Strony

środa, 8 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 159

- Roza. Skarbie.- poczułam, że ktoś szarpie mnie za ramiona.- Wstajemy.
Usłyszałam ciche westchnienie. Następnie zaczęłam się unosić. Nie musiałam otwierać oczu, żeby wiedzieć czyje silne ramiona mnie unosiły.
- Dokąd idziemy mój książę.- mruknęłam.
- Do domu, księżniczko.- zaśmiał się.
Otworzyłam oczy, oplatają rękoma jego szyję. Dopiero teraz przypomniałam sobie gdzie jesteśmy.
- Postaw mnie.- poprosiłam.
- A jeśli nie.
- Dymitr!- popatrzyłam na niego groźnie.
- No dobra, już Cię puszczam.
Ostrożnie pomógł mi stanąć na nogach. Następnie wziął na ręce Lili.
- I jak niby zamierzałeś wziąć nas dwie?- zapytałam, krzyżując ramiona na piersi.
- Coś bym wymyślił. Ale wiedziałem, że już nie spisz i nie dasz mi się nieść.
Westchnęłam ciężko i poszłam za nimi.
Na zewnątrz uderzyło mnie w twarz zimne powietrze. Nie było mi zimno zauważyłam, że mam na sobie prochowiec Dymitra. Opatuliłam się nim mocniej, zaciągając się wspaniałym zapachem jego wody kolońskiej. Razem odebraliśmy walizki i poszliśmy na parking. O dziwo stał tam samochodów królowej. Po chwili w ramiona rzuciła mi się przyjaciółka.
- Lissa?! Ci ty tu robisz?- spytałam tuląc ją do siebie.
- A wiesz, postanowiłam dowieźć do domu moją prawie siostrę. Wraca z urlopu u rodziny męża. Może widziałaś ją gdzieś tutaj.- zaczęła się rozglądać, po czym wróciła wzrokiem do mnie.
- Choć lepiej królowo do samochodu, bo się opalisz.- mówię, ciągnąć moją przyjaciółkę do czarnego SUV-a.
W środku czeka na nas Christian. Pierwsza wsiadła Lissa, po niej ja, a na końcu mój mąż. Lili została położona na naszych kolanach, główka da mnie. Głaskałam ją po niej przez całą drogę.
- Myślę, że będziecie wspaniałymi rodzicami.- uśmiecha się morojka.
- Ja to wiem.- Dymitr złapał mnie za dłoń i ją pocałował. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie z czułością.
- Nie no.- moją uwagę zwróciła królowa. Popatrzyłam na nią. Ona jednak przyglądała się uważnie strażnikowi.- Patrzę na Dymitra, przypominam sobie go z czasów Akademii i niech ktoś mi powie, że faceci się nie zmieniają.
- Ja mogę powiedzieć.- przyznałam.- popatrz ba swoje lewo.- dziewczyna wykonała moje polecenie i spotkała błękitne oczy swojego chłopaka. Czemu on się jej jeszcze nie oświadczył? Na co czeka? Będę musiała z nim poważnie porozmawiać.
- A ja patrzę na Rose,- chłopak odbija piłeczkę. To może być ciekawe.- i... nie. Ona nigdy się nie zmieni.- zaśmiał się. Jednak umilkł pod karcącym wzrokiem ukochanej.
- Ja przynajmniej nie próbowałam spalić kota.- z ripostowałam.
- To było tylko raz, przez przypadek.- zaczął się tłumaczyć.
- Tak? A podpalenie włosów Laurze też było przypadkiem?- włączyła się morojka. Ciekawych rzeczy się dowiaduję.
- Należało jej się. Ślub z arystokratą, nie pozwala jej wywyższać się nad partnerem królowej.
- Słyszę, że przez ciążę dużo rzeczy mnie omija. A właśnie, jak się czuje przyszła mama?- spytałam dziewczynę, ściskając jej rękę.
- Dobrze. Jestem bardzo szczęśliwa, a dziecko rozwija się prawidłowo.
- Tak, ale przez jej humory zostanę świętym. Jednego dnia rzuciła we mnie butem, bo jej ulubiony bohater w filmie zginął.- nadąsał się Ozera.
- Czy ty to rozumiesz?! Zabili Oskara.- moja przyjaciółka wykrzywiła się w bólu.
- Wiem kochanie. Też to oglądałam.
- To wtedy, gdy rozbiłaś wazon?- dopytywał się mój mąż ze śmiechem. Chyba jeszcze nie opuściła go atmosfera z Rosji.
- Nie. Wazon zbiłam, bo zacząłeś się mnie czepiać.
- Od tamtego filmu byłaś rozdrażniona.
- On nie miał z tym nic wspólnego.- odwróciłam się do niego tyłem.
- Nie no. Jestem naocznym świadkiem kłótni pary uważane za idealną. Muszę to gdzieś zapisać.- zadrwił Christian, za co dziewczyna uderzyła go w ramię.
- Roza. Nie obrażaj się. Proszę.
Wcale nie byłam obrażona. Ale chciałam się z nim podroczyć. Nie umiałam powstrzymać uśmiechu. Lissa tak samo. Jednak Christian zespół zabawę.
- Stary nie przejmuj się. Ona się z ciebie śmieje.- odezwał się. Posłałam mu mordercze spojrzenie, a on przesłał mi w powietrzu całusa.
- Christian, nie podrywaj mnie. Jestem zajęta, ty masz dziewczynę, przed Dymitrem nie uchroni cię nawet twój tytuł. A Lissa. Nie zgadniesz kogo spotkałam.
- Kogo?- morojka widocznie się ożywiła.
- Mike'a.- na to nazwisko strażnik się spiął.
- Wincentego?! Nie gadaj. Chyba musimy się spotkać i pogadać w pałacu.
- Oj musimy.- przyznałam.
Nim się obejrzałam, byliśmy pod naszym domem. Lili już się całkiem rozbudziła. Pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i weszliśmy do środka. Moja siostra od razu wpadła do swojego pokoju. Po dołożeniu bagaży, Bielikow skierował swoje kroki do kuchni. Ja zaczęłam nas rozpakowywać. Kiedy wszystkie rzeczy były na swoim miejscu, zajrzałam do małej.
- I jak się podobał wyjazd?- spytałam.
- Było wspaniale. Pawka ma fajną kolekcję samolotów. I tyle wie o gwiazdach. A Baja jest po prostu piękna.- zaczęła trajkotać.- Pawka odprowadził mnie po całej wiosce. A Zoja jest taka słodka. Taka żywa lalka. I...
- Zwolnij.- zaśmiałam się. Dziewczynka także.- Może opowiesz wszystko przy kolacji, bo ta pewnie zaraz będzie.
Po chwili byłyśmy na dole. Usiedliśmy do stołu i jedliśmy przepyszne naleśniki.Tak jak zaproponowałam, tak się stało. Mała rozgadała się na całego.
- Kochanie. Jutro musimy iść na zakupy.- zauważył kucharz.
- Po co?- zdziwiłam się.
- Skarbie, lodówka jest pusta, a po za tym za trzy tygodnie są święta. Nie jesteśmy jeszcze przestawieni na nocne życie, więc będzie lepiej.- przypomniał mi.
- A do wampirów też przychodź Św. Mikołaja, czy są aż tak niegrzeczne, że nie.- spytała zmartwiona.
Z mężem zaczęliśmy chichotać.
- No wiesz.- Dymitr zachował powagę.- To zależy czy ty byłaś grzeczna. Kiedy ostatnio byłaś w kościele.- powiedział to tak, że sama prawie w to uwierzyłam.
- N...nie pamiętam.-Lili zrobiła wystraszoną minę. Ostatecznie powstrzymałam się przed wybuchem śmiechem. Ostatecznie ograniczyłam się do uśmiechu. Położyłam dziewczynce rękę na ramieniu.
- Wiesz, jeśli napiszesz dzisiaj piękny list dla Św. Mikołaja to możliwe, że ci wybaczy.
- Myślisz?- spytała z nadzieją. Pokiwaliśmy głowami.- To ja lecę.
- Hola Hola. Wracaj tu młoda panno.- wróciła się na głos strażnika.- A kto posprząta.
Lili szybko posprzątała po jedzeniu. Następnie ucałowała nas w policzki, życząc dobrej nocy.
- Zostaw uchylone okno.- Zawołałam za nią. Mąż popatrzył na mnie dziwnie.- Żeby Mikołaj miał jak zabrać list.- wytłumaczyłam mu. Ten z bezradności tylko pokiwał głową.
Wstałam i usiadłam mu okrakiem na kolanach.
- Czegoś byś chciała?- uśmiechnął się.
- A dla mnie Św. Mikołaj ma jakiś prezent?- spytałam dziewczęcym głosikiem.
- A byłaś grzeczna?
- Oj nie.- wychrypiałam seksownym głosem, całując go po szyi.
- Roza. A naczynia?
- Przez noc nie uciekną.
- Skoro tak, to może Św. Mikołaj przyjmie ją w sypialni.
Bielikow podniósł mnie i poszliśmy na górę.