Strony

niedziela, 21 lutego 2016

ROZDZIAŁ 60

Bawiliśmy się tak, pół nadzy w oceanie. Co jakiś czas Dymitr rzucał mną na fale. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci, a nawet jeszcze gorzej. Może przemawia przez nas jakieś pragnienie tego straconego dzieciństwa. No może przeze mnie. On miał szczęśliwe dzieciństwo w otoczeniu rodziny.
Odsunęłam te rozmyślania na bok, kiedy po raz dziesiąty, mój ukochany wrzucił mnie do wody.
- Coś bardzo szybko się mnie pozbywasz.- zauważyłam zaczepnie.
- Bo wiem, że zawsze będziesz przy mnie i mi nie uciekniesz.
- Jesteś pewny?- zaczęłam jak najszybciej płynąć w drugą stronę i modlić się, żeby Bielikow nie pływał tak szybko jak biega. Nigdy nie byłam wierząca. Po chwili Dymitr tulił mnie w ramionach.
- Tak. Jestem pewny.- pocałował mnie namiętnie. Miał rację. Nawet jakbym chciała, to mnie złapie. Ale nie chciałam. Kocham go.
Zaczęłam bawić się mokrymi kosmykami jego włosów. Uśmiechnęłam się miło, ciesząc się jego towarzystwem. Odwzajemnił się tym samym Zauważyłam, że nie jesteśmy już w wodzie. Dymitr wyszedł na brzeg, ze mną w objęciach. Jak prawdziwy ratownik. Zarzuciłam mu ręce na szyję i wtuliłam się w jego nagi tors.
- Mój bohater.- powiedziałam, po czym pocałowałam go w policzek. Następnie jego wargi musnęły moje usta. Było to lekkie i przyjemne dotknięcie. Delikatnie położył mnie na piasku i usiadł obok. Sama też wolałam usiąść. Oparłam głowę o ramię ukochanego, kiedy nasze dłonie spotkały się i splotły. W ciszy patrzyliśmy na falujące morze. Było tak słodko.
- Pięknie tu, prawda?- przerwałam ciszę.
- Tak.- przyznał mój mąż.- Roza, nawet nie wiesz jak jestem szczęśliwy. Spędzę cały miesiąc z kobietą mojego życia, która została moją żoną. Kocham Cię, tak bardzo kocham. Codziennie rano dziękuję losowi za to, że mogłem cię spotkać, uczyć, wspierać. Zmieniłaś moje życie i światopogląd. Nie wiem jak mogę wyrazić swoje uczucia do ciebie.
Nie pozwoliłam mu powiedzieć nic więcej. Jego usta znalazły ciekawsze zajęcie, a dłonie błądziły po moich, nagich plecach.
Jednak po chwili przerwaliśmy pieszczoty. Posiedzieliśmy jeszcze kilka minut, wpatrzeni w horyzont i wróciliśmy do budynku. Tam pokierowano nas do pokoju.
Pomieszczenie było urządzone w nowoczesnym stylu. Duże okna wpuszczały jasne promienie słońca. Na środku stało łóżko z białą pościelą i czerwonym obramowaniem. Tak jak powiedział Abe, przy drzwiach stały nasze walizki.
- Kochanie,- powiedział Dymitr.- rozpakuj nas, a ja coś ugotuję. To dziwne, że nie ma kucharza.
- Ja tam mam swojego kucharza.- pocałowałam go lekko.- Kiedy mam przyjść na śniadanie.
- Jak nas rozpakujesz. Ale nie musisz się przebierać. Zostaw coś na kolację.- Mojego ukochanego już nie było. 
Zaciekawiła mnie jego uwaga. Pewnie wiedział, że zaraz przebiorę się w sukienkę.
Zaczęłam wyciągnąć rzeczy z toreb i chować po szafkach. Zajęło mi to mniej niż pakowanie, ale i tak wyszłam z pokoju po godzinie. Jak mogłabym się nie przebrać w jedną z trzydziestu pięciu sukienek, które wzięłam. Po jednej na każdy dzień, plus pięć na specjalne okazje, typu kolacja z ukochanym. Teraz ubrałam ciemno niebieską na cienkich ramiączkach i ściągnięta w pasie gumką. W dół rozszerzała się do połowy ud.
Zeszłam do jadalni, akurat kiedy Dymitr zapalił ostatnią świecę.
- Aha, niby miałam się nie przebierać, a tu świece.- Bielikow podszedł do mnie i pocałował namiętnie.
- Przepięknie wyglądasz. Wiedziałem, że i tak się przebierzesz. Nigdy się mnie nie słuchasz.- zaśmiał się. Uwielbiam ten dźwięk.- Zapraszam na śniadanie.
Poprowadził mnie do stołu i odsunął jedno krzesło. Usiadłam na nim, a Dymitr przysunął je do stołu i usiadł naprzeciwko mnie.
Śniadanie upłynęło nam w miłej atmosferze. Rozmawialiśmy o wszystkim, śmialiśmy się, a przede wszystkim cieszyliśmy się tym, że jesteśmy razem.
Po jedzeniu Dymitr poszedł się przebrać w kąpielówki (ja miałam strój kąpielowy pod sukienką) i poszliśmy znów na plażę.