Strony

czwartek, 21 kwietnia 2016

ROZDZIAŁ 117

Nie wiem co mnie obudziło pierwsze: zimno, czy hałas. Otworzyłam czujnie oczy. Pierwsze co zauważyłam, to brak Dymitra. Gdzie on się podział. Zazwyczaj jak zasypialiśmy, to tak zostawiliśmy do rana. A teraz jestem sama. Zauważyłam, że razem z ukochanym zniknęła kołdra. Usiadłam z wyprostowanymi nogami i zaczęłam rozglądać się po wciąż jasnym pokoju. Tej nocy chyba nie dane mi będzie się wyspać. Nagle usłyszałam coś po lewej stronie. Na czworakach podeszłam nad brzeg łóżka. No i się znalazł. Mój mąż tarzał się po podłodze w sennym koszmarze, zaplątany w pościel. Zeszłam na ziemię i klęknęłam przy nim.
- Roza, wybacz mi.- mówił przez sen.- Proszę.... Wiem.... Roza przepraszam..... Roza.....
- Dymitr.- zaczęłam nim potrząsać.- Kochanie, obudź się.
Wreszcie otworzył wystraszone oczy. Rozglądał się czujnie.
- G..gdzie ja jestem?- patrzył na mnie zdezorientowany.
- W naszej sypialni. Spokojnie to był tylko sen.- powiedziałam uspokajająco.
- Wcale, że nie. To była prawda, która nigdy nie powinna mieć miejsce.- powiedział z pogardą i żalem.
Znowu przypomina mu się kim był i co robił. To dość niebezpieczne. Zwłaszcza przy jego silnym sumieniem. Zawsze postępuje dobrze, ale w tamtym czasie nie był sobą czego nie umie zrozumieć. Popatrzyłam na niego z żalem. Ściągnęłam z niego kołdrę i usiadłam mu na biodrach bokiem, zarzucając swoje ręce na jego kark. Chwilę się wahał, ale w końcu nie wytrzymał i przytulił mnie mocno. Usłyszałam szloch. Płakał. Kilka miesięcy temu wypłakiwał się w Lissę, a teraz we mnie. To było dobre, naturalne. Strzygi nie płaczą, strażnicy owszem. Musiałam go pocieszyć. Nie lubiłam go smutnego
- Dymitr, ja wszystko wiem. Rozumiem. Proszę nie płacz.- mój głos też zaczął się łamać.
- Nie, Roza ty nic nie rozumiesz. Nie przebaczysz mi.- popadł w histerię.- Nie zasługuję na twoją miłość.
- Kochanie, nawet tak nie mów. Doskonale wiesz, że zawsze i wszystko ci wybaczę. Nie umiem się na ciebie gniewać. Kocham cię.
- A zdradę.- spytał po długiej ciszy. Ledwo usłyszałam pytanie. Nie patrzył na mnie.
- Co?!- miałam nadzieję, że się przesłyszałam. Przecież on nie mógł mi tego zrobić
Tyle razy powtarzał, że mnie kocha, że jestem najważniejsza. Miał by chcieć to stracić. Nie wierzę.
- Zrobiłem coś czego nikt by mi nie wybaczył, a zwłaszcza ty. Zdradziłem cię.
- Kiedy i z kim?- spytałam bez emocji. Czy na pewno wszystko mu wybaczę?
- To było Rosji, po przemianie...
- STOP!- odetchnęłam z ulgą.- Nie chcę tego słuchać. To się nie liczy. To nie byłeś ty.- chciał mi przerwać, ale mu nie pozwoliłam.- Posłuchaj mnie uważnie i nie przerywaj. Dymitr, który porwał mnie w Nowosybirsku, był zła krwiożerczą istotą bez sumienia. A mój towarzysz to kochany, dobry, uczymy, odpowiedzialny strażnik, gotowy oddać życie za tych, których kocha, a nie odbierać życie. Ma wyrzuty sumienia, ale z pomocą bliskich umie z nimi żyć. A przede wszystkim jest idealnym mężem i przyszłym ojcem. I on właśnie siedzi na podłodze z A przede wszystkim jest idealnym mężem i przyszłym ojcem. I on właśnie siedzi na podłodze ze mną w ramionach. Tylko nie wiem czemu tak płacze.
- Nie Roza. To byłem ja. Nie... nie powinno do tego dojść. A do tego wykorzystywałem cię. Traktowałem jak rzecz, pożywienie. Nie powinienem. I nie powinno mnie być tutaj. Nie zasługuję na ciebie.
- Popatrz na mnie.- rozkazałam, podnosząc mu twarz.- Kocham cię i nic tego nie zmieni. Nie ma rzeczy, która mogłaby mnie do ciebie zniechęcić.
Na dowód, pod nos podsunęłam mu palec z obrączką ślubną, z napisem "Zawsze będę cię kochać, choćbym nie wiem co się stało". Wiedziałam, że przeczyta. Było jeszcze jasno. W drugą rękę złapałam jego dłoń i pokazałam ten sam pierścień. Złapał moje palce i je pocałował, gdy jego splotły się z moimi, w drugiej ręce. Następnie przeszedł na moją twarz. Słodkie, miękkie wargi pieściły mi usta. Ukochany wstał ze mną w objęciach i położył do łóżka.
- Przepraszam Roza.- szepnął mi do ucha.
- Nie masz za co.- odpowiedziałam sennie.
- To dziękuję. Za wszystko. Za to, że Cię mam. Mogłaś po prostu iść dalej spać, ale pomogłaś mi.
- Ja zawsze ci pomogę.
- To w twoje ramiona powinienem płakać pięć miesięcy temu. Ale teraz idź spać.
Przytulił się do mnie, ale szybko się obróciłam i podsunęłam tak, że jego głowa wylądowała na moich piersiach. Zdziwił się, jednak gdy zaczęłam głaskać mu aksamitne włosy, nie miał nic przeciwko. Ułożył się wygodnie i w słuchał w bicie serca.
- Tylko, Dymitr.- odezwałam się nagle. Dla pokazania mi, że słucha, przejechał smukłymi palcami po moim brzuchu.- Jak się obudzę, chcę Cię widzieć obok.- zażądałam.
- Oczywiście skarbie. Zawsze będę obok.
- Wiem. Ale chciałam to usłyszeć.
Wtulił się mocniej we mnie i zasnęliśmy.