Strony

środa, 3 lutego 2016

ROZDZIAŁ 31

Cieszę się, że tak dużo osób mnie czyta, ale szkoda, że nikt więcej nie bierze udziału w konkursach.  Nikt nie ma pomysłu na napis, na obrączki ślubne? Proszę myślcie coś.  I osoby, które pisały imiona a nie podały e-mail, niech się poprawią, bo nie będę miała jak wysłać nagrody.  :-*
___________________________________________
Wracaliśmy w milczeniu do mieszkania. Zaczęłam rozmyślać nad naszym ślubem. Do drużby poproszę na pewno Jill i Sonię. Może Sydney też się zgodzi. Ostatnio widziałam ją w Rosji. Dobrze się trzyma. Zmieniła zdanie na temat pewnych "złych stworów nocy" jakimi są wampiry. Nawet się zaprzyjaźniłyśmy. Nie wyobrażam sobie nie zaprosić jej na ślub. Muszę też wybrać się na zakupy. Ale tym pewnie zajmie się Lissa. 
- A właśnie, - wyrwał mnie z zamyślenia Dymitr.- zgadzasz się na wyjazd do Bai w 9 miesiącu?
- Tak, to dobre rozwiązanie. Tylko ciągle obawiam się, jak pogodzić macierzyństwo ze służbą. 
- Roza. Jesteś bardzo silna i zawsze chcesz jak najlepiej dla wszystkich. Do tego twoje poczucie obowiązku robi z ciebie najlepszą strażniczkę. Jeszcze nigdy nie znałem kogoś takiego jak ty. Dlatego cię kocham. Poradzimy sobie. Po za tym, mamy dużo czasu, żeby o tym myśleć. Na razie cieszmy się chwilą, nie ważne co będzie dalej.
- Kiedyś tak nie myślałeś.
- I byłem bardzo głupi. Ale dzięki tobie, zmieniłem się. Przewróciłaś mój świat do góry nogami pięć razy przez jeden rok. Przez ten czas zwątpiłem we wszystko w co wierzyłem.
- A to źle?
- Nie. W tym wypadku to cudownie.
 Przysunął się bliżej i nachylił w moją stronę. Serce zabiło mi mocniej, a nasze usta spotkały się w namiętnym pocałunku.
- Masz rację. Pięć razy mówisz? To chyba rekord. Ale przez ostatni rok, życie wszystkich uległo zmianie. Jak to było u ciebie? Kiedy, że aż pięć?
-Pierwszy raz, gdy cię spotkałem. Nigdy nie sądziłem, że można kogoś, tak mocno pokochać. Drugi w stróżówce. Postanowiłem, że nie będę wyrażać uczuć. Ale wtedy zrozumiałem, że tylko oszukuję ciebie i siebie. Następnie, kiedy Lissa mnie odmieniła. Mój punkt widzenia obrócił się o 180°. Czwarty, to po ucieczce z tobą. Pomogłaś mi. Zacząłem żyć i kochać. Dalej nie wierzę, że mi wybaczyłaś to wszystko, co się stało na Syberii.
- A ja dalej myślę, że nie miałam czego ci wybaczyć. To nie byłeś ty.
- Teraz to wiem. Ale mówiłem ci, że wtedy byłem głupi. 
- A ten piąty raz?
- Kiedy powiedziałaś mi, że jesteś w ciąży. Nawet nie wiesz jakie to dla mnie ważne. Zmieniasz moje życie od pierwszego spotkania.
Znowu mnie pocałował. Właśnie wchodziliśmy do pokoju. Poczułam, że jestem głodna. No tak, przez dwa tygodnie byłam podłączona do kroplówki. Postawiłam torbę na podłodze i udałam się do kuchni. Tyle, że Dymitr mnie wyprzedził. 
- Idź się rozpakować, a ja zrobię coś do jedzenia. 
- Dobrze, bo nie powinnam zbliżać się do kuchenki normalnie, a co dopiero po tak długim czasie na łóżku. - Dałam mu całusa w policzek i skierowałam się do sypialni. Po drodze wzięłam torbę, ale zatrzymałam się, gdy mój wzrok padł na parapet. 
- Dymitr! Nie podlewałeś kwiatków? Wszystkie róże po usychały. 
-Co? A bo widzisz, byłem zbyt zajęty martwieniem się o ciebie.
 - I nie mogłeś myśląc o mnie, ich podlać.- zaczęłam wyrzucać je do śmieci .- Ale za to widzę, że miałeś czas podlewać siebie.
Spojrzałam na niego znacząco, kiedy otworzyłam śmietnik. Zajrzał do środka, a potem na mnie, z przepraszającym uśmiechem. W środku było chyba z 40 butelek po wódce. O tym nie raczył wspomnieć przy odwiedzinach.
- Dymitr, to mi się nie podoba.- nie byłam zła, ale zmartwiona.- Nie możesz załamywać się z tęsknoty. Co jeśli Lissa będzie musiała gdzieś wyjechać, a Christian zostanie? Nie chcę, żebyś się tak zaniedbywał z mojego powodu. 
- Ale kiedy ja nie mogę żyć bez ciebie. Wszędzie, gdzie nie byłem, zawsze coś mi ciebie przypominało. To był mój ratunek. Ale po tygodniu zmieniłem nastawienie. Mówiłem Ci. Wiedziałem, że to ci się nie spodoba, ale zapomniałem pozbyć się dowodów zbrodni. - uśmiechnął się niewinnie.
Westchnęłam, przewracając oczami. Jednak nie umiem się na niego długo gniewać. Gdy róże i butelki były po za naszym pokojem, a tym samym życiem, w końcu mogłam się rozpakować. Ciekawe róże mogą symbolizować dawną mnie, z czasów akademii. Zmieniłam się. Przeżyłam wiele złych wydarzeń, które zostawiłam za sobą, tak jak uschnięte kwiaty. Dziwnie, że o tym pomyślałam. Niekiedy mam takie przebłyski... Czego? Mądrości, filozofii? A może szaleństwa? Nie wiem, ale tak mi się zdarza.

ROZDZIAŁ 30

- E tam. Po prostu wiem jak się czujesz. Ja przechodziłam to samo z naszą miłością w akademii. Nie miałam komu powiedzieć, że Cię Kocham, ale nie możemy być razem, a ciążyło mi to niemiłosiernie. Więc gadałam do ścian. Zawsze tak robiłam. Gdybyś widział minę Lissy, gdy przyłapała mnie, na żaleniu się na przyjazd matki, jeszcze przed ucieczką z akademii.- roześmiałam się.
Dymitr też się uśmiechnął, ale nie z tego co powiedziałam, tylko tak słodko ze wzrokiem pełnym miłości. Pewnie myślał, że znowu znalazłam powód do radości. Pocałował mnie. Moje usta też zastygły w słodkiej minie. Długo wpatrywaliśmy się w siebie, w błogiej ciszy, napawając się naszą miłością. Uwielbiam takie chwile. 
- Wiesz co? Myślę, że Tasza czym bardziej chce nas od siebie oddalić, tym bardziej nas zbliża.- stwierdziłam.
- Roza jesteś niezwykła. Wszędzie widzisz dobre strony. Co ja bym bez ciebie zrobił?
Nagle rozległo się pukanie. Do pokoju wszedł lekarz, a za nim moi przyjaciele.
- Strażniku Bielikow, mogę prosić?- spytał doktor. 
- Oczywiście.- pocałował mnie w czoło i poszedł.
- Jak się czujesz?- Spytała Lissa. 
- Dobrze. Dzięki, że mnie uzdrowiłaś.- uścisnęłam przyjaciółkę.
- Rose, Mason mi się oświadczył!- Mia, cała w Skowronkach, pokazała mi pierścionek zaręczynowy.
- To super. Gratuluję.- udałam zaskoczoną. Nie wypadało powiedzieć, że przyjaciel przyszedł do mnie w sprawie zaręczyn.- Hej! A może zrobimy podwójny ślub?
- To świetny pomysł!- ucieszyły się moje przyjaciółki. 
- Ja wszystko przygotuję. Na kiedy chcecie uroczystość?
- Najlepiej jak najszybciej. Chcę się zmieścić w suknię ślubną.- pogłaskałam się po brzuchu i wszystkie się zaśmiałyśmy.- Lissa zostaniesz moim świadkiem?
- Z przyjemnością. 
- Hej, a może porozmawiacie o tym później?- wtrącił się Ozera.
- Zamiast nam zazdrościć, może sam byś się oświadczył Lissie. - odparowałam.
- Ja nie zazdroszczę. A oświadczę się kiedy przyjdzie czas.- próbował się wytłumaczyć.
Coś czuję, że czeka go długa rozmowa z młodą królową. W tej chwili na salę wrócił mój narzeczony.
- Mam dobre wieści.- powiedział na wejściu.- Lekarze uznali, że nic ci nie jest i za dwie godziny, po badaniach kontrolnych, będziesz mogła wyjść.
Ucieszyłam się. Z Lissą i Mią umówiliśmy się na następny dzień. Miałyśmy dużo do omówienia. Zabrali mnie na badania, a gdy wróciłam, przyjaciół już nie było. Znowu zostałam sam na sam z ukochanym. Rozmawialiśmy o Taszy i Robercie. Dymitr strasznie się o mnie bał. 
- A co jeśli to się powtórzy? Nie wytrzymał bym kolejnych dni bez ciebie. 
- Wiem, że się martwisz, ale co możemy zrobić. Przecież muszę spać.
- Wiem Roza, wiem. Musimy coś wymyślić. Nie pozwolę nikomu cię krzywdzić. 
- Ani ja ciebie- uśmiechnęłam się słodko. Jednak zaraz skojarzyłam fakty. A raczej nie, bo nic mi nie pasowało.- Czegoś nie rozumiem. Skoro Tasza chce cię odzyskać, to czemu wcześniej prawie cię zabiła?
- Nie wiem. Może blefowała? Albo zmieniła zdanie?
- Tak, na pewno.- nie ukrywałam sarkazmu w moim glosie.- Kocha cię, potem chce cię zabić, a na koniec znów cię kocha. Nie, to coś więcej. Pamiętajmy, że pomysłodawcą jest brat Wiktora Daszkowa. Jego intrygi nie były jedno warstwowe. Każde posunięcie, może maskować coś istotnego. 
- Nie wiem. Zastanowimy się nad tym później. Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Tak strasznie się o ciebie bałem. - przytulił mnie mocno.
- Spokojnie Towarzyszu. Myślisz, że mogłabym was tutaj zostawić samych? Zanudzili byście się beze mnie.- uśmiechnęłam się.- No, ale teraz muszę się zbierać. 
Wstałam z łóżka, ale zapomniałam, że dwa tygodnie leżałam bez ruchu. Zachwiałam się i gdyby nie szybka reakcja Dymitra, upadła bym na podłogę. 
-Trzymam cię. Roza powinnaś bardziej na siebie uważać. 
 Z jego pomocą, podeszłam do torby, którą przyniósł mi podczas pierwszej wizyty. Znalazłam tam ulubioną bluzkę i spodnie. Wzięłam ubrania i udałam się do łazienki. Na półkach stały moje kosmetyki. Pewnie postawił je tam mój ukochany, kiedy mnie tu przywieźli. Szybko się wyszykowałam i wróciłam do pokoju. Potem poszliśmy odebrać wypis i do domu.