Strony

sobota, 9 lipca 2016

ROZDZIAŁ 186

Odkręciłam wodę, która zaczęła lać się do wanny. O tak! Zanurzyć się w ciepłej wodzie to to, czego potrzebuję. Nalałam trochę płynu do kąpieli o zapachu truskawki. Znalazłam kilka świeczek i poustawiałam je w różnych częściach łazienki. Z twarzy zmyłam rozmazane makijaż. Gdy skończyłam, zapaliłam, jak się okazało, zapachowe świeczki i zgasiłam światło. Aromat truskawki mieszał się z wonią jaśminu. Po chwili do łazienki wszedł mój mąż. Wpatrywał się w wystrój oniemiały.
- No Roza, umiesz zrobić klimat.- przyznał, kładąc jakiś materiał na pralce.
Podszedł do mnie i pocałował delikatnie. Dotyk tych ust, to jest to, czego pragnę od godzin. Takie słodkie i miękkie. Czuję się, jakbym latami ich nie czuła, a wspomnienia nie odzwierciedlają rzeczywistej rozkoszy. Dymitr chyba czuł to samo, ponieważ pogłębił pocałunek. Poprosił językiem o wstęp, który bez wahania mu udzieliłam. Gdy tylko z niego skorzystał, nogi się pode mną ugięły. Ukochany złapał mnie za pośladki i podniósł, zmuszając do oplecenia go nogami. Uczyniłam to z największą rozkoszą. Palce zatopiłam w jego włosach. Były takie delikatne i zarazem mocne w dotyku. Pociągałam za nie, co wywołało cichy jęk, prosto w moje usta. Poczułam na plecach zimną ścianę.
- Roza...- mruczał, przechodząc na szyję.
Po chwili moja bluzka leżała gdzieś w kącie. Nie byłam mu dłużna. Trochę mi pomógł, ale koniec końców, cieszyłam się ciepłem i widokiem nagiego torsu najseksowniejszego mężczyzny na świecie. Mojego mężczyzny. On też nie mógł oderwać ode mnie wzroku. Czarny stanik idealnie pasuje do mojej opalonej skóry i ciemnych włosów. Czułam na sobie jego palący, głodny wzrok, gdy obmyślał, jak najlepiej pozbyć się ze mnie reszty ubrania.
- Pomyśleć, że tak piękną kobietę, traktowałem jak zwykłą uczennicę.- mówił całując mój dekolt.
Jednocześnie czułam zsuwające się ze mnie leginsy.
- Nigdy mnie tak nie traktowałeś.- powiedziałam pewnie.
Oderwał się od mojego ciała i popatrzył mi w oczy. Wytrzymałam pełne pożądania spojrzenie. Po chwili na jego twarzy pojawił się cwany uśmieszek. W tej samej chwili poczułam na plecach ciepłą dłoń i palce majstrujące przy zamku.
- Masz rację. Od zawsze więcej od ciebie wymagałem. Z czasem dotarła do mnie prawda, w którą nie chciałem uwierzyć.- przybliżył usta do mojego ucha. Na karku czułam jego oddech.- Byłaś moją miłością od pierwszego wejrzenia.
W tym momencie mój stanik wylądował na posadzce. Dalej wszystko działo się bardzo szybko. Uwolniłam się z objęć strażnika i stanęłam na zimnych kafelkach. Szybko zabrałam się za rozpinanie jego paska, nie przestając patrzeć w brązowe tęczówki, które w blasku świec miały nasyconą barwę ciemnej czekolady.
- Mówią, że oczy to odbicie duszy.- dyszałam ciężko z emocji i pożądania.- Twoje źrenice uwięziły mogą duszę w tobie. Dlatego umieram sto razy patrząc w nie i tysiąc, nie mogąc ich zobaczyć.
Kończąc zdanie, zrzuciłam mu drżącymi rękoma bokserki na podłogę. Nie zauważyłam kiedy, ale ja też już byłam naga. Bielikow Pochwycił mnie w ramiona i razem weszliśmy do wanny. Otuliła nas gorąca woda (na tyle, żeby nie zaszkodzić dzieciom), trochę studząc nasz zapał. Ruchy stały się wolniejsze i bardziej ociężałe. Oparłam się plecami o tors męża, rozkoszując się tą chwilą.
- Od kiedy cię poznałem...Nasze dusze są połączone Roza. Na zawsze będziemy razem. Nic nas nie oddzieli. Żadna odległość, żadna siła...
- Nawet śmierć.- wtrąciłam.
- Nawet śmierć.- powtórzył, chcąc nas w tym upewnić.
Po chwili naszła mnie pewna myśl.
- Jeśli zginę będę na ciebie czekać. Ale nie spieszy się. Wszystko w swoim czasie.- powiedzieliśmy... jednocześnie.
- Roza, to przeznaczenie. Już nigdy nie zwątpię. Cokolwiek miałoby się wydarzyć, przejdziemy to razem.
Mówiąc to, wsunął swoją otwartą dłoń pod moją, luźno unoszącą się w wodzie, tak, że stykały się wewnętrznymi stronami. Jego palce znalazły się pomiędzy moimi, a ja zacisnęłam je, wiążąc symbolicznie na zawsze. Oczywiście delikatnie, żeby nie uszkodzić bardziej, już i tak bolący nadgarstek. Czułam się potrzebna, zapewniając mu ochronę. Nie wiem, czy on też tak to odbierał, ale ja czułam się dumna. To nie prawda, że zawsze mężczyzna broni kobietę. Ona może też mieć potrzebę zapewnienia bezpieczeństwa ukochanemu. I ja właśnie taką mam. Może nie mogę wiele zrobić w takim stanie, ale po porodzie będę się starała bardzo.
- Nigdy nie przypuszczałem, że mogę kogoś pokochać z taką siłą.- szepnął mi do ucha, mając mnie wolną ręką. Nasze splecione dłonie położył na moim brzuchu.- Potęga miłości dalej mnie zadziwia.
- Wszystko jest możliwe, wystarczy tylko uwierzyć.
- Roza.- spojrzał na mnie, przez moje ramię, szczerze rozbawiony.- Od kiedy to częstujesz innych moimi "lekcjami typu zen"?
Chciał nakreślić cudzysłów, ale że nie pozwoliłam mu zabrać ręki, zrobił go tylko tą z mydłem. 
- Od pewnego czasu. Ale wiesz, czego przez całą naszą znajomość się dowiedziałam?- zapytałam.
- No proszę. Jestem bardzo ciekawy twoich wniosków.
- Dzięki tobie wiem, że do rad można się stosować. Ale żeby je dawać, trzeba samemu ich doświadczyć. Na przykład, ta przed chwilą. Zawsze wierzyłam w naszą miłość, że nie jesteśmy gorsi od morojów, że dam radę cię uratować. I z niemałą pomocą to wszystko się udało.
- I przypisujesz swoje osiągnięcia wierze?- spytał.
- Gdybym nie wierzyła, że coś jest możliwość, to po co miałabym się za to brać i marnować czas. Ale jeśli mam choć odrobinę nadziei, ona napędza mnie do działania.
- Wiesz w czym jesteś najlepsza? W słuchaniu innych.
Zaczęłam się śmiać.
- W takim razie słabo mnie znasz towarzyszu.
- Nie Roza. Ja wiem co mówię.-odparł z pewnością, jakiej nikt by się nie powstydził.- Ale trzeba do ciebie dotrzeć. Wzbudzić w tobie szacunek do siebie. Nasza główna zasada: "oni są najważniejsi". Powinien ją żyć każdy strażnik. Ale są wyjątki, do których niestety się zaliczam. Bo dla mnie nie ma nikogo ważniejszego od ciebie.- od jego wyznania zrobiło mi się jakoś tak ciepło na duszy.- ty. Wierzysz w nią bezgranicznie i całym sercem. Wiele razy pokazałaś to rozmawiając ze mną, w czasie zajęć polowych. Tylko, że tą zasadę wbijano ci od zawsze. Masz do niej respekt i szacunek. Wiem też, że starasz się żyć wedle wszystkiego co kiedykolwiek ci poradziłem. Choć na to narzekałaś. A dlaczego?- popatrzył na mnie wyczekując odpowiedzi.
Podejrzewał ją, ale chciał usłyszeć to ode mnie.
- Ponieważ cię szanowałam, chciałam żebyś był ze mnie dumny i chciałam zasłużyć na to, żebyś przestał widzieć we mnie dziecko, a wojowniczkę równą sobie.- w tym momencie mojego przemówienia, jego mająca mnie dłoń się zatrzymała. Nie przejęłam się tym i mówiłam dalej.- Choć nie wierzyłam za bardzo, że będę tak dobra jak ty, chciałam pokazać, że mogę być drugą najlepszą po tobie.
- Nie myślałem, że aż tak mnie podziwiałaś.
- Byłeś dla mnie wzorem, czymś nie osiągalnym. Każdy nazywał cię bogiem. Zawsze kiedy chciałam się poddać, siły dodawały mi twoje słowa, które powiedziałeś pod wpływem zaklęcia pożądania, gdy podziwiałam twoje tatuaże.
- Jestem pewny, że kiedyś mnie prześcigniesz.- przypomniał sobie.- I miałem rację.
- Nie. Masz o jeden tatuaż więcej.- uśmiechnęłam się.