Nie wierzę w to co widzę. Nasi panowie razem sobie siedzą i oglądają mecz. Nie no, czegoś takiego się nie spodziewałam.
- O, hej dziewczyny.- przywitał się Abe.
Zaniosłyśmy swoje torby na górę. Reszta rozsypała się po całym domu. Wiki wpadła do pokoju Lili i Pawki. Często bawili się razem. Karolina wzięła od mamy swoją córkę, a Sonia syna, śpiącego na jednym z foteli. Po schowaniu ubrań, zeszłam z powrotem do salonu. W tym momencie Dymitr zerwał się krzycząc: "Gol!!!", a mój ojciec wyglądał, jakby chciał coś rozwalić.
- Pieprzone cioty.- mruknął pod nosem.
- Wyrażają się.- upomniałam go, za co dostałam wściekły wzrok.
- Ona ma rację.- poparła mnie jego narzeczona.
- No super. Od kiedy to wy się tak dobrze dogadujecie?- spytał z kpiną Abe.- No wracając do interesów...- wyciągnął z portfela dziesięć dolarów i wręczył je mojemu mężowi.
- O co chodzi?- patrzyłam na nich podejrzliwie.
- Nic Roza. Tylko założyliśmy się o wynik meczu. Real Madryt był dzisiaj w dobrej formie.- objął mnie i cmoknął w skroń.
Było już późno i trzeba było szykować się na kolację. Gdy dziewczyny tylko to usłyszał, mnie, Lili i Janine zamknęły w naszej sypialni, a naszych mężczyzn w pokoju rodziców. Do nich poszła Sonia i okazało się, że ściągnęli Eddyego, a Karolina i Wiki zajęły się nami.
- Możemy zrobić makijaż małej?- spytała najmłodsza z sióstr.
Zgodziłam się. Zaraz po tym jej siostra zamknęła mnie w łazience.
- Tylko Rose, weź tym razem szybciej niż ostatnio.- upomniała mnie.
- Postaram się.
Wzięłam szybki, ale dokładny prysznic. Umyłam się swoim ulubionym kokosowym żelem. Ogoliłam się i spłukałam odżywkę z włosów. Ubrałam bieliznę i szlafrok.
Po mnie, do łazienki weszła strażniczka. Sama zostałam posadzona przy swojej toaletce i od razu Karolina zajęła się moimi włosami, a Wiki podjęła się zadania zrobienia manicuru i pedicuru. Drzwi łazienki otworzyły się, gdy moje paznokcie wysychały. Wszystkie były granatowe, a na palcach serdecznych doklejone miałam brylanciki. Najmłodsza siostra poradziła moją mamę na drugim krześle i zabrała się za jej włosy. Na mojej głowie powstała burza lekko wytapirowanych fal. U Janine zdecydowały się na koka. Strażniczka czuła się trochę niezręcznie. W tym czasie Wiki przygotowywałam kąpiel dla Lili.
- Rose my w końcu zostaniemy twoimi prywatnymi stylistkami.- zaśmiały się Bielikówny.
- Spoko, znając Dymitra, będziecie mieć dużo zleceń.
- Aż taki romantyk z naszego braciszka?- zaśmiała się Karolina.
- A żebyś wiedziała.- uśmiechnęłam się na wspomnienia naszych chwil.
Gdy moje włosy były gotowe, fryzjerka zabrała się na makijaż.
- Mamo spokojnie, przecież cię nie ugryzą.- zaśmiałam się. Ta tylko popatrzyła na mnie groźnie, ale trochę się odprężyła. Po pół godzinie byłyśmy wszystkie trzy gotowe. Moja siostra zachwycała się swoją sukienką. Wiedziałam, że trafiłam w dziesiątkę.
-Chciałbym, żeby Pawka też mógł pójść.- westchnęła mała.
Lissa rozważałam opcję zaproszenia Bielikowów, gdy dowiedziała się, że chcę ich ściągnąć, ale wybiłam jej to z głowy. Już i tak pewnie będzie szok, że dampiry są gośćmi i to jeszcze będą siedzieć przy stole z królową.
- Wiem skarbie, ale jutro razem pójdziemy na śniadanie.
- Dobra dziewczyny, czas na pokaz.- ponagliły nas dziewczyny.- Mężczyźni już czekają na dole.
- Nie jestem pewna.- wahała się moja mama.
- To tylko kolacja. Dasz radę. Ojciec padnie na twój widok.
- No dobra, raz kozi śmierć.
Wyszłyśmy na schody. Ustawiłyśmy się z Lilianą pomiędzy nami. Dymitr i Abe nie zauważyli nas, zajęci rozmową. Dziewczyny ustawiły się u podnóża schodów. Odchrząknęły, zwracając ma siebie uwagę. Mężczyźni popatrzyli na nie, a następnie przenieśli wzrok na naszą trójkę. Dumnie, z uśmiechami schodziłyśmy na dół. Ich oczy zrobiły się wielkie jak spodki, a buzie mimowolnie się rozszerzyły. Wręcz czułam jak mąż rozbiera mnie wzrokiem. Na dole podeszłam do niego i oparłam dłonie mu na ramionach. Jego znalazły się na mojej talii. W oczach miał zachwyt i uwielbienie.
- Roza...- chyba nie wiedział co powiedzieć.
Przyłożyłam mu palec do ust.
- Cii...- szepnęłam.- nic nie mów, tylko mnie pocałuj.
Nie czekałam długi na dreszcz wywołany miękkością jego warg. Jak to możliwe, że z każdym dniem kocham go jeszcze mocniej? Ale musieliśmy przerwać naszą pieszczotę, bo nie chciałam, żeby Abe włączył się do akcji. Jednak on okazał się być zajęty moją mamą. A dokładnie zlizywaniem jej szminki.
- Hej, dziewczyny tyle się napracowały, a ty cały makijaż jej psujesz.- przerwałam im ta jakże romantyczną chwilę.
Odsunęli się od siebie. Mój ojciec uśmiechnął się cwanie, za to rumieńców Janin nie dał rady przykryć podkład.
Po chwili pożegnaliśmy się ze wszystkimi. Powiedziałam, żeby czuli się jak u siebie w domu. Jewie nawet to wychodzi. W zamian oni życzyli nam dobrej zabawy. Przed domem stał samochód, który na bank pokochała by Sydney ze swoją miłością do motoryzacji. Pewnie wynajął go mój ojciec z kierowcą. Przewidział, że nie podadzą nam tam samych soczków. Wsiadłam z ukochanym z tyłu i na przodzie zobaczyłam...
- A ty wciąż masz układ z diabłem?- westchnęłam zrezygnowana postępowaniem alchemiczki.
- No jak widać.- obok mnie usiedli moi rodzice.
Samochód odpalił i pojechaliśmy na dwór.
Na miejscu byliśmy po pół godzinie. Przy bramie był nie mały ruch, ale i tak większość musiała przyjechać wcześniej. Raczej nikt nie przyjeżdża z daleka na ostatnią chwilę. Po rutynowej kontroli wjechaliśmy do garażu. Na szczęście jako strażnicy mamy swoje zarezerwowane miejsce. Pierwszy wyszedł mój mąż i pomógł wysiąść mi. Abe opuścił pojazd po naszej stronie, ale szybko podbiegł do drugich drzwi i podał rękę mojej mamie. Jak prawdziwy dżentelmen. Moja rodzicielka jednak nie wydaje się być zachwycona jego zachowaniem. Nie jest przyzwyczajona. Chce być niezależna, samodzielna. Po prostu wykonywać swoją pracę. Rozumiem ją. Też taka jestem. Dlatego tak długo przyzwyczajałam się do tego, że Dymitr lubi nosić mnie na rękach. Abe otworzył również drzwi z przodu, pomagając młodszej córce. Szepnął coś na ucho narzeczonej, a ona mu odpowiedziała lekko zdenerwowana. Po następnej wymianie zdań, mój ojciec podał jej ramię, które chwyciła z miłym uśmiechem. Bardzo ładnie się uśmiecha. Wcześniej tego nie zauważyłam. Może dlatego, że wcześniej się tyle nie śmiała. Odkąd Abe wrócił do nas, jest bardziej radosna. My poszliśmy w ich ślady. Wolałabym trzymać go za dłoń, ale to elokwentne przyjęcie i trzeba zachowywać się "przyzwoicie".
Wolno ruszyliśmy w stronę wielkiej sali bazowej numer pięć.