WOW! Tego się nie spodziewałam. Dziękuję bardzo za nominację Rosalie. Zostałam przez ciebie poproszona do podania dziesięciu faktów o sobie i polecenie jakiejś książki. No to zaczynamy:
1 Chodzę do liceum nr.13 we Wrocławiu.
2 Lubię rysować.
3 Kocham grać w Simsy.
4 Lubię matematykę
5 Lubię chodzić po zamkach i górach.
6 Jestem bardzo rodzinna.
7 Mam dysleksję, dysortografie i dysgrafię.( nie chcecie widzieć moich zeszytów. :-P)
8 Jestem singielką
9 Moim ulubionym zwierzęciem jest lew.
10 Uwielbiam polską muzykę.
A polecam jeszcze takie książki jak Eragon, Percy Jackson i bogowie olimpijscy.( Akademii Wampirów chyba nie muszę 😂😂😂)
Dzisiaj nikogo nie nominację, bo nie chce mi się. Przykro mi. Mam nadzieję, że niektórzy zaspokoili swoją ciekawość, albo dowiedzieli się czegoś. Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za nominację. :-*
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Strony
▼
piątek, 27 maja 2016
ROZDZIAŁ 150
- Cześć, Rose. Jak idzie rozmowa?-zagadnęła mnie Sonia. Na kolanach wiercił się jej synek.
W kuchni siedziały jeszcze Karolina, karmiąca Zoję i Pawka pokazujący Lili swoją kolekcję rakiet kosmicznych. Chłopiec fascynuje się astronomii. W jego pokoju było chyba z dwadzieścia różnych książek o gwiazdach, planetach i kosmosie.
- A dobrze. Potrzebuję lodów, jakiejś komedii romantycznej i chusteczek.- zaczęłam wyliczać na palcach.
- To weź go po trzymaj.- podniosła się, podając mi Łukę.
- Hej mały. Co tam u ciebie?- zaczęłam go kołysać. Blondyn przywitał mnie gaworzeniem.
W tym czasie Sonia przeszukiwała wszystkie szafki.
- A jak ty się czujesz Rose?- spytała Karolina. Widziałam, że się o mnie troszczy. Miała w oczach identyczny blask co mój mąż.
- Puki jest ze mną Dymitr czuję się dobrze. I nie chcę myśleć o wczoraj.
Dampirzyca skinęła tylko głową i wróciła do poprzedniego zajęcia. Jednak widziałam ukradkowe spojrzenia, które mi rzucała. Może nie chciała ciągnąć tematu, ale dawała mi znaki, że mam wsparcie w całej ich rodzinie.
- Proszę.- najstarsza z sióstr położyła przede mną trzy pudełka lodów, cały zestaw chusteczek i cztery płyty z filmami.
- Dzięki.- podałam jej dziecko, co spotkało się z niezadowoleniem malca. Ale gdy tylko Łuka wylądował na rękach mamy, wtulił się w nią z miłością.
Zabrałam ze stolika to, co przygotowała mi Sonia i wróciłam do salonu. Zastałam tam ukochanego, tulącego zapłakaną Olę. Postawiłam wszystko na stoliku do kawy i objęłam kobietę.
- Cii.. spokojnie. On nie jest wart twoich łez. Hej, popatrz na mnie.- poprosiłam podnosząc jej głowę za podbródek. Wzięłam chusteczkę i wytarłam dampirzycy mokre od łez policzki. Uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła.- Jesteś bardzo piękną kobietą, która może mieć każdego. Wystarczy uwierzyć w siebie.
- Ale ja nie chcę każdego. Ja chcę Wincentego.- rozpłakała się jeszcze bardziej, chowając twarz w dłoniach. Chwilę się zastanowiłam.
- Mam pomysł.- podniosła na mnie wzrok. W oczach Aleksandry zauważyłam nadzieję, ale i niepewność. Nie wiedziała, czy tego chce.- Dzisiaj o tym zapomnimy,- pokazałam na stolik.- a jutro sprawimy, że będzie cię błagał o powrót. Zgoda?
Dampirzyca pokiwała energicznie głową.
Popatrzyłam na męża.
- Ja nigdzie się stąd nie ruszam.- uparł się.
- Dymitr jesteś pewny? Czeka nas maraton romansideł. To z osiem godzin przynajmniej.- uświadomiłam go.
Jednak Bielikow już podjął decyzję. Wzruszyłam tylko ramionami. To jego decyzja. Włączyłam pierwszy film. Nie lubię dennych filmów, jakimi są komedie romantyczne, ale czego nie robi się dla przyjaciół. Na pierwszy ogień poszły lody pistacjowe. Po trzech godzinach Dymitr już zasypiał, ja udawałam, że choć trochę przejęłam się wypadkiem głównego bohatera, a Ola kończyła trzecią paczkę chusteczek. Po następnym filmie mój mąż cicho pochrapywał. Stłumiłam cichy chichot. Właśnie skończyłyśmy lody tropikalne i otworzyłam bakaliowe. Trąciłam nową przyjaciółkę i popatrzyłam na śpiącego. Wzrokiem powędrowała za moim.
- Ja go nie będę wynosiła na górę.- stwierdziła powstrzymując śmiech, co nie za bardzo jej wyszło.
- No ja tym bardziej.- parsknęłam śmiechem.- Mam nadzieję, że kanapa jest wygodna na dłuższą metę.
- Obawiam się, że sama się o tym przekonasz.- zaśmiała się jeszcze głośniej. Nie rozumiałam, o co chodzi. Za jej przykładem popatrzyłam na swój brzuch. Nawet nie poczułam, kiedy Dymitr zaplótł ramiona wokół mojej talii. No pięknie. Czyli zostaję tu na dłużej.
- Poczekaj chwilę.- powiedziała dampirzyca wstając.
- Wiesz, zbytnio nie mam jak uciec.- popatrzyłam na nią z ironią, na co jeszcze bardziej się zaśmiała. Przynajmniej humor jej się poprawił.
Podeszła od tyłu do wersalki. Chwilę coś robiła przy lewym i prawym rogu, po czym oparcie położyło się. Mój mąż, wyczuwając, że ma więcej miejsca posunął się i przyciągnął mnie bliżej siebie, tak, że leżeliśmy na łyżeczkę.
Gdy skończyliśmy wszystkie filmy, lody, a Ola opróżniła wszystkie pudełka chusteczek, wtuliłam się mocniej w ukochanego. W międzyczasie Olena przyniosła nam poduszki i kołdrę. Nasz gość dostał pokój na górze.
Jednak nie mogłam zasnąć. Czeka mnie jutro ciężka rozmowa. Muszę wyjaśnić sobie kilka rzeczy z Mikiem. Doigrał się chłopak. Zaczęłam obmyślać plan słodkiej zemsty. Zwłaszcza za skrzywdzenie Oli. Mi nic się nie stało dzięki Wiktorii. Gdyby nie ona i Dymitr to...
No właśnie. Co wtedy? Zgwałciłby mnie? A może tylko się zabawił? Nie wiem. Nie umiem teraz tego powiedzieć. To nie był Wincenty. A przynajmniej nie takiego go znałam w akademii.
Nie mam pojęcia, jak długo tak myślałam, ale w końcu zmęczenie zwyciężyło. Przytuliłam się mocno do oplatającej mnie w pasie ręki i zasnęłam.
W kuchni siedziały jeszcze Karolina, karmiąca Zoję i Pawka pokazujący Lili swoją kolekcję rakiet kosmicznych. Chłopiec fascynuje się astronomii. W jego pokoju było chyba z dwadzieścia różnych książek o gwiazdach, planetach i kosmosie.
- A dobrze. Potrzebuję lodów, jakiejś komedii romantycznej i chusteczek.- zaczęłam wyliczać na palcach.
- To weź go po trzymaj.- podniosła się, podając mi Łukę.
- Hej mały. Co tam u ciebie?- zaczęłam go kołysać. Blondyn przywitał mnie gaworzeniem.
W tym czasie Sonia przeszukiwała wszystkie szafki.
- A jak ty się czujesz Rose?- spytała Karolina. Widziałam, że się o mnie troszczy. Miała w oczach identyczny blask co mój mąż.
- Puki jest ze mną Dymitr czuję się dobrze. I nie chcę myśleć o wczoraj.
Dampirzyca skinęła tylko głową i wróciła do poprzedniego zajęcia. Jednak widziałam ukradkowe spojrzenia, które mi rzucała. Może nie chciała ciągnąć tematu, ale dawała mi znaki, że mam wsparcie w całej ich rodzinie.
- Proszę.- najstarsza z sióstr położyła przede mną trzy pudełka lodów, cały zestaw chusteczek i cztery płyty z filmami.
- Dzięki.- podałam jej dziecko, co spotkało się z niezadowoleniem malca. Ale gdy tylko Łuka wylądował na rękach mamy, wtulił się w nią z miłością.
Zabrałam ze stolika to, co przygotowała mi Sonia i wróciłam do salonu. Zastałam tam ukochanego, tulącego zapłakaną Olę. Postawiłam wszystko na stoliku do kawy i objęłam kobietę.
- Cii.. spokojnie. On nie jest wart twoich łez. Hej, popatrz na mnie.- poprosiłam podnosząc jej głowę za podbródek. Wzięłam chusteczkę i wytarłam dampirzycy mokre od łez policzki. Uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła.- Jesteś bardzo piękną kobietą, która może mieć każdego. Wystarczy uwierzyć w siebie.
- Ale ja nie chcę każdego. Ja chcę Wincentego.- rozpłakała się jeszcze bardziej, chowając twarz w dłoniach. Chwilę się zastanowiłam.
- Mam pomysł.- podniosła na mnie wzrok. W oczach Aleksandry zauważyłam nadzieję, ale i niepewność. Nie wiedziała, czy tego chce.- Dzisiaj o tym zapomnimy,- pokazałam na stolik.- a jutro sprawimy, że będzie cię błagał o powrót. Zgoda?
Dampirzyca pokiwała energicznie głową.
Popatrzyłam na męża.
- Ja nigdzie się stąd nie ruszam.- uparł się.
- Dymitr jesteś pewny? Czeka nas maraton romansideł. To z osiem godzin przynajmniej.- uświadomiłam go.
Jednak Bielikow już podjął decyzję. Wzruszyłam tylko ramionami. To jego decyzja. Włączyłam pierwszy film. Nie lubię dennych filmów, jakimi są komedie romantyczne, ale czego nie robi się dla przyjaciół. Na pierwszy ogień poszły lody pistacjowe. Po trzech godzinach Dymitr już zasypiał, ja udawałam, że choć trochę przejęłam się wypadkiem głównego bohatera, a Ola kończyła trzecią paczkę chusteczek. Po następnym filmie mój mąż cicho pochrapywał. Stłumiłam cichy chichot. Właśnie skończyłyśmy lody tropikalne i otworzyłam bakaliowe. Trąciłam nową przyjaciółkę i popatrzyłam na śpiącego. Wzrokiem powędrowała za moim.
- Ja go nie będę wynosiła na górę.- stwierdziła powstrzymując śmiech, co nie za bardzo jej wyszło.
- No ja tym bardziej.- parsknęłam śmiechem.- Mam nadzieję, że kanapa jest wygodna na dłuższą metę.
- Obawiam się, że sama się o tym przekonasz.- zaśmiała się jeszcze głośniej. Nie rozumiałam, o co chodzi. Za jej przykładem popatrzyłam na swój brzuch. Nawet nie poczułam, kiedy Dymitr zaplótł ramiona wokół mojej talii. No pięknie. Czyli zostaję tu na dłużej.
- Poczekaj chwilę.- powiedziała dampirzyca wstając.
- Wiesz, zbytnio nie mam jak uciec.- popatrzyłam na nią z ironią, na co jeszcze bardziej się zaśmiała. Przynajmniej humor jej się poprawił.
Podeszła od tyłu do wersalki. Chwilę coś robiła przy lewym i prawym rogu, po czym oparcie położyło się. Mój mąż, wyczuwając, że ma więcej miejsca posunął się i przyciągnął mnie bliżej siebie, tak, że leżeliśmy na łyżeczkę.
Gdy skończyliśmy wszystkie filmy, lody, a Ola opróżniła wszystkie pudełka chusteczek, wtuliłam się mocniej w ukochanego. W międzyczasie Olena przyniosła nam poduszki i kołdrę. Nasz gość dostał pokój na górze.
Jednak nie mogłam zasnąć. Czeka mnie jutro ciężka rozmowa. Muszę wyjaśnić sobie kilka rzeczy z Mikiem. Doigrał się chłopak. Zaczęłam obmyślać plan słodkiej zemsty. Zwłaszcza za skrzywdzenie Oli. Mi nic się nie stało dzięki Wiktorii. Gdyby nie ona i Dymitr to...
No właśnie. Co wtedy? Zgwałciłby mnie? A może tylko się zabawił? Nie wiem. Nie umiem teraz tego powiedzieć. To nie był Wincenty. A przynajmniej nie takiego go znałam w akademii.
Nie mam pojęcia, jak długo tak myślałam, ale w końcu zmęczenie zwyciężyło. Przytuliłam się mocno do oplatającej mnie w pasie ręki i zasnęłam.