Strony

środa, 24 lutego 2016

ROZDZIAŁ 63

Obudziłam się mocno wtulona w ukochanego. On oczywiście już nie spał. Czytał jeden ze swoich westernów. Ziewnęłam ospale wtulając się mocniej w jego nagi tors. Kiedy Dymitr zauważył, że nie śpię, odłożył książkę i złożył na moich ustach słodki pocałunek.
- Dzień dobry, kochanie. Jak się spało?
- Cudownie, bosko. Nie wiem jakie słowa mogą opisać jak się czuję teraz, jak się czułam wczoraj i jak się będę czuć przez najbliższy czas. Jesteś wspaniały. Zaskoczyłeś mnie w nocy.
- To ty jesteś niezwykłą kobietą, Roza. Kocham Cię i chciałem, żebyś poczuła się wyjątkowo.
- Udało ci się.- Dymitr uśmiechnął się i na nowo mnie pocałował. Nagle poczułam, że chce się wyplątać z mojego uścisku. Ale ja tylko przytuliłam się mocniej do niego.- Gdzie się wybierasz, towarzyszu?
- Roza, śniadanie nie zrobi się samo.- naraz pożałowała decyzji odprawienia kucharza.
- Nie jestem głodna. Jedynie spragniona twojej bliskości, więc masz tu zostać.- poczułam, jak w jego piersi rezonuje śmiech.
- Jeszcze ci mało po wczorajszym?
Westchnęłam, udając zniecierpliwienie.
- Dymitr, ile razy mam powtarzać, że ty nigdy mi się nie znudzisz i z tobą nigdy nie będę miała dość.
- Zawsze i codziennie.- nagle znalazł się nade mną i szeptał mi do ucha, kładąc się na mnie.- Uwielbiam, kiedy to mówisz. Uwielbiam każde twoje słowo, każdy śmiech, przypadkowy gest. Wszystko co robisz, jest moją radością. Ty jesteś całym moim światem, wszystkim co utrzymuje mnie przy życiu i za ciebie mógłbym je oddać.
Jego słowa, dłonie błądzące po moim ciele i usta barwiące się moim uchem sprawiały mi przyjemność. wbiłam się mocno w jego usta. Po nocnych igraszkach, byłam nie spragniona, ale wręcz głodna jego bliskości i miłości. Chciałam, żeby jego cała uwaga, zawsze skupiała się tylko na mnie, ale to nie możliwe. Jest jeszcze Christian, służba i wkrótce będą jeszcze dzieci. Ale nie martwi mnie to. Teraz liczy się tylko to, że jesteśmy tu razem, sami, tylko ja i on.
Westchnęłam tęsknie, kiedy Dymitr położył się koło mnie. Moja reakcja sprawiła, że zaczął się śmiać.
- Chyba masz rację. Ty nigdy nie będziesz miała dość.- nadal próbował powstrzymać śmiech, ale nie wychodziło mu to najlepiej.
- A czy ja kiedykolwiek się myliłam?
- Zdarzały się przypadki.- droczył się ze mną.
- Na przykład kiedy?- nie odpuszczałam.
- Na przykład... kiedy...- jąkał się, nie mogąc nic wymyślić. Już szykował się do jakiejś tryumfalnej uwagi, gdy znalazł odpowiedz. A niech to!- kiedy myślałaś, że kocham Taszę i mógłbym cię, dla niej zostawić. Kiedy myślałaś, że można mnie zastąpić...
- Ty też tak myślałeś, w odniesieniu do mojej osoby.- przerwałam mu, broniąc się.
- Nie mówię, że ja mam zawsze rację. Każdy może się pomylić, Roza. Najgorzej, jak ten błąd dostrzeże się z późno. Ale najmniej racji miałaś, w sumie oboje mieliśmy, myśląc, że możemy żyć obok siebie, udając, że poza pracą, nic nas nie łączy. Kocham Cię i cieszę się, że miałem odwagę ci to powiedzieć i poprosić o miłość.- oczywiście chodzi o wspomnienie ze stróżówki.- Teraz jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Mimo tylu przeciwności losu jestem tu i tule mój najcenniejszy skarb.
- Dymitr... ja...ja nie wiem co powiedzieć. Wzruszyłeś mnie, zauroczyłeś. To jest słodkie. Nie umiem tego nazwać.
- To nie mów nic.
I tak zrobiłam. W sumie to nie miałam wyjścia, ponieważ moje usta zupełnie zatraciły się w słodyczy i miękkości jego warg. Po tak namiętnym pocałunku, przytuliłam się mocniej do ukochanego. On w tym czasie, objął mnie i przycisnął jeszcze mocniej do siebie, jakby bojąc się, że zaraz gdzieś zniknę. Jednocześnie głaskał mnie po nagich plecach, co jakiś czas, schodząc na moje biodra, a niekiedy, niby przypadkowo, dotykają włosów opadających mi z tyłu. Napawał się ich dotykiem. Uwielbiał je tak samo mocno, jak ja patrzeć w jego cudne, czekoladowe oczy. I teraz w nich tonęłam. Patrzył na mnie wzrokiem pełnym miłości, szczęścia, troski i radości. Ale nie umknęły mojej uwadze błysk pożądania. Jemu też zawsze będzie mało. Uśmiechnęłam się na wspomnienie wczorajszej nocy. On chyba myślał o tym samym, bo szepnął
- Kocham Cię nad życie i nigdy nie chcę cię stracić.
- Nie stracisz. Cokolwiek się stanie, zawsze będę tu.- położyłam dłoń na jego sercu. Poczułam jak szybko bije.
- Roza, moja mała Roza.- uwielbiam jak tak do mnie mówi.
- Niedługo już nie taka mała.- pogłaskałam się po brzuchu. Po chwili na swojej ręce poczułam zaciskającą się, ciepłą dłoń męża.- Pomyśl kochanie. Za osiem miesięcy będziemy rodzicami i na zawsze będziemy razem.
- Oczywiście skarbie.- powinnam się cieszyć, ale nie pozwoliła mi na to jego dziwna nuta w głosie, jakby sam chciał się upewnić, że to jest możliwe. On coś ukrywa.
- Dymitr.- popatrzyłam mu wyzywająco w oczy.- Chciałbyś mi coś powiedzieć?
- Nie, wszystko jest w porządku.- teraz udawał swoją wiarę w te słowa. Ale ja nie dałam się zmylić.
- To ma coś wspólnego z twoją rozmową z Jewą przed wyjazdem, prawda?
- Roza.- wiedział, że mnie nie oszuka.- Nie mogę ci powiedzieć. Nie teraz. Nie chce cię martwić.
- Chodzi o mnie i dziecko?
- Nie mogę. -szepnął smutno. Wiedziałam, że teraz nic z niego nie wyciągnę.
- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy.- oznajmiłam.
- Dobrze kochanie, ale po porodzie. Proszę Rose wtedy powiem Ci wszystko, tylko nie teraz.- dodał, widząc moją minę.- Teraz chcę cieszyć się naszym miesiącem miodowym.
Poddałam się. I tak nie zmieni zdania. Wtuliłam się w niego mocniej i poczułam jak się odpręża.
- Miesiąc miodowy. To takie dziwne. Ale tak cudownie dziwne. Jeszcze rok temu nie pomyślałabym, że wyjdę za swojego mentora. W ogóle nie myślałam, że zostanę czyjąkolwiek żoną. A jednak. Ale cieszy mnie to. Kocham Cię.
- Ja ciebie też kochanie. Nie ma słów, mogących wyrazić moje szczęście. To co, przyszła mamusia chce już śniadanko?
- Bardzo chętnie, ale nie chce mi się iść. Poleżmy jeszcze chwilkę.- poprosiłam.
- Mam lepszy pomysł.- wyplątał się z moich objęć. Westchnęłam tęsknie. Uśmiechnął się do mnie, tym zniewalającym uśmiechem.- Spokojnie, zaraz wrócę.
- Liczę na to.
Usłyszałam jego donośny śmiech. Po chwili podszedł do mnie ubrany i złożył na moich ustach słodki pocałunek. Kiedy skończył causa, odsunął się i wyszedł.