Po obiadokolacji poszłam w końcu się umyć i spać. Tak jak oczekiwałam, zostałam wciągnięta do snu wywołanego mocą ducha.
Znalazłam się w dobrze znanym mi pokoju. Nagle upadłam i zostałam przywiązana do podłogi. Jednak szybko się podniosłam i zastosowałam tarczę. Nauczyłam się tego, po powrocie na Dwór. Osłaniała mnie przed atakiem mentalnym, skierowanym na moją osobę. Jednak nie chroniła mojego ciała i gdyby nie mój refleks, odezwała bym wazonem z tulipanem. Szybko zbudowałam wokół siebie mur i i tym razem, filiżanka rozbiła się metr przede mną.
- Brawo, mała dampirzyco. - naprzeciw mnie zmaterializował się Iwaszkow, z tym jego cwanym uśmiechem na twarzy, a ja zniosłam bariery.- A teraz powiedz mi, jak mogę ci pomóc?
- Czyli, że wiadomość dotarła.- uścisnęłam go.
Przed podróżą poprosiłam Abe'a, żeby wskazał mi najbardziej zaufanego strażnika. Nikogo pewnie nie dziwi, że owym jest Lary. Córeczka musi mieć najlepszego opiekuna, mimo że sama jest strażniczką. Poprosiłam go, żeby przekazał Adrianowi, że chcę się z nim spotkać w nocy.
- Mam do ciebie jedną prośbę.- zaczęłam.- Ściągnij tu Lissę, a ja zajmę się Dymitrem. Mamy kilka spraw do omówienia.
- A czy wy się czasem nie rozstaliście?
- Muszę z nim pogadać bez ryzyka, że ktoś nas podsłuchuje. Pomożesz mi czy mam to zrobić sama?
- No dobra. Ale musisz jakoś utrzymać połączenie ze swoim snem.
- A czy wy się czasem nie rozstaliście?
- Muszę z nim pogadać bez ryzyka, że ktoś nas podsłuchuje. Pomożesz mi czy mam to zrobić sama?
- No dobra. Ale musisz jakoś utrzymać połączenie ze swoim snem.
I już go nie ma. Połączenie. To stanowi pewien problem. Adrian, jako twórca snu, nie musi mieć łączności, ale ja tak. Zastanowiłam się. Już mam! Wspomnienia i miłość to największa więź. Nie wiem czy to zadziała, ale nie mam wyjścia. Jak nie spróbuję, to się nie dowiem. Pomyślałam o wszystkich tych, których Kocham, a przede wszystkim o Lissie i Dymitrze. Przede mną pojawiła się mała bańka. Wyświetlały się w niej wszystkie wspomnienia. Na chwilę, między mną a bańką, zaświeciła się srebrna niteczka- znak połączenia. Teraz do domu. Wyobraziłam sobie naszą sypialnię. Dymitr wiercił się i rzucał na łóżku. Co jakiś czas mówił moje imię. Weszłam do jego umysłu. Śnił o mnie, co nie zdziwiło mnie za bardzo. Były to różne momenty naszego wspólnego życia, zaczynając od pierwszego spotkania, przez akademię, aż do dzisiaj. Postanowiłam zakończyć jego cierpienie.
Obraz wokół nas zmienił się. W tedy Dymitr mnie zauważył. Podbiegłam do niego, lecz on się odsunął.
- Dymitr, co się dzieje?- stanęłam ja wryta.
- Mam tego dość. Nie chcę śnić o tym co już nie wróci.- w jego głosie usłyszałam ból, tęsknotę i cierpienie. Myślał, że to kolejna wizja jego wyobraźni.- Tęsknię za Tobą, ale jak tylko cię dotknę, obraz się zmienia. Chcę się już obudzić. Wole nie mieć cię wcale, niż tylko patrzeć.
- Spróbować zawsze można. Odwagi kochanie. Myślę, że tym razem będzie inaczej. Czyż byś się wahał?- tak, waha się.- Spokojnie, tym razem to naprawdę ja, a raczej mój umysł. Nie poznajesz miejsca?
Obraz wokół nas zmienił się. W tedy Dymitr mnie zauważył. Podbiegłam do niego, lecz on się odsunął.
- Dymitr, co się dzieje?- stanęłam ja wryta.
- Mam tego dość. Nie chcę śnić o tym co już nie wróci.- w jego głosie usłyszałam ból, tęsknotę i cierpienie. Myślał, że to kolejna wizja jego wyobraźni.- Tęsknię za Tobą, ale jak tylko cię dotknę, obraz się zmienia. Chcę się już obudzić. Wole nie mieć cię wcale, niż tylko patrzeć.
- Spróbować zawsze można. Odwagi kochanie. Myślę, że tym razem będzie inaczej. Czyż byś się wahał?- tak, waha się.- Spokojnie, tym razem to naprawdę ja, a raczej mój umysł. Nie poznajesz miejsca?
Rozejrzał się uważnie do około. Oczywiście byliśmy w naszym miejscu do ćwiczeń- drewnianym domku, naprzeciw stacji benzynowej. Znowu spojrzał na mnie.
-Roza, to ty?- jego oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu.
- Oczywiście, towarzyszu. W pełnej okazałości.
-Roza, to ty?- jego oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu.
- Oczywiście, towarzyszu. W pełnej okazałości.
Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej, bo Dymitr rzucił się na mnie, a nasze usta spotkały się, w chyba najsłodszym i najbardziej namiętnym pocałunku świata. Zrobiło mi się gorąco.
- No towarzyszu,- powiedziałam z uznaniem, kiedy w końcu pozwolił mi na to.- Chyba będę musiała częściej tak znikać. Nie wiedziałam, że ktoś może tak dobrze całować. Naprawdę jesteś bogiem.
- No towarzyszu,- powiedziałam z uznaniem, kiedy w końcu pozwolił mi na to.- Chyba będę musiała częściej tak znikać. Nie wiedziałam, że ktoś może tak dobrze całować. Naprawdę jesteś bogiem.
Uśmiechnął się cwanie, lecz zaraz dotarło do niego znaczenie tych słów.
- To znaczy, że mnie nie zostawiasz?- spytał z nadzieją.
- To byłby największy błąd mojego życia. Nie tylko ty, nie możesz żyć sam. Jesteś moim światem.
W tym momencie koło nas pojawił się Iwaszkow z Lissą.
- Widzę, że ci się udało, mała dampirzyco.
- Cześć Rose.- Uścisnęła mnie przyjaciółka.- O witaj Dymitr. O co chodzi? Adrian powiedział, że masz do mnie ważną sprawę.
Zanim zaczęliśmy rozmawiać, usiedliśmy na kanapie z różnymi napojami. W kominku palił się ogień.
Opowiedziałam im, co dokładnie stało się w śnie z Taszą i o kruku w naszej sypialni. Kiedy powiedziałam, że to ten sam, którego ożywiła kiedyś Lissa, moja przyjaciółka zrobiła się blada jak papier, a jej kubek spadł na podłogę. Zrozumiała aluzję równie dobrze jak ja. Istota naznaczona pocałunkiem cienia musi umrzeć. Wiktor powiedział, że świat zmarłych jeszcze się o mnie upomni. Jak na razie, uciekłam śmierci trzy razy. Obawiam się, że czwarty może się już nie udać. Podzieliłam się obawami z resztą. Dymitr oczywiście zaraz zapewniał, że nie pozwoli, żeby stało mi się coś złego. Cały on.
-No dobra. Ale czegoś w ciąż nie rozumiem.- przyznał mój ukochany.- Co to było dziś wieczorem? Co ta szopka miała na celu i co ma z tym wspólnego kruk lub akcja Taszy z przed dwóch tygodni?
- Dymitr pomyśl. Tasza wiedziała, że jestem w ciąży, podrzucili nam tego kruka w dzień mojego powrotu, jeszcze dzisiaj dostałam list.- w mojej dłoni pojawiła się ta sama kartka, którą znalazłam na łóżku.- Nie wiem jak, ale oni nas szpiegują. Wiedzieli o tym, czego nikomu nie powiedzieliśmy. Musiałam to zrobić, żeby myśleli, że mnie nastraszyli. Niedługo pewnie przyjedzie Tasza, aby cię odzyskać. W tedy ją złapiemy i jeden problem z głowy.
- Ale dlaczego mi nie powiedziałaś? Mogłaś poczekać do jutra. Wiesz, jak ja cierpiałem?
- Przepraszam kochanie.- złapałam go za rękę.- Nie mogłam czekać. Ona dała mi czas do jutra. Poza tym, gdybyś wiedział, że to tylko tak na niby, nie zachowywał byś się naturalnie. Mogliby zacząć coś podejrzewać. A tak dostali czego chcieli.
- No dobra.- Lissa już trochę ochłonęła.- A co z Robertem? Przecież to on jest największym problemem.
- Trzeba go znaleźć. On jest słaby, dlatego atakuje za pomocą ducha. W realnym świecie szybko go pokonamy i złapiemy.
- Zaangażuję wszystkich, którzy się tym zajmują.- ożywiła się moja przyjaciółka.- Zapłaci za wszystko.
Cieszyłam się, że morojka chce nam pomóc, ale zaniepokoiła mnie nuta nienawiści i wrogości w jej głosie. Może też trochę szaleństwa. Rozumiem, jest wściekła na niego. Ja też, ale dla mnie to normalne. U niej taki ton słyszałam bardzo rzadko. Kiedy była tak zła, że mrok, wywołany duchem przejmował nad nią kontrolę. Ostatni raz widziałam ja w takim stanie na początku wiosny tego roku, gdy torturowała Jessego. W tedy wzięłam jej szaleństwo na siebie. Tak naprawdę, to dzięki temu, Dymitr miał okazję wyznać mi miłość i po tym przeżyłam swój pierwszy raz. Odkąd nie mam więzi z Lissą, nie mogę zabierać od niej negatywnych skutków ducha. Przed koronacją zapewniała mnie, że poradzi sobie z tym, ale w tym momencie zwątpiłam w to. Martwiłam się o nią.
- To kiedy do mnie wrócisz?- przerwał moje rozmyślanie Dymitr. To urocze, że już za mną tęskni. Jednak nie wszyscy są tego samego zdania.
- Coś taki nie cierpliwy, Bielikow?- zaśmiał się drwiąco Adrian.- Może jak pobędziesz sam, docenisz jakie masz szczęście i może nie pozwolisz jej drugi raz odejść. Szkoda stracić takiego anioła, co nie.- domyśliłam się, ze w jego szklance, nie ma wody, tylko jest wódka. I że trochę już jej wypił.
- Zamknij się Adrian. Co ty wiesz o stracie?- bronił się mój ukochany.
- Uwierz mi, wiem dużo. Ja nigdy jej nie odrzuciłem, a mimo to, wybrała ciebie. Gdyby nie ten głupi Robert, teraz to ja byłbym na twoim miejscu.
- To znaczy, że mnie nie zostawiasz?- spytał z nadzieją.
- To byłby największy błąd mojego życia. Nie tylko ty, nie możesz żyć sam. Jesteś moim światem.
W tym momencie koło nas pojawił się Iwaszkow z Lissą.
- Widzę, że ci się udało, mała dampirzyco.
- Cześć Rose.- Uścisnęła mnie przyjaciółka.- O witaj Dymitr. O co chodzi? Adrian powiedział, że masz do mnie ważną sprawę.
Zanim zaczęliśmy rozmawiać, usiedliśmy na kanapie z różnymi napojami. W kominku palił się ogień.
Opowiedziałam im, co dokładnie stało się w śnie z Taszą i o kruku w naszej sypialni. Kiedy powiedziałam, że to ten sam, którego ożywiła kiedyś Lissa, moja przyjaciółka zrobiła się blada jak papier, a jej kubek spadł na podłogę. Zrozumiała aluzję równie dobrze jak ja. Istota naznaczona pocałunkiem cienia musi umrzeć. Wiktor powiedział, że świat zmarłych jeszcze się o mnie upomni. Jak na razie, uciekłam śmierci trzy razy. Obawiam się, że czwarty może się już nie udać. Podzieliłam się obawami z resztą. Dymitr oczywiście zaraz zapewniał, że nie pozwoli, żeby stało mi się coś złego. Cały on.
-No dobra. Ale czegoś w ciąż nie rozumiem.- przyznał mój ukochany.- Co to było dziś wieczorem? Co ta szopka miała na celu i co ma z tym wspólnego kruk lub akcja Taszy z przed dwóch tygodni?
- Dymitr pomyśl. Tasza wiedziała, że jestem w ciąży, podrzucili nam tego kruka w dzień mojego powrotu, jeszcze dzisiaj dostałam list.- w mojej dłoni pojawiła się ta sama kartka, którą znalazłam na łóżku.- Nie wiem jak, ale oni nas szpiegują. Wiedzieli o tym, czego nikomu nie powiedzieliśmy. Musiałam to zrobić, żeby myśleli, że mnie nastraszyli. Niedługo pewnie przyjedzie Tasza, aby cię odzyskać. W tedy ją złapiemy i jeden problem z głowy.
- Ale dlaczego mi nie powiedziałaś? Mogłaś poczekać do jutra. Wiesz, jak ja cierpiałem?
- Przepraszam kochanie.- złapałam go za rękę.- Nie mogłam czekać. Ona dała mi czas do jutra. Poza tym, gdybyś wiedział, że to tylko tak na niby, nie zachowywał byś się naturalnie. Mogliby zacząć coś podejrzewać. A tak dostali czego chcieli.
- No dobra.- Lissa już trochę ochłonęła.- A co z Robertem? Przecież to on jest największym problemem.
- Trzeba go znaleźć. On jest słaby, dlatego atakuje za pomocą ducha. W realnym świecie szybko go pokonamy i złapiemy.
- Zaangażuję wszystkich, którzy się tym zajmują.- ożywiła się moja przyjaciółka.- Zapłaci za wszystko.
Cieszyłam się, że morojka chce nam pomóc, ale zaniepokoiła mnie nuta nienawiści i wrogości w jej głosie. Może też trochę szaleństwa. Rozumiem, jest wściekła na niego. Ja też, ale dla mnie to normalne. U niej taki ton słyszałam bardzo rzadko. Kiedy była tak zła, że mrok, wywołany duchem przejmował nad nią kontrolę. Ostatni raz widziałam ja w takim stanie na początku wiosny tego roku, gdy torturowała Jessego. W tedy wzięłam jej szaleństwo na siebie. Tak naprawdę, to dzięki temu, Dymitr miał okazję wyznać mi miłość i po tym przeżyłam swój pierwszy raz. Odkąd nie mam więzi z Lissą, nie mogę zabierać od niej negatywnych skutków ducha. Przed koronacją zapewniała mnie, że poradzi sobie z tym, ale w tym momencie zwątpiłam w to. Martwiłam się o nią.
- To kiedy do mnie wrócisz?- przerwał moje rozmyślanie Dymitr. To urocze, że już za mną tęskni. Jednak nie wszyscy są tego samego zdania.
- Coś taki nie cierpliwy, Bielikow?- zaśmiał się drwiąco Adrian.- Może jak pobędziesz sam, docenisz jakie masz szczęście i może nie pozwolisz jej drugi raz odejść. Szkoda stracić takiego anioła, co nie.- domyśliłam się, ze w jego szklance, nie ma wody, tylko jest wódka. I że trochę już jej wypił.
- Zamknij się Adrian. Co ty wiesz o stracie?- bronił się mój ukochany.
- Uwierz mi, wiem dużo. Ja nigdy jej nie odrzuciłem, a mimo to, wybrała ciebie. Gdyby nie ten głupi Robert, teraz to ja byłbym na twoim miejscu.
Wiedziałam, że nie wybaczył mi do końca, ale to co powiedział było przesadą. Musiałam wkroczyć, bo robiło się niebezpiecznie.
- Adrian dosyć. Kochanie, nie przejmuj się tym co on plecie. Jest pijany. - znowu zwróciłam się do Iwaszkowa. - A tobie radzę uważać. Przypominam, że mam na koncie więcej strzyg niż połowa Dworu razem wzięta. Może cię nie zabiję, ale mogę lekko zabarwić twoją buźkę. I gwarantuję, że zejdzie ci ten uśmieszek z twarzy.
- Adrian dosyć. Kochanie, nie przejmuj się tym co on plecie. Jest pijany. - znowu zwróciłam się do Iwaszkowa. - A tobie radzę uważać. Przypominam, że mam na koncie więcej strzyg niż połowa Dworu razem wzięta. Może cię nie zabiję, ale mogę lekko zabarwić twoją buźkę. I gwarantuję, że zejdzie ci ten uśmieszek z twarzy.
Jego uśmieszek już zszedł. Oto prawdziwa Rose Hathaway. Ze mną się nie zadziera. Adrian patrzył na mnie ze strachem. Wiedział, że nie żartuję. Po chwili padł mi do stóp i zaczął przepraszać, kłaniać się, wysławiać mnie, jaka to nie jestem cudowna i w ogóle robić z siebie większego debila niż był w rzeczywistości. Ciekawi mnie, jak by się zachowywał, po litrach rosyjskiej wódki. Myślę, że ten trunek zawalił by go z nóg, po jakichś dwóch flaszkach. Wiem co mówię, piłam ją podczas wizyty w Bai. Nie wiem, jak Dymitr mógł codziennie pić tego trzy butelki i mieć rano siłę odwiedzić mnie w szpitalu. Bo przycisnęłam go i wyznał, że właśnie tyle pił.
Patrzyłam na popisy moroja z triumfem i wyższością. Do moich uszu dotarł śmiech Lissy. Po prostu, turlała się po podłodze, nie mogąc przestać się śmiać. Ale, kiedy spojrzałam na ukochanego, przeszła mi ochota na podziwianie tego przedstawienia.
- Dobra dosyć Iwaszkow. Teraz kłaniaj się Lissie i przepraszaj ją za to, jakim byłeś idiotą w ferie zimowe.- tak też zrobił.
Patrzyłam na popisy moroja z triumfem i wyższością. Do moich uszu dotarł śmiech Lissy. Po prostu, turlała się po podłodze, nie mogąc przestać się śmiać. Ale, kiedy spojrzałam na ukochanego, przeszła mi ochota na podziwianie tego przedstawienia.
- Dobra dosyć Iwaszkow. Teraz kłaniaj się Lissie i przepraszaj ją za to, jakim byłeś idiotą w ferie zimowe.- tak też zrobił.
Przyjaciółka została przyczepiona do podłogi, wybuchami śmiechu. Chwilę na to patrzyłam, po czym pociągnęłam Dymitra za rękę i wyszliśmy na dwór. Ukochany nie opierał mi się. Chyba potrzebował pobyć ze mną, sam na sam.