Strony

sobota, 26 marca 2016

ROZDZIAŁ 91

I drugi. Życzę wszystkim wesołych Świąt, szybkiego zająca z prezentami, słodkiego baranka i ciepłego dyngusa.
A rozdział z dedykacją dla Oli. Dzięki za rozmowę dzisiaj i wczoraj. Pozdrawiam wszystkich czytelników i jeszcze raz Wesołych Świąt. :-*
__________________________________________________________
-Rose?- usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam na schodach Lili. Stała nie pewna co zrobić. 
- Chodź do nas.- machnęłam zachęcająco ręką. Mała podeszła i usiadła, przytulając się do mnie.- Lissa, to moja siostra Liliana. Lili, to moja przyjaciółka Lissa.
- Cześć skarbie.- królowa wyciągnęła do dziewczynki dłoń. Ta niepewnie ucisnęła ją. Cały czas trzymała moją rękę, do której się przytuliła.
- Dzień dobry.
- Mów mi Lissa. Siostry mojej siostry są moimi siostrami.
Mimowolnie zaśmiałam się.
- Też jesteś moją siostrą?- spytała zbita z tropu.
- Nie.- pospieszyłam z wyjaśnieniami.- Lissa jest dla mnie jak siostra. Z nią się wychowywałam. Ale nie jesteśmy spokrewnione.
W tej chwili stanął przed nami mój mąż.
- Czy może moje panie dadzą zaprosić się na kolację?
Poszliśmy do jadalni. Tam już czekały cztery talerze z jakimś ciastem, oblanym czekoladą. Jak naleśniki, ale o kształcie kuli. Masa zbitej formy z pysznym brązowym płynem.
- No towarzyszu,- pocałowałam ukochanego w policzek.- muszę przyznać, postarałeś się.
- Aż zazdroszczę ci takiego kucharza.- uśmiechnęła się moja przyjaciółka.
- A Ozera czasem nie gotuje? Przecież chodził w akademii na lekcje gastronomii.- doskonale to pamiętałam. W końcu podczas zajęć polowych musiałam za nim chodzić krok w krok. Usiedliśmy do stołu.
- Tak, ale to rzadko. Wiesz przecież.
- Dlaczego?- spytała znad talerza mała.
- Wyjaśnię ci jutro.- ucięłam.
- Czemu nie możesz teraz?- nie odpuszczała.
- Zaczynam między wami widzieć coraz większe podobieństwo.- zaśmiałam się Lissa.
- Dlatego, że teraz tego nie zrozumiesz. Cierpliwości.
- Nie sądziłem, że dożyję dnia, w którym moja Roza będzie cierpliwa.- droczył się ze mną Bielikow.
- Nie jestem cierpliwa, tylko zalecam jej cierpliwość. A co tam u naszego rudzielca?- zmieniłam temat, bo ten nas trochę irytował.
- Chodzi ci o Masona? On i Mia chcą wyprowadzić się tak jak wy, ale będą odwiedzać Dwór ze względu na pracę Mii.
- No proszę. Słyszysz kochanie?- spytał Dymitr Jesteśmy natchnieniem dla innych.
- Za takie natchnienie to ja dziękuję.- powiedziała sarkastycznie królowa.- Nawet nie wiesz jak bez ciebie jest nudno.
- Nie masz tam żadnej pyskatej, aroganckiej Rose Hathaway?- uśmiechnęłam się.
- Ty jesteś jedna jedyna.- zaśmiałyśmy się.
- Daj mi jeszcze rok, a nie będę opuszczać cię na krok.
- Pamiętaj o rodzinie. Nie po to ustanowiłam te prawo, żebyś miała je gdzieś.
- Wiesz, że ja każde prawo mam gdzieś.- Zaśmiałyśmy się wszyscy. No oprócz Lili. To było trochę nie sprawiedliwe względem jej.- Smakuje ci Lili?-zmieniłam temat na przyjazny jej.
- Bardzo. Nigdy czegoś takiego nie jadłam. Dobrze gotujesz... Dymitr.- zawahała się przy jego imieniu. Nie była pewna czy może mówić mu po imieniu.
- Dziękuję.- odpowiedział mój ukochany.
- A powiedz,- Lissa podjęła naszą inicjatywę.- Masz jakieś zainteresowania.
- W szkole chodziłam do kółka teatralnego. Właśnie, a co będzie z moją szkołą.
- Spokojnie.- powiedziałam.- Zadzwonię do taty. On jest bardzo wpływowy. Na pewno coś zdradzi. Mówisz, że lubisz aktorstwo? Brałaś udział w jakiś przedstawieniach?
- Tak. Co roku w przedszkolu mieliśmy występy. W każdym brałam udział.
- Musisz być bardzo zdolna.- zauważyła mojka.
- No ba.- odpowiedziałam za nią.- W końcu to moja siostra.
Zaśmialiśmy się, tym razem wszyscy. Czułam się dumna z tego, że mam siostrę. I chciałam, by ona też była dumna ze mnie.
- Jak późno.- królowa zerwała się z krzesła.- Zasiedziałam się, a Christian zapewne już cały Dwór postawił na nogi. Muszę lecieć.- szybko pocałowała mnie w policzek i uścisnęła małą. Ze strażnikiem wymieniła grzeczności. Chwila, strażnik? Strażnicy!
- Lissa stój!- zatrzymałam ją przy drzwiach.
- O co chodzi Rose.- popatrzyła na mnie zdziwiona. I nie tylko ona. Z kuchni wyszła reszta publiki.
- Strażnicy. Gdzie twoi strażnicy?
- Nie ma ich. Miałam pojechać tylko do ciebie.
- Jak to "nie ma ich"?!- Byłam zła na jej nieuwagę.- A co jakby zaatakowała cię strzyga w połowie drogi?! Pomyślałaś, jakie to by miało skutki na Dworze. Albo jakbyśmy się czuła ja lub Christian?
- Działałam pod impulsem. Nie myślałam o tym.
- Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, ale nie wyjdziesz z tego domu, przed wschodem słońca, bez opieki.
- A skąd ja ci teraz wstrząsnę strażników?
Spojrzałam wymowie na Dymitra. Podziałało.
- Ja mogę cię odnieść.- zaoferował się mój mąż.
- O nie...
- To dobry pomysł.- nie słuchałam przyjaciółki.
- Nie mogę na to pozwolić. Jutro zaczynasz pracę. Dzisiaj jeszcze masz urlop.
- I tak mam kilka spraw. Chciałem załatwić je jutro, ale jest okazja, by zrobić to dziś.
- No właśnie.- wsparłam go.- Masz dwie opcje. Albo jedziesz z Dymitrem, albo zostajesz na noc.
- No dobra.- poddała się.
- Świetnie. A my w tym czasie posprzątamy po kolacji, prawda Lili?- podałam siostrze dłoń. Ochoczo ją złapała i chyba nie zamierzała puszczać.
Dymitr wziął kluczyki. Następnie podszedł do nas i zostawił na moim czole pocałunek. To samo zrobił z dziewczynką.
- Nie czekaj na mnie Roza. Nie wiem, kiedy wrócę.
Na następny dotyk jego ust mogłam liczyć tylko ja. Skierowali się do drzwi.
- Dymitr.- odwrócił się na dźwięk imienia.- Sztylet.
Nie rozumiał. Ale po chwili dostał olśnienia. Podszedł do szafki i wziął broń.
Co ja bym bez ciebie zrobił Roza.- popatrzył na mnie z czułością.
- No idź już. Bo Christian narobi wam więcej wstydu, niż własnym istnieniem. Co ty właściwie widzisz w swoim chłopaku?
- Spytałabym cię o to samo, gdyby odpowiedz nie była oczywista. - zaśmiałyśmy się. Nawet Lili nie umiała powstrzymać chichotu. Tylko Dymitr stał nie wzruszony.
Po chwili wyszli. Razem z siostrą zaczęłyśmy sprzątanie.

ROZDZIAŁ 90

Kiedy weszliśmy do domu, Dymitr zaniósł bagaże Lili na górę do pokoju. Potem będzie trzeba zrobić przemeblowanie, chyba, że urodzi się jedno dziecko. Szlak! Oczywiście, że urodzi się jedno. Przecież normalnym ludziom trudno mieć bliźniaki, a co dopiero dampirom, którzy będą je mieli tylko dzięki magi. Oprowadziłam dziewczynkę po domu, kończąc na jej królestwie. Usiadła tam ciężko na jednym z łóżek. Drugie było zajęte przez walizki. Przysiadłam się obok. Dymitr w tym czasie robił kolację. Obiad był parę dobrych godzin temu. Mała przytuliła się do mnie. Pogłaskałam ją po włosach.
- Spokojnie. Jestem tu. Wiem, że nie zastąpię ci mamy, bo z własnego doświadczenia wiem, że to nie możliwe. Ale chcę być dla ciebie dobrą siostrą i chcę, żebyś wiedziała, że cokolwiek się stanie, ja i Dymitr zrobimy wszystko, aby ci pomóc. Zawsze będziesz miała u nas wsparcie w każdej sprawie.
- Czy ten ból kiedyś minie?
- Tak. Nie będzie to łatwe, ale wrócisz do w miarę normalnego życia. Moja przyjaciółka straciła całą rodzinę, a prawie nawet mnie. Ale dzięki temu, jest teraz naprawdę silną kobietą. I wiem, że ty kiedyś też taka będziesz. Jej rodzina była również moją rodziną. To była wielka tragedia, ale pozbierałyśmy się. Co nie znaczy, że masz zapomnieć o mamie. Wręcz przeciwnie. Wspominaj ją dobrze i pamiętaj, ona nie chciałaby, żebyś się smuciła. Pomożemy Ci.
- Już pomogliście. Dziękuję.
- Czego nie robi się dla rodziny. Zaraz będzie kolacja.
- Kolacja?!- zdziwiła się. No tak. Zmiany czasu.
- Tak. My funkcjonujemy inaczej. Jutro ci wszystko wyjaśnię. Dzisiaj był ciężki dzień, a raczej noc. Masz teraz chwilę dla siebie. Możesz się rozpakować, umyć, nawet zrobić przemeblowanie. Zawołam cię kiedy będzie gotowe jedzenie. Jak będziesz chciała to możesz zejść na dół wcześniej. Masz na coś uczulenie, czegoś nie możesz jeść lub w prost przeciwnie, coś co chciałabyś zjeść.
- Nie. Proszę się nie kłopotać. Zjem wszystko.
- To żaden problem. I mów mi Rose, a Dymitr też nie pogniewa się, jeśli będziecie na Ty.
- Dobrze.
Wstałam i skierowałam się do wyjścia, kiedy znów usłyszałam jaj słodki głosik.
- Rose.- odwróciłam się do niej.- Dziękuję.- uśmiechnęła się.- Za wszystko.
- Nie ma sprawy.- odwzajemniłam uśmiech i zamknęłam drzwi.
Zeszłam na dół, prowadzona pysznym zapachem, aż do kuchni. Stanęłam w progu.
- A co to za pyszne zapachy?
- A taka niespodzianka. Nam wszystkim się należy. To był niezły szok.
- Dziwne, że ta dampirzyca nie umiała się obronić.
Na moje słowa Dymitr zatrzymał się w pół ruchu.
- Rose, to nie była dampirzyca.
Zatkało mnie.
- Matka Liliany była zwykłą kobietą. I mój ojciec z nią...
- Rose, chyba nie myślisz w ten sposób. Miłość nie ma barier. Powinnaś to wiedzieć na własnym przykładzie.
Zawstydziłam się. Miał rację. Najwidoczniej ta Ela musiała być wyjątkową kobietą, skoro była z wampirem. To dziwna myśl. Wiedziałam, że gdzieś na świecie jest więcej mojego rodzeństwa. Brałam to pod uwagę, ale poznać dowód na to. Nie mogłam oswoić się z tą myślą. Postanowiłam zmienić temat.
- Przydało by się poznać Lili z naszą królową.
- Powiem jej jutro o tym.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Kto to może być tak późno?- zdziwiłam się.
Poszłam zobaczyć kto jest tajemniczym gościem. Otworzyłam drzwi i w ramiona wpadła mi zapłakana przyjaciółka.
- Liss, co się stało?- wprowadziłam morojkę do salonu.- Czemu płaczesz?
- Ja... jestem... nie mogę...pilnowałam się...- dukała.
- Spokojnie, uspokój się. Oddychaj. Już lepiej?- pokiwała głową.- To teraz na spokojnie. Powiedz jeszcze raz, od początku, co się stało.
-Ja- wzięła głęboki wdech.- jestem w ciąży.- wyrzuciła z siebie i rozpłakała się. 
-Cii... spokojnie. Wszystko będzie dobrze.- uspakajałam ją. No nie. Z wojowniczki stałam się pocieszycielką.
Po kilku minutach młoda królowa uspokoiła się.
- A Christian wie?- spytałam.
- Nie. Jak tylko zrobiłam test wsiadłam w samochód i przyjechałam tu.
- Ojciec twojego dziecka nie wie, że nim będzie? Powinnaś mu powiedzieć.
- Ale jak?
- No nie wiem. Może: "Hej kochanie, ustanowiłam nowe prawo, dowiedziałam się najnowszych plotek, wysłuchałam dwa tuziny morojów i będziemy rodzicami" mówię ci. Efekt murowany.
Dymitr popatrzył na mnie karcąco, ale Lissie to pomogło i uśmiechnęła się blado.
- Przecież nie może być źle.- dodałam- Kocha cię, ty kochasz go. Myślę, że nawet się ucieszy.
- Może masz rację. Powinnam mu powiedzieć. Dziękuję Rose. Zawsze wiesz jak mnie pocieszyć.
- Mam wprawę.- obie się roześmiałyśmy.- A teraz idź do łazienki i umyj tą swoją zapłakaną buźkę. I uśmiechnij się. Będziesz mamą.
Zrobiła tak jak poleciłam. Po chwili z toalety wyszła piękna dumna królowa.
- Od razu lepiej.
- A na poprawienie humoru zapraszam na kolację.- z kuchni wyłonił się mój ukochany.
- Lissa muszę powiedzieć ci coś ważnego. W naszym domu jest nowa lokatorka. Jest to Liliana. Ma około ośmiu lat. Jej mamę zabiła strzyga. Ale to nie koniec. Jest moją siostrą, od strony Abe'a.
- Czyli znalazłaś następną, przybraną siostrę, tym razem swoją?
- Tak. Tylko, że ona nic o nas nie wie. Jej matka była zwykłą kobietą.
- Ja nie wiem co powiedzieć. Gratulacje. I co z nią zrobicie. To znaczy wyślecie do szkoły?
- Jeszcze nie wiem. Jutro jej wszystko opowiem i zdecyduje czy chce bronić morojów, czy nie. Ale nie sądzę, żeby była potrzeba wysyłać ją do akademii. Mamy przecież Dymitra.
- Ja to słyszę.- krzyknął kucharz.
- I dobrze.- odkrzyknęłam.