecimy?-Mąż popatrzył na mnie zdziwiony.- Niespodzianka.- szepnęłam z uśmiechem, tak żeby wszyscy to usłyszeli i zaczęliśmy się śmiać.
- Tak, pamiętam. Nawet wszystko wam załatwię, żeby Twój ojciec zostawił biedną Sydney w spokoju.
- No nie. Dalej ją meczy?! Już ja z nim sobie porozmawiam. Będzie ją błagał na kolanach, żeby coś więcej zrobiła.
- Nie kiedy można ciebie bać się bardziej niż jego.
- To prawda.-przytaknęłam królowej ze złowrogim uśmiechem.
Jeszcze chwilę pogadaliśmy, ale zrobiło się późno i musieliśmy wracać. Po drodze zagarnęliśmy Lili, która została z księżniczką w sali. Przez całą obiadokolacje bawiła się w przygotowanym kąciku. Postanowiliśmy z rana wracać do domu, więc w mieszkaniu spakowaliśmy się, wykapaliśmy i poszliśmy szybko spać.