Strony

piątek, 29 lipca 2016

ROZDZIAŁ 206

Po raz kolejny zbierało się na poważną rozmowę. Ale tym razem postanowiłam zrobić nam czekoladę. Postawiłam dwa kubki z panującą cieczą na stoliku w salonie, a sami usiedliśmy na sofie. To mi przypadła rola rozpoczęcia rozmowy.
- Zanim zacznę opowiadać, co wydarzyło się przez ostatnie osiem miesięcy, miałeś pytanie w kawiarni.- przypomniałam.
- No tak.- Dymitr spuścił wzrok, zbierając myśli. Po chwili ciszy podniósł go.- Miałem dzisiaj sen. Coś mi mówi, że to ważne, ale nie umiem tego określić w czasie. Jest też możliwość, że wymyślam jakieś obrazy, w desperackiej próbie przypomnienia sobie cokolwiek. Tak więc, śniło mi się, że chodziliśmy po jakimś małym miasteczku i rozmawialiśmy jak dawniej. Jakby nic się nie wydarzyło.- na kilka sekund się zawiesił.- Mówiłaś, że zawsze chciałaś podróżować po świecie. Wtedy zabrałem cię do biblioteki. Przeglądaliśmy atlas świata. Otwieraliśmy na jakiejkolwiek stronie i wymienialiśmy się uwagami na temat miejsca. Aż wylosowałem Nowosybirsk. Atmosfera stała się jakaś nie swoja i sen się skończył.
- Masz rację. To była desperacka próba przypomnienia sobie...- zwiesił zawiedziony głowę.- i jakiś cudem udana.- dokończyłam.
Zdziwiony spojrzał na mnie. Jego mina była bezcenna. Zaczęłam się śmiać, jak opętana.
- Gdybyś widział swoją minę.- nie mogłam się uspokoić.
Nagle poczułam, że ktoś mnie złapał za biodra. Nie trudno się domyślić, kto to był. Ukochany siłą położył mnie na sofie. Oczywiście opierałam się, bo wiadome było jak to się skończy. Jednak moje protesty zdały się na nic. Nie bez powodu na treningach to ja leżałam na macie. Gdy już leżałam, zaczął mnie łaskotać.
- I co?- spytał podczas torturowania mnie.- Nadal chcesz się śmiać?
- Nie! Już nie!- krzyczałam przez śmiech.- Zostaw mnie. Poddaję się!
Przestał, a ja mogłam nabrać powietrza. Dopiero teraz zauważyłam jak blisko jest jego twarz. On też musiał sobie przed chwilą to uświadomić. Klęczał z moimi biodrami między nogami chyba nie wiedział co zrobić. Podniósł jedną rękę i zaczął bawić się moimi włosami. Przez moment patrzył na nie. Następnie przeniósł wzrok na moją twarz. Patrzył na mnie jak na najcenniejszy skarb. Chciałam mu się odwdzięczyć tym samym, ale było za późno i utonęłam w jego brązowych, jak najsłodsza czekolada, oczach.
- Wciąż tak samo piękne.- z zamyślenia wyrwał mnie jego głos przepełniony zachwytem-Pomimo tylu przeżyć, bólu, ciągle mnie zachwyca. Trochę się zmieniłaś, przyznaję, ale tylko na dobre. Jesteś taka cudowna. I nigdy nie odrzuciłaś mojej miłości. Nie boisz się mnie.
- A czego mam się bać? Przecież nie zrobisz mi krzywdy.- zdziwiłam się.
- Czemu wierzysz w to, że jestem dobry i to nie była moja wina, bardziej ode mnie?
- Bo tobie nie pozwala na to honorowe przekonania, wiążące się z czytaniem Westernów i noszeniem prochowca szeryf.
Zachichotał na moją uwagę.
- Kocham cię Roza.
- Ja tiebia toże liubliu tovarishch (towarzyszu).
- Słowo daję, że będziesz umiała Rosyjski lepiej ode mnie.
- Jeśli dalej będziesz mnie uczył, to może ci dorównam.
- Nie wiem, czy jestem aż tak dobrym nauczycielem.
Cmoknęłam go w usta.
- Jesteś najlepszym nauczycielem. I nie mów, że nie, bo i tak w to nie uwierzę.- dodałam, gdy chciał zaprzeczyć.
- Jesteś wspaniała.- powiedział i mnie pocałował.
Mocno i z uczuciem oddałam pocałunek. Po chwili leżeliśmy mocno wtuleni w siebie na podłodze, na którą się przypadkowo sturlaliśmy.
- To może w końcu opowiem ci co się stało przez te kilka miesięcy?- zaproponowałam.
- Zgoda.- odpowiedział mój ukochany, ale w dalszym ciągu nie wypuszczał mnie z ramion.
Już chciałam zacząć, kiedy przerwał mi znajomy głos w głowie.
Witajcie.- przywitała nas Luna.
- Cześć.- powiedzieliśmy jednocześnie, po czym się zaśmialiśmy.
Dostałam od gwiazd zgodę na udzielenie wam pomocy.
Jej słowa były bardzo tajemnicze.
- Co to znaczy?- spytał niepewnie Dymitr.
To znaczy, że mogę pokazać ci przeszłość, jako obserwator. No nie wszystko.
Zarumieniłam się, gdy uświadomiłam sobie, czym to nie wszystko jest. Przecież nie będę szczegółowo opisywać każdego naszego stosunku. Zgodziliśmy się i zaczęłam opowiadać mężowi wszystko, co się stało od rozprawy którą pamiętał. Starałam się jak najdokładniej przypomnieć sobie wszystko. Pomagały mi obrazy przesyłane przez łanię. Gdy skończyłam w głowie strażnika musiał być wielki bałagan.
- Czyli, że widziałaś mnie dwa razy pijanego?- próbował wszystko ogarnąć.
- No powiedzmy trzy, bo po weselu do najbardziej trzeźwy nie należałeś.
- I Tasza żyje, pomogła nam zabić Roberta, po tym jak prawie dwa razy zabiła ciebie?- dopytywał.
- No wiem. Dziwnie to wygląda.
- I przez tą akcję straciłem pamięć?
- Tak.
Zaczął cicho chichotać, co zbiło mnie z tropu.
- Wiedziałem, że życie z tobą nie będzie spokojne, ale aż tyle przygód?!- zaczął się uspokajać.
- No takie moje szczęście.- westchnęłam.
- To czyni cię niezwykłą i wspaniałą. Nie wierzę, że mimo tylu złych rzeczy, ty dalej jesteś uśmiechnięta i umiesz mnie wspierać.
- To w większości dzięki tobie. Gdyby nie ty, to od półtora roku robiłabym za dziwkę sprzedająca krew.
- Ja tak nie myślę. Jesteś silną kobietą. Nie było mnie przy tobie cztery miesiące, a zdałaś test śpiewająco z tego co słyszałem.
- Do którego w większości ty mnie przygotowałeś. Przed egzaminem wyobrażałam sobie, że jesteś obok i to dodało mi sił. A nawet moja wyobraźnia pogalopowała do czasu prywatnej nagrody za dobry wynik.- użyłam bardzo zmysłowego tonu.
Widziałam jak oczy Bielikowa ciemnieją. Pojawiło się w nich pożądanie. On nie pamięta nic, wiec dla niego była tylko stara warownia. Ciekawe czy bardzo jest spragniony bliskości mojego ciała? Jednak nie mieliśmy na to czasu, bo trzeba odebrać Lili ze szkoły, a następnie przygotować się na obiad z królową. Gdy uświadomiłam to mężowi, zrobił niewyraźną minę, ale pomógł mi wstać i razem poszliśmy po moją siostrę.