Strony

wtorek, 16 lutego 2016

ROZDZIAŁ 55

Miałam piękny sen. Byłam z Dymitrem na plaży. Mój ukochany właśnie smarował mi plecy olejkiem do opalania. Nie daleko nas bawiła się trójka dzieci. Jednym był Pawka, chyba miał już trzynaście lat. Razem z nim w piasku tarzali się chłopiec i dziewczynka. Mogli mieć do czterech lat. Obydwoje byli podobni do Dymitra, ale chłopiec miał błąd włosy, a dziewczynka ciemne jak moje. Nagle blondyn podbiegł do nas.
- Ciociu, ciociu pobawisz się z
 nami?- spytał mnie. Ciociu?!
- Ja już się bawiłam, a wujek Dimka podobno robi świetne zamki z piasku.- Oczy chłopca rozszerzyły się momentalnie.- Myślę, że nie odmówi ci pomocy.
- Wujku Proszę- złożył błagalnie ręce, patrząc na Dymitra.
- No dobrze.- mój mąż wstał, ale po drodze szepnął mi do
ucha.- Zapamiętam to Roza. Będziesz biedna.
Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Dymitr zaczął zbierać piasek i każdemu dając ważne zadania.
- Łuka, ty znajdź jakieś patyczki. Pawka, przynieś wiaderko wody i zacznij robić fosę.
- A ja, tato?- odezwała się ciemnowłosa dziewczynka. Mogłam się domyśleć, po kim ma te włosy.
- Ty możesz przejść się brzegiem morza i pozbierać muszelki i kamyczki. 
Dziwne było oglądanie, jak ten poważny i odpowiedzialny strażnik, instruuje dzieci, jak robić zamki z piasku. Takie słodkie i urocze.
- A masz jakieś zadanie dla mnie?- spytałam zaczepnie.
- Ty Roza, możesz siedzieć i cieszyć moje oczy.
Uśmiechnął się, tak tylko dla mnie. Nikt inny nie mógł dostać od niego tego uśmiechu.  Wstałam i usiadłam koło niego. On pocałował mnie namiętnie.
- Wiesz, że nie lubię siedzieć w miejscu. Znajdź mi zajęcie, tak żebyś dalej mógł na mnie patrzeć.
- Hymn... No to, możesz pomóc mi zbierać piasek.
No i tak zrobiłam. Po chwili wróciły dzieci ze swoimi łupami. 
Po godzinie skończyliśmy. Nasz zamek wyglądał pięknie. Uznaliśmy, że trzeba opłukać się w wodzie, bo każdy był cały w piasku. Okazało się, że wcześniej z dziećmi uknułam spisek przeciwko Dymitrowi. Kiedy, wychodząc, zmagał się z oporem wody, wszyscy rzuciliśmy się na niego. Zaskoczony upadł, a fale wyrzuciły go na brzeg. Gdy już leżał na piasku wszyscy usiedliśmy na nim i zaczęliśmy odrzucać piaskiem. Mógł nas po prostu z siebie ściągnąć, ale chyba nie chciał psuć dzieciom zabawy. Szybko pokryliśmy go grubą warstwą piasku. Łuka nazwał go piaskowym potworem i w tym momencie nasz więzień postanowił się uwolnić krzycząc "Łaaa jestem piaskowym potworem i zaraz was zjem" i chodząc jak zombie. Dzieci zaczęły uciekać przed Frankenpiaskiem, śmiejąc się i piszcząc w niebo głosy. Ja też zaczęłam się wycofywać, ale za późno zauważyłam, że stałam się celem ataku. Chciałam uciec, ale nasz mały potworek dogonił mnie, złapał i pocałował. Usłyszałam chichoty.
- Pfu!- wyplułam zawartość ust.- Dymitr przez ciebie mam pasek w ustach.
Nim się obejrzałam, wylądowałam na jego ramieniu.
- Dymitr, postaw mnie na ziemi!- zawołała gniewie. Dzieciarnia miała z nas niezły ubaw.
- No co ty, Roza. Trzeba się opłukać z piasku.
- Dymitr, uprzedzam, odstaw mnie, póki mówię po dobroci.
- Nie ma mowy kochanie.
W tym momencie wrzucił mnie do morza. Zasłużył na tą falę, którą go ochlapałam. Ale ja też taką dostałam od niego. Zaraz dołączyły do nas dzieci i razem się chlapaliśmy. Zawsze marzyłam o takich chwilach. Naszemu dziecku ich nie zabraknie. Ciekawe czy to będzie taka dziewczynka.
Bawiliśmy się jeszcze trochę, ale uznaliśmy, że robi się późno i trzeba wracać.
- Nie możemy jeszcze chwilę zostać?- spytał z nadzieją maluchy.
- Przykro mi, ale nie. Chyba nie chcecie się natknąć na strzygi?- Ten argument ich przekonał.
Dymitr wziął Łukę na barana, a dziewczynka zasnęła w moich ramionach. Była taka słodka, mała i bezbronna. Ale wiedziałam, że w tym małym sercu, kryje się wielka siła i ona kiedyś osiągnie bardzo dużo. Ale na razie jest mała. Ma na to jeszcze czas.
Nagle uświadomiłam sobie, że przez cały sen, ani razu, nikt nie zwrócił się do niej po imieniu.
- Dymitr, - zagadnęłam cicho, tak żeby jej nie obudzić.- A jak ona ma na imię?
- Pytasz jak ma na imię nasza córeczka?- zdziwił się. No tak to dość dziwne pytanie. Ale ja nigdy nie byłam normalna. No, w pewnym stopniu.
- Tak.- odpowiedziałam po prostu. 
- Skarbie, przecież ma na imię...Roza.
- Roza?!- zdziwiłam się
- Roza.- powtórzył, ale głos nie dochodził od niego, tylko jakoś z daleka, jak echo.