Strony

poniedziałek, 25 lipca 2016

ROZDZIAŁ 203

Dymitr sprawnie ubrał na nogi obuwie i sięgał po swój prochowiec. Kiedy ja męczyłam się ze swoim, podniósł mnie i posadził na szafce na buty.
Następnie pomógł mi wsunąć kozaki. Poczułam się jak przed akcją i zapominając się, pocałowałam go w usta. Co mnie zdziwiło, ukochany odwzajemnił pocałunek, opierając dłonie na meblu, czym mnie uwięził. Przestałam racjonalnie myśleć i zarzuciłam mu ręce na ramiona, zatapiając palce w jego aksamitny włosy. Jęknął, gdy za nie pociągnęłam. Tak bardzo tęskniłam za tym smakiem i miękkością jego warg. Bielikow pogłębił pocałunek, jedną ręką jeżdżąc coraz wyżej po moim boku. Zaczął bawić się moimi włosami.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Oderwaliśmy się od siebie jak oparzeni, ciężko dysząc. A czego ja się spodziewałam? Wróciliśmy na Dwór, wróciliśmy do ludzi przeszkadzających nam w każdej chwili. Ale tak jest zawsze. Podczas chwil i rozmów, ważnych dla naszego związku, ktoś lub coś musi nam przerwać. Standard. Zeszłam z szafki i wygładziłam swoje ubranie. W tym czasie mój mąż poprawił włosy i otworzył drzwi. Stanął w nich Leo.
- Strażniku Bielikow. Dobrze widzieć cię w śród żywych.
Nie zrobił tego celowo, ale nie odpowiednio dobrał słowa. Dymitr w sumie jest świeżo po etapie martwego wampira. W takich okolicznościach to zdanie nabrało drugiego znaczenia. Jednak Rosjanin dzielnie zachował kamienną twarz.
- Dziękuję.- odpowiedział tylko.
Strażnik patrzył na nas zdezorientowany. Normalnie Dymitr poklepałby go po plecach i rzucił tekst typu "Też się cieszę.". Teraz najwyraźniej widać, jak bardzo się zmienił. Postanowiłam to wytłumaczyć zdziwionemu dampirowi.
- Dymitr ma częściową amnezję. Nie pamięta kilku ostatnich miesięcy, ale pracujemy nad tym.
- Właśnie widzę.- Leo uśmiechnął się znacząco.
Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale wtedy popatrzyłam na ukochanego. Przygryzłam wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Na ustach był wysmarowany moją szminką. Postanowiłam zmienić temat
- Lepiej powiedz, co cię do nas sprowadza tak wcześnie?
- Królowa zaprasza was dzisiaj na obiad.- oznajmił
- Kto będzie?- spytałam niepewnie.
- Księżniczka, Lord Ozera, Lord Iwaszkow, panienka Sydney, strażnicy Ashford i Castile oraz pozostali strażnicy, jako ochrona.
- Ok, dzięki. Będziemy punktualnie.
- To ja lecę z powrotem do Lissy. A i Lili ma być z wami. To pa.
- Pa.- zamknęłam za strażnikiem drzwi.
Następnie zaczęłam się śmiać, jak opętana. Ukochany patrzył na mnie jak na wariatkę.
- Nie idziemy?- spytał.
- Idziemy, ale najpierw idź się umyj.- nie przestawałam się śmiać.
Mąż spojrzał w lusterko i od razu sięgnął po chusteczki. Starł sobie ślad po naszym namiętnym pocałunku. zaśmiałam się z jego miny, otwierając drzwi. Razem poszliśmy do Lili.
- No myślałam, że już nigdy nie przyjdziecie.-ledwo weszliśmy do jej pokoju, a nas wyciągnęła na zewnątrz.- To co dzisiaj ćwiczymy? Może wykopy, albo podcinanie. A dostane dzisiaj sztylet?- pytania wychodziły z tej dziewczyny jak z karabinu. Strażnik zaczął się śmiać.
- Teraz jestem pewny, że to twoja siostra.
Uspokoił się dopiero, gdy wyszliśmy z budynku. Zdziwił się, kiedy zamiast na salę, poszliśmy do parku.
- Gdzie my idziemy?- spytał zdezorientowany.
- Zawsze w parku mamy lekcje. Mówisz, że świeże powietrze dobrze nam zrobi i uodporni mnie na zimną temperaturę i wysiłek podczas niej.- Lili próbowała udawać jego instruktażowy ton. A ja próbowałam nie wybuchnąć śmiechem.
- Po za tym to nasz park. Może coś ci się przypomni.- dodałam.
Na miejscu mała chciała już zacząć biegać, kiedy ją powstrzymałam.
- A śniadanie było pyszne?- spytałam wiedząc, że nic nie jadła.
- Nie jestem głodna.- zaprotestowała. Doskonale zdawała sobie sprawę, do czego piłam.
Nie słuchając jej sprzeciwów dałam jej pudełko z resztą ciasta z naszego śniadania. Gdy tylko je zobaczyła, z ochotą zjadła. Teraz czas na trening.
Standardowo najpierw moja siostra zaczęła biegać wokół fontanny, a my usiedliśmy na ławce.
- Ile tak będzie biegać?- spytał Rosjanin.
- Pół godziny.- oznajmiłam.
Nagle objął mnie ramieniem. Instynktownie wtuliłam się w niego.
- Roza,- rozkoszowałam się brzmieniem mojego imienia w jego ustach.- chciałem z tobą porozmawiać. O tym, co się stało przed wyjściem.
Zesztywniałam. Bałam się tego co usłyszę. Nie mam pojęcia, co o tym myśli. Jedyne czego jestem pewna, to to, że odwzajemnił go i tęsknił za tym tak samo jak ja. Ale czy otworzy się przede mną? Będzie umiał się do tego przyznać?
- Dymitr. Ja nie chcę na ciebie naciskać. Nie chciałam, żeby to tak wyszło.- zaczęłam się tłumaczyć. Nagle bardzo zainteresowały mnie moje paznokcie.-To był impuls chwili. Nie powinnam tego robić, tak wcześnie...
Nie mogłam dokończyć. Przeszkodziły mi w tym wargi męża. Szybko podniósł mi głowę za podbródek i wbił się w moje usta. Od razu oddałam pocałunek. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Nadal byliśmy blisko twarzami, a nasze czoła się stykały. Oddychaliśmy szybko. Patrzył na mnie z miłością, aż mi się gorąco zrobiło.
- Nie uważasz, że nie powinniśmy?- zdziwiłam się.
- To samo pytanie zadałaś mi po ataku na akademię, kiedy przechodziliśmy kolo warowni.- uśmiechnął się.
- I uciszyłeś mnie w ten sam sposób.- odwzajemniłam jego gest.
- Nigdy nie będzie nic niewłaściwego w całowaniu cię. Nie chcę, żebyś traktowała mnie jak wtedy. Chcę żebyś traktowała mnie jak przed akcją.
- Wiesz, że to nie będzie proste?- spytałam.
- Czemu?- zmarszczył czoło.
- Ponieważ będę czuła się dziwnie, wiedząc że nie pamiętasz tego i że wciąż się obwiniasz.
- Damy radę. Opowiesz mi jak było. Ja chcę żyć w szczęściu z tobą.
- Nie będziemy mogli być ze sobą szczęśliwi, jeśli ty nie będziesz szczęśliwy ze sobą. To jeszcze nie ten czas.
- No dobrze.
Ale nie pogardziłam jego ramieniem. Siedzieliśmy tak przytuleni, póki Lili nie skończyła. Po rozciąganiu się, przyszła kolej na moją lekcję teorii. Bielikow nie ukrywał zdziwienia i dumy. Następnie zrobił trening, na sprawdzenie jej umiejętności. Po ćwiczeniach odprowadziliśmy dampirzycę do szkoły, a później poszliśmy na drugie śniadanie do naszej kawiarni. Mój mąż bardzo się zdziwił, że to TA kawiarnia.