Strony

piątek, 8 lipca 2016

Rozdział 185

Proszę, oto na wasze prośby nowy rozdział. Jeden z tych trzynastu. O i Anita mam prośbę. Zajrzyj pod poprzednim postem na komentarze.💖Kocham was ludzie.
___________________________________________________________
Z niecierpliwością czekałem aż skończy zdanie. Bałem się. Naprawdę się bałem.
- Dymitr ja... ja...- nie mogła nic wydusić.
Jeśli nie powie, że mi wybacza, to nie wiem co zrobię. Roza nie patrzyła mi w oczy. Wzrok kierowała na wszystko, tylko nie na moją twarz. Nagle zatrzymała go,a jej źrenice powiększyła się w strachu. W końcu podniosła głowę, ale nie zapowiadało się, żeby wrócił do tematu.
- Dymitr! Twoja ręką! Nic nią nie zrobiłeś?!- krzyczała z niedowierzaniem.
- Ty jesteś dla mnie ważniejsza.
Sam spojrzałem na dłoń. To prawda nie wyglądała za ciekawie. Pełno krwi i trochę nienaturalnie odgięta.
- Idiota.- mruknęła i wstała z łóżka, ciągnąc mnie do łazienki na przedpokoju.
- Jestem idiotą, ponieważ pozwoliłem ci ściągnąć pierścionek i obrączkę.- powiedziałem.- Roza proszę nie zostawiaj mnie.
- Zastanowię się.- powiedziała szeptem, ponieważ miałyśmy pokój Lili.- Wiesz, że bardzo mnie zraniłeś?
- Zdaję sobie z tego sprawę. Ale pozwolisz, żeby to zniszczyło nas związek? Po tym wszystkim co przeszliśmy? Po tym co zrobiłaś?- Roza westchnęła ciężko.- Nie wzdychaj mi tu, bo to wszystko twoja zasługa. To ty zawsze walczyłaś o tą miłość. Ja cię ciągle odrzucałem. Ty robiłaś wszystko, abym znów był sobą. To dzięki tobie jesteśmy razem.
- To nie zmienia faktu, że po tobie takich słów się nie spodziewałam.
Weszliśmy razem do łazienki.
Roza odkręciła wodę i włożyła pod nią moją dłoń. Trochę piekło, ale nie pozwoliłem sobie na skrzywienie. Ukochana delikatnie przemywała ranę. Po chwili zakręciła wodę i sięgnęła po apteczkę. Kocham ją tak mocno. Nawet jak jesteśmy pokłóceni, troszczy się o mnie. Syknąłem, gdy polała otwarcie wodą utlenioną.
- Powiesz mi, co mam zrobić, aby to powróciło do normalności?- spytała, podnosząc moją wykrzywioną dłoń.
- A powiesz mi, co mam zrobić, aby nasz związek powrócił do normalności?
- Czy ty na serio chcesz o tym rozmawiać w łazience? Bo ja wolałabym w pokoju, przy herbacie i z pewnością, że nic ci nie będzie.
- A więc martwisz się o mnie?- bardziej uznałem z nutą niepewności.
- Oczywiście, że się martwię. Mimo wszystko bardzo Cię kocham. Nie da się przestać dążyć osobę uczuciem, po jednej kłótni. Na to trzeba lat, a nawet wieczność może nie wystarczyć. I jeśli to jeszcze nie dotarło, kocham Cię mój awanturniku. A teraz zrób coś ze swoją ręką, a ja będę czekać w naszej sypialni.- pocałowała mnie w policzek i wyszła.
Dopiero po kilku minutach dotarło do mnie, to co przed chwilą miało tu miejsce. Kocha mnie i mi przebaczyła. Czyli, że jesteśmy pogodzeni? Na to wygląda. Muszę ją jeszcze przeprosić w bardzo wyjątkowy sposób. Ale naprawdę lepiej będzie, jeśli zajmę się ręką. Dokładnie ją obejrzałem. Roza bardzo ładnie ją oczyściła. Tak po za tym, nic wielkiego to nie jest. Lekko opuchnięta. Nadwyrężyłem ją i tyle. Najpierw uderzenie w ścianę, a następnie odbijanie się do mocnych drzwi, a na koniec wyważenie ich. Właśnie będzie trzeba je naprawić. Po zabandażowaniu nadgarstka poszedłem w stronę sypialni. Po drodze natknąłem się na młodą szwagierkę. Wyglądała tak słodko i niewinnie. Pomyśleć, że kiedyś będzie zabijała martwe wampiry, to aż serce się kraja.
- Czemu nie spisz?- spytałem, kucając przed nią.
- Obudził mnie huk. Jesteście pokłóceni?- spytała zmartwiona.
- Nie. To znaczy- podrapałem się po karku.- kłóciliśmy się, ale już jest dobrze. To się zdarza w każdym związku.- wytłumaczyłem.
- Nawet w tak idealnym jak wasz?- nie dowierzała.
- W każdym. Jeśli ludzie się kłócą, to znaczy, że zależy im na zrozumieniu od drugiej osoby.
- Ale już wszystko w porządku?- upewniała się.
- Tak. W jak najlepszym. A teraz idź spać, bo jutro nie dam ci forów na treningu.
- No dobrze. Ale pamiętaj, jeśli skrzywdzisz moją siostrę, to ja nie dam ci forów.- odwróciła się i zamknęła w pokoju.
Próbowałem się nie roześmiać. Wyobraźcie sobie ośmiolatkę grożącą niedźwiedziowi. Roza jak już to porównała by mnie do niedźwiedzia polarnego. Z uśmiechem poszedłem do naszej sypialni. Ale była pusta. Gdzie ona może być? Chwila. Mówiła o jakiejś herbacie. Zacząłem nasłuchiwać. No w kuchni ktoś się krząta. To na pewno Roza. Nikt inny nie ma gorszego odbycia z tym pomieszczeniem. I to jest w niej urocze. Pomyślałem, że zrobię jej niespodziankę.

ROSE

Tak jak powiedziałam, przydała by się herbata do tej rozmowy. Trochę się porobiło. Oczywiście, że kocham Dymitra. Już mu wybaczyła. Jak mu nie wybaczyć, gdy taj słodko za wszystko przeprasza. Widać, że żałuję i zależy mu na mnie. Nikt nie umie doprowadzić go do takiego stanu. W sumie nie ma czym się chwalić, ale.
- Roza wyłącz czujnik, bo zaraz nie będzie czym zalać herbaty.- z zamyślenia wyrwał mnie najbardziej aksamitny głos na świecie.
Dopiero teraz usłyszałam gwiżdżący czajnik.
- A ty co taki szczęśliwy, towarzyszu?- mi też od razu poprawił się humor.
- Ponieważ mam najwspanialszą żonę na świecie.
- Którą bardzo zraniłeś.
- Wiem Roza- postawi przede mną jeden kubek. Sobie wziął drugi.- ale wybaczysz mi to, prawda.
- Zastanowię się.- upiłam łyk gorącej cieczy. - I nie rób takich maślanych oczek. Próbuję zgrywać niedostępną.
- Coś ci to nie wychodzi.- zaśmialiśmy się.
Już całkowicie przeszła mi złość na niego jest taki kochany.
- Ale jedna kwestia mnie meczy.- zaczął, gdy oboje się uspokoiliśmy.- Co łączy ciebie i Adriana.
Aż zakrztusiłam się herbatą.
- Dymitr...
- Wiem, że mnie kochasz i byś mnie nie zdradziła. Jednak nie zaprzeczyłaś, gdy pytałem, czy go kochasz.
- Powiem Ci, jeśli nie będziesz mi przerywał i spróbujesz na spokojnie mnie zrozumieć.- powiedziałam, gdy opanowałam kasłanie. Dymitr pokiwał głową i wpatrywał się we mnie uważnie.- To prawda kocham go. Ale nie tak jak ciebie. Jednak też nie tak jak Masona. Jest dla mnie kimś więcej, ważnym. Ale najbardziej kocham Ciebie i Lissę. Nie umiem tego wytłumaczyć.- dłonie zacisnęłam mocniej na kubku. Zaczęłam się trochę denerwować. Jednak mój mąż nic nie powiedział, czekając na dalszą część. Wzięłam głębszy oddech.- Wiem, że on czuje to samo. Dlatego się zgodził nam pomóc. Ale Iwaszkow ma Sydney, a ja ciebie i jestem z tego powodu najszczęśliwszą kobietą na świecie. M... mam nadzieję, że mnie za to nie znienawidzisz. Po prostu tak jest i...- zaczęłam czuć pieczenie pod powiekami. Ale nie pozwoliłam łzom wypłynąć.
Nagle poczułam ciepłą dłoń zaciskającą się na mojej. Popatrzyłam na ukochanego. Nie był wściekły, nawet zły. Uśmiechał się do mnie w geście zrozumienia.
- Spokojnie Roza. Wierzę ci. A teraz dopij herbatę i chodźmy na górę. Jesteś pewnie bardzo zmęczona.
Dokończyłam napój trzema porządnymi łykami.
- Wprawdzie ta herbata mnie trochę rozbudziła.- powiedziałam, gdy wkładaliśmy kubki do zmywarki.
- W takim razie ja pomogę ci pozbyć się tego nadmiaru energii.
Mąż stał za mną, więc objął mnie i zaczął całować po szyi, odkładając naczynie do maszyny. Na brzuchu poczułam jego ciepłą dłoń.
- Skarbie, jeśli nie przestaniesz wezmę cię tu i teraz, ale jednak wolałabym najpierw się ogarnąć, bo pewnie wyglądam okropnie.
- Ty zawsze jesteś piękna. Ale jak wolisz, to zrobimy tak. Przygotuj nam kąpiel, a ja wezmę dla nas bieliznę.- chciałam coś powiedzieć, ale on mi przeszkodził.- Nie nie możesz sama jej wziąć, ponieważ chcę Cię przeprosić i ostatecznie się z Tobą pogodzić. Widzimy się w łazience.- popchnął mnie w stronę schodów. Na górze klepnął mnie w pupę i ruszył w stronę naszej sypialni.
- Kiedyś się doigrasz Bielikow.- zawołałam za nimi i poszłam do łazienki.
- Nie mogę się doczekać Roza.- do pomieszczenia doprowadził mnie jego śmiech. 

ROZDZIAŁ 184

Łzy leciały mi strumieniami. Choć robiłam co mogłam, nie chciały się zatrzymać. Za bardzo go kocham. Było nam tak dobrze. Tak idealnie. Najwidoczniej za idealnie. Jak zwykle coś musiało to spieprzyć. Miałam czas to wszystko przemyśleć. Czy to była moja wina? Mogłam to powstrzymać. Wytłumaczyć mu dokładnie i zaznaczyć, że tylko on się dla mnie liczy, że to go kocham najbardziej na świecie. Jednak nie dał mi dojść do słowa. Sam nic nie zrobił, żeby zatrzymać słów. Ale czy ja też nie przegięłam? Oboje mogliśmy pomyśleć, zanim się odezwaliśmy. Co teraz mam zrobić? Nie chcę żyć bez niego. Jednak powiedziałam, co powiedziałam.
Moje przemyślenia przerwał huk. Wystraszona popatrzyłam w stronę rozbitych drzwi. Z tumanów kurzu wyszedł Bielikow. Wyglądał bosko. Dotąd ignorowałam jego wołania i walenia, które niosły się po całym domu. Swoją drogą Lili musi mieć mocny sen, skoro to wszystko jej nie obudziło. Bałam się. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Ale wiedziałam jedno. Jeśli popatrzę mu w oczy ulegnę. A tego nie chcę. Niech się pomęczy. Może doceni moją miłość.
- Ostrzegałem Roza.- odezwał się donośnym głosem.

DYMITR
Trzymając się za bolący policzek, patrzyłem jak moja Roza wybiega z pokoju. Trzasnęła zasuwanymi drzwiami i dopiero ten trzask przywrócił mi zdolność myślenia. O nie! Co ja zrobiłem?! W głowie słyszałem tylko jej piękny głos, krzyczący najgorsze słowa, jakie mogłem od niej usłyszeć. "NIENAWIDZĘ CIĘ!". O nie! Ja na to nie pozwolę. Wybiegłem na korytarz. Zauważyłem tylko zamykające się drzwi. Podszedłem do nich i pociągnąłem za klamkę.
Cholera! Zamknęła od środka. Zacząłem się dobijać do niej.
- Roza, proszę otóż mi. Roza. Różyczko przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. Wiesz, że tak nie myślę. Wierzę, że nic nie łączy cię z Iwaszkowem. Proszę skarbie. Porozmawiaj ze mną.- błagałem.
Poczułem się taki bezsilny. Wiem, że bardzo ją zraniłem. Nie chciałem stracić jej zaufania. Kocham ją do cholery, jak mogłem być tak głupi i osądzać ją o takie rzeczy. Przecież to Rose Hathaway. Najsilniejsza, najodważniejsza i najbardziej honorowa strażnika, nawet kobieta jaką znam. Nie zasługuję na nią. Mimo to uderza po raz kolejny w je cholerne, dzielące nas drzwi. Nie przejmuję się krwawiącą i bolącą mnie rękę. Za to, że skrzywdziłem jedyną osobą, którą do siebie dopuściłem, powinienem bardziej cierpieć.
- Odejdź.- do mojej świadomości dotarły jej słowa
W głosie mojej Róży usłyszałem pełno bólu, który mnie załamał.
- Roza jak zaraz nie otworzysz tych drzwi, to je wywarze.- podniosłem ton.
Po chwili usłyszałem przekręcanie zamka. Chciałam już popchnąć drzwi, ale te gwałtownie się otworzyły. Stanęła w nich zapłakana Roza. Cały makijaż jej się rozmazał. Oczy miała czerwone i opuchnięte od płaczu. Włosy sterczały na każdą stronę. Ubranie było pogniecione i brudne. Wyglądała tak żałośnie, że aż słodko, niewinnie. Miałem ochotę ją przytulić, ale powstrzymałem się pod wpływem morderczego wzroku. To był jedyny objaw jej siły. No i wściekłość w głosie, jakim na mnie nawrzeszczała
Proszę otworzyłam! A teraz mnie posłuchaj. Nigdy więcej nie mów do mnie Roza! Twojej Rozy już nie ma. Zabiłeś ją. Nie chcę cie więcej widzieć. Ja chciałam tyło pomóc, ale nie! Ja nic nie mogę załatwić, bo pan zazdrosny nie chce żebym z kimkolwiek się widziała. A sam nie poszedł byś do Adriana. A tylko on mógł nam pomóc. Mam tego dosyć.  Jutro razem z Lili jadę na Dwór. Ty wybudowałeś ten dom to sobie w nim mieszkaj. Życzę ci szczęśliwego życia.- nagle rzuciła w czymś we mnie.- No to chyba wszystko. Nie mamy o czym więcej rozmawiać.
Zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Tak, zasłużyłem sobie. Dopiero teraz spojrzałem na to, co przed chwilą wyrzuciła.
Czułem, że nogi się pode mną uginają. Cały świat zaczął wirować, a ja widziałem tylko dwa małe przedmioty na dłoni. Piękny pierścionek zaręczynowy, który należy się najbardziej wyjątkowej kobiecie na świecie i obrączka ważna tylko z nam wiadomych powodów. Ta sama, którą bawiła się w samochodzie i zawsze gdy myślała o naszej miłości. Teraz i ja o niej pomyślałem. Tyle razem przeszliśmy i mamy to wszystko stracić, przez kilka rzuconych słów? Nigdy. Wstałem (bo zauważyłem, że z wrażenia usiadłem na podłodze.) i pociągnąłem za klamkę. Zamknięte. "A czego ty się spodziewałeś debilu."- pomyślałem. Na nowo waliłem w drewno.
- Roza! Otwórz te drzwi. Ja tak tego nie skończę. Ja cię kocham. Wiem, jestem debilem i największą ofermą świata. Proszę otwórz te drzwi!
Nie wiem ile tak stałem, ale uznałem, że i tak nic nie wskóram. Wróciłem do sypialni. Chciałem zasnąć, dać jej czas do jutra, żeby się uspokoiła. Ale coś mi nie dawało. W sypialni było pełni jej. A A łóżko jeszcze pachniało nią. To spowodowało jeszcze więcej łez. Do tego dłoń zaczęła mnie boleć. Powinienem ją opatrzyć, ale nie miałem na to siły, ani ochoty. Nie wiem ile tak leżałem, ale nie wytrzymałem i znowu podszedłem do drzwi dzielących mnie od Rozy. Ponowiłem próby dostania się do niej, ale tym razem obiecałem sobie, że nie odejdę bez rozmowy. Uderzałem w solidne drewno. Czemu wybrałem te drzwi takie twarde. Strzyga i tak rozwaliłaby je w drobny mak, a jakby komuś działa się krzywda, nie byłoby możliwości udzielenie pomocy. Po raz ósmy natarłem na drzwi całym ciałem. Zaczęły powoli pękać. Po nie wiem którym razie, ustąpiły z wielkim hukiem. Jeśli to nie obudziło Lili, to ma dziewczyna sen lepszy od kamienia. Wpadłem do pokoju. Rose siedziała wystraszona na łóżku. W promieniach, przemijającym się przez rolety widziałem tylko jej sylwetkę. Wszędzie było ciemno, w końcu ten dom jest przystosowany dla dampirów i morojąw. Jedyna jasność padała z korytarza. Nie będę wam opisywał całego pomieszczenia, ani magicznego klimatu, tworzonego przez grę światła, bo nie interesowało mnie to. Moja cała uwaga skupiona była na małej postaci skulonej na łóżku.
- Ostrzegałem Roza.- powiedziałem w końcu.
Zacząłem robić chwiejne kroki w jej kierunku.
- Piłeś?!- rzuciła oskarżycielsko.
Można było tak pomyśleć, ale nie. Właśnie przebiłem się siłą mięśni przez twarde drewno.
Gdy byłem już przy łóżku, padłem na kolana.
- Jestem trzeźwy jak dziecko. I tak samo bezradny. Moje życie bez ciebie jest nic nie warte. Błagam na kolanach przebacz mi.- starałem się, aby głos mi się nie łamał, ale to były zbyt silne emocje.- Popatrz dookoła. Ten dom wybudowałem dla nas. Ciebie, mnie i naszych dzieci.
- Dymitr...- chciała coś powiedzieć, ale ja jeszcze nie skończyłem.
- Roza tak bardzo przepraszam. Wiem, że nie zasługuję na przebaczenie, ale zrobię co zechcesz. Tylko mnie kochaj. Nic więcej do szczęścia mi nie trzeba, niż twoja miłość, szczęście i uśmiech codziennie. Wiem, że to moja wina. Byłem głupi, może dalej jestem. Po prostu boję się cię stracić. Sama wiesz jak trudno mi komuś zaufać. A potrzebuję kogoś, z kim będę mógł szczerze porozmawiać o przeszłości, uczuciach. Kogoś kto mnie zrozumie i doradzi. Kogoś, przy kim będę mógł okazać słabość i kto mnie nie będzie oceniał, mało tego doda mi wsparcie. I chcę żeby tym kimś była najważniejsza osoba na całym świecie, dla której jestem w stanie zrobić wszystko. Chcę tylko ciebie Roza. Nikt inny się nie liczy.
Widziałem jak z jej oczu polały się kolejne łzy.
- Dymitr ja...