Strony

niedziela, 24 lipca 2016

ROZDZIAŁ 202

Obudziłem się wcześnie. Gdy otworzyłem oczy, pokój nabierał niesamowitych barw dzięki promieniom zachodzącego słońca. Najwidoczniej nie byłem aż tak zmęczony. Tylko mój sen... będę musiał spytać o to Rozę. Ale to później. Popatrzyłem na swoją żonę ( jak to dziwnie, a za razem pięknie brzmi.) Która spala w takiej samej pozycji, gdy ja zasnąłem. Wciąż wyglądała tak niewinnie. Nie mogę uwierzyć, że chciałaby być ze mną. Też bym tego chciał, ale coś we wnętrz mi nie pozwala. Ciekawe czy jej pocałunki smakują tak słodko, hak pamiętam? Może gdy mi wszystko opowie, moje nastawienie się zmieni. Jedno wiedziałem na pewno. Jeśli obudzi się w takiej sytuacji, poczuje się głupio i odsunięcie, a później cały poranek będzie zdołowana. Tak jak wczoraj w samochodzie. Uwolniłem się z jej objęć, tak żeby się nie obudziła, co nie było trudne, bo spała twardo jak kamień. Ostatnie wydarzenia musiały ją bardzo zmartwić i zmęczyć. Pocałowałem ją w czoło i stanąłem na środku pokoju. Co by tu zrobić? Pomyślmy. Ciekawe czy Rose nauczyła się gotować, czy to ja robię za jej kucharza? Bez różnicy. Miło będzie jeśli ja coś zrobię na śniadanie, po tym wszystkim co dla mnie zrobiła. 
Ubrałem dresy i koszulkę, które znalazłem w szafie i poszedłem do kuchni. Dopiero teraz zauważyłem, jaka jest ładna. Na ścianie były gwoździe i ciemniejsze kwadraty, świadczące o tym, że wisiały tu jakieś zdjęcia. Szafki były białe z brązową płytą na górze. Na środku stał stolik na nie więcej niż cztery osoby. Do tego nowoczesna kuchenka z podgrzewaną płytą. Obok stała zmywarka, a na niej mikrofalówka. Na wyspach kuchennych były blender, zaparzacz do herbaty, ekspres do kawy i czajnik elektryczny. Jeśli tutaj mamy takie wyposażenie, boję się co jest w naszym domu. Naszym. Moim i Rozy. Spełnienie moich marzeń. A niby nie tak powinno być. Co ja mam teraz zrobić? Najlepiej śniadanie. Zacząłem szukać produktów. O dziwo, wiedziałem, gdzie co jest. Musiałem dużo czasu spędzać na gotowaniu.

ROSE

Obudziłam się przytulona mocno do poduszki. Chciałam przytulić się do ukochanego, więc wyciągnęłam rękę w lewą stronę. Ale nie tylko nie znalazłam Rosjanina, ale i łóżka. Okazało się, że leżę na jego połowie. Ale gdzie on jest? Nigdy nie wstawał, póki się nie obudziłam, albo sam mnie budził. Wtedy do mojej świadomości dotarły dwie rzeczy. Wspomnienie poprzednich dni, to co się wydarzyło i cudny zapach. CZEKOLADA!!
Natychmiast wyskoczyłam z łóżka. Ubrałam się w luźne dresy, czarną bluzkę i ogarnęłam się w łazience. Następnie podążyłam za wonią. Uwielbiam tą słodką brązową maź, o kolorze oczu Dymitra. Boli mnie, że nic nie pamięta, ale wierzę w to, że sobie przypomni. Nawet te najgorsze chwile, tylko żeby był szczęśliwy. Niczego więcej nie pragnę.
W kuchni zostałam zwykły widok. Mojego męża przy kuchence. Aż trudno uwierzyć, że tak się od siebie oddaliliśmy. Usiadłam na krześle, wpatrując się w strażnika, mieszającego coś w rondlu. Po chwili wylał jego zawartość do blachy, która leżała przy oknie. Dopiero teraz ją zauważyłam.
- Jak się spało?- spytał, nie patrząc ma mnie. 
- Zaskakująco dobrze. Łóżka szpitalne są strasznie niewygodne. A tobie?
- Też dobrze.
Położył przede mną talerz z ciastem francuskim z owocami, oblanym kremem śmietankowym i czekoladą. Sam miał taki sam, tylko z mniejszą porcją. Założę się, że nałożył mi pół blachy. Od razu zabrałam się za jedzenie. Ze środka wypływał syrop klonów. To było pyszne.
- To jest cudowne.- zachwycałam się po pierwszym kęsie.- Musisz częściej robić mi takie śniadanie.
- A co zazwyczaj jemy na śniadanie?- spytał ciekawy.
- Naleśniki, tosty lub kanapki. Nie kiedy nawet sam pieczesz bułki.
- Czyli ja zajmuję się kuchnią?- dopytywał.
- Ja tylko odgrzewam gdy masz służbę, ale raz zrobiłam prawie całą kaczkę. To było dzień przed świętami. Zamknęłam cię w łazience, a sama poszłam gotować.- uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
- Zamknęłaś mnie w łazience?!- spytał zszokowany.
- Ze mną się nie zadziera.- uśmiechnęłam się cwanie. Następnie wybuchłam śmiechem na minę Dymitra.- A tak na serio, to kazała ci się ogarnąć przed świętami. Lili była wtedy u moich rodziców. Postanowiłam ci pomóc i razem robiliśmy ciasto. W międzyczasie wywiązała się bitwa na mąkę. Skończyło się na tym, że uciekam, a ty wolałeś za mną, że jestem żmiją, co zważywszy na fakt, że jestem córka Żmija nie oddala się od prawdy. Po wspólnej kąpieli zamknęłam cię w łazience. Koniec.
- Czekaj. Powiedziałaś "wspólnej kąpieli"?!- popatrzył na mnie zszokowany.
- Tak. Po wszystkim staliśmy się bardziej odważni i rzadko się zdarzało, żeby między... jakby to delikatnie nazwać, aktami naszej miłości była przerwa dłuższą od dwóch dni. No jeśli byliśmy razem. Bo na akcji to trudno.
Widziałam, że trochę się speszył. Sama poczułam, że się rumienię. Przez chwilę jedliśmy w niezręcznej ciszy. Na szczęście przerwał ją Bielikow.
- Przed snem trochę myślałem. O tej sytuacji. O nas...
- I co wymyśliłeś?- spytałam z lekkim strachem.
- Ja... kocham cię.- powiedział szeptem. Patrzyłam zszokowana.- Wystarczyło mi kilka godzin z tobą, żeby uświadomić sobie, że nigdy nie przestałem. Chciałem na nowo okłamywać ciebie i siebie, co nigdzie by nie prowadziło. Ale to nie zmienia faktu, że...
- Nie potrafisz sobie przebaczyć.- dokończyłam za niego.- Potrzebujesz jakiegoś bodźca, który by ci pomógł. Który zapewniłby cię, że moje uczucia się nie zmieniły.
- Rose to nie tak...
- Właśnie, że tak.- przerwałam mu.- Ja to wiem. Kochasz mnie, niby wierzysz mi, że ja ciebie też, ale nie umiesz sobie wybaczyć i uwierzyć, że to wiesz.
Patrzył na mnie zdziwiony.
- Czytasz ze mnie jak z jakiejś książki. Lepiej niż przed przemianą.- nie mogłam odczytać nic z jego twarzy. Popatrzyłam na zegarek w kuchence.
- O matko! Już tak późno?! Zbieramy się.
Szybko wstałam od stołu i wsadziłam naczynia do zmywarki. Rosjanin także się podniósł.
- Ale o co chodzi?- spytał zbity z tropu.- Myślałem, że opowiesz mi o naszej przeszłości.
- To później. Teraz trzeba iść do Lili. Uczymy jej walki, a ona nam tego nie odpuści. I trzeba jeszcze zajść do Hansa. Mam do niego sprawę.- uśmiechnęłam się diabelsko.
- Na jego miejscu bym się bał.- zaśmiał się Rosjanin idąc do przedpokoju.