Strony

czwartek, 21 stycznia 2016

ROZDZIAŁ 14

 ROSE

Robert mnie nie zauważył. Oglądał scenę rozgrywającą się przed nami. Okey. Efekt zaskoczenia jest. Tylko, że to co zobaczyłam mnie zaszokowało. Nad Dymitrem leżącym na podłodze, pochylała się postać ze sztyletem, gotowym do zadania śmiertelnego ciosu. A ta osoba to... JA. Szybko się otrząsnęłam.
- Adrian!
Poszukałam naszej więzi, która powstała na czas tego co robię . A mianowicie chodzi o to, że weszłam w sen Dymitra, aby zabrać go do mojego snu. W takim wypadku musiałam mieć połączenie z Iwaszkowem, który został w moim śnie.
- Co się dzieje mała dampirzyco? usłyszałam jego głos w głowie
- Najpierw potrzebuję twojego szaleństwa, a potem mocy. Odpowiedziałam w ten sam sposób.
- A co? Twoje szaleństwo nie wystarczy?- zaśmiał się.
- Boję się czy przeciw szaleństwu Roberta, starczy nasze razem wzięte. 
- Miejmy nadzieje, że tak. To jaki mamy plan?
- Dam ci znać kiedy się przydasz.- powiedziałam i skoczyłam na Doru'a.

DYMITR

To była Rose. Ale czy moja czy kolejna wizja? Na pomoc morojowi poszła Tasza. Po chwili Chyba-Rose siedziała przywiązana do krzesła.
- No proszę. Kogo my tu mamy?
-To koniec Robert. Masz mnie, więc wypuść Dymitra.- to na pewno moja Roza.
-Chyba żartujesz. Teraz pooglądam waszą wspólną śmierć.
-Mam lepszy pomysł- co ona kombinuje?- Pooglądaj sobie to.
Roza i Robert patrzyli na siebie długo. Nic z tego nie rozumiałem. Skąd ona się tu wzięła. I czemu tylko na niego patrzy. powinna z nim walczyć. Tasza też była zdezorientowana. Miała na szczęście już swoją dawną postać. nie wierzę, w to, co się przed chwila stało. Ona chciała mnie zabić. bardzo się zmieniła

ROSE

-Adrian, teraz! - pomyślałam.
Nagle przez moją głowę przepłyną strumień wspomnień Iwaszkowa, w których ujawniło się jego szaleństwo. Było ono większe niż przypuszczaliśmy. Nakierowałam je w stronę myśli brata Daszkowa, dodając moje wybuchy nieokrzesanej, impulsywnej Rose. Efekt ducha naszego przeciwnika był potężny, ale nie mógł się równać z Adrianem. Chłopak rzadko się wkurza, więc mrok w nim nie ma ujścia. Do tego faszeruje się alkoholem i papierosami, co maskuje, ale i potęguje jego produkcję.
W końcu wygraliśmy. Robert padł na ziemię nieprzytomny. Ale to nie koniec. Zaraz cały sen się rozmyje, a my jeszcze musimy wrócić do mojego. Podbiegłam szybko do ukochanego. Ciężko oddychał. Chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
- Nie teraz. - Skupiłam się na obrazie ogrodu Soni i czekającego tam Iwaszkowa.
- Adrian!
Po chwili czułam jak napełnia mnie moc. I obraz wokół nas się zmienił.